Ted Lasso 2 na zwiastunie. Apple promuje kolejne przygody trenera

Ted Lasso mógłby powrócić? Jest kilka opcji rozwoju serialu… 

Kajetan Węsierski | 06.10.2023, 21:30

Zacznę może od tego, że mam ogromną słabość do „Teda Lasso”. To zdecydowanie jeden z moich ulubionych seriali wszech czasów i produkcja, którą śmiało jestem w stanie określić, jako kompletną. Przez pełne trzy sezony mieliśmy do czynienia z naprawdę fenomenalnym poziomem, a od początku do końca trudno się było do czegoś przyczepić. Zresztą - sam finał również był opracowany idealnie i w punkt. 

Niemniej, jak to bywa, gdy już jakaś produkcja odnosi znaczący sukces, to później jesteśmy świadkami nieustannego rozdmuchiwania jej uniwersum. Rozumiem przez to, że mamy do czynienia z licznymi sequelami, spin-offami, prequelami i tak dalej. Właściwie robi się wszystko, aby konkretne marki podtrzymać przy życiu i jak najbardziej się z nich nachapać. Czasem kończy się to na zrobieniu nowego hitu, ale zazwyczaj upadek jest bardzo bolesny. 

Dalsza część tekstu pod wideo

I choć oczywiście uważam, że „Ted Lasso” skończył się w odpowiednim momencie i w dobry sposób, to nie ukrywam, że moim zdaniem da się tam jeszcze coś sensownie pociągnąć. Pozwolę sobie więc podać cztery przykłady, które moim zdaniem mógłby okazać się pewnym kierunkiem, który twórcy zechcą obrać. Trzy pierwsze są - w moim przekonaniu - względnie sensowne, a ostatni... Cóż, z nim mógłby być mały problem. Niemniej - przejdźmy do rzeczy!

Ted w USA?

Pierwszą opcją i jednocześnie taką, która jako pierwsza przychodzi mi do głowy, jest przedstawienie życia Teda w Stanach Zjednoczonych. Jak mogliśmy zauważać na samym końcu ostatniego odcinka, nie porzucił od piłki nożnej i dalej jest z nią związany. Teraz jednak będąc dużo bliżej syna i mogąc ratować swoje własne życie, zamiast uciekać od problemów, z którymi musiał się zmagać. 

Ted, którego pokazano w finale serialu, jest gościem dojrzalszym, niż na samym początku. Dalej tak samo śmiesznym, lecz teraz znacznie mniej skupiającym się na maskowaniu smutku za zasłoną komizmu. Tym razem moglibyśmy dostać gościa, który pod swoje skrzydła dostaje zupełnie nową ekipę, nowe charaktery, nowe problemy i więcej zmagań, którym najzwyczajniej w świecie trzeba stawić czoła. 

Czy miałoby to sens? Cóż, jeśli mielibyśmy mówić o serialu zatytułowanym „Ted Lasso”, to zdecydowanie największe. Oczywiście trudno powiedzieć, czy byłby to potencjał na kolejne kilka sezonów, ale jeden krótki zdecydowanie mógłby się okazać przyjemnym powrotem. Ale to dopiero za jakiś czas! 

Dalsze losy Richmond

Wspomniałem w poprzednim podpunkcie, że sam serial nosił w tytule imię głównego bohatera - i trudno się z tym jakkolwiek sprzeczać. Niemniej, trzeba przyznać, że w trakcie rozwoju historii byliśmy świadkami powolnego przekładania ciężaru opowieści z jednego człowieka, na całą drużyną, a także otaczających ją ludzi. W trzecim sezonie właściwie fabuła dotyczyła Richmond - Jamiego, Roya, Kelley, Obisanyi i tak dalej…

Czy więc bez Teda miałoby to wszystko sens? Moim zdaniem - jak najbardziej! Twórcy poprowadzili rozwój tak wielu postać w odpowiednim kierunku, że nie są wydmuszkami. Większość piłkarzy ma sporo głębi. Posiadają własne genezy, wątki, cele i sprawy do ogarnięcia. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że przy części z nich moglibyśmy nakreślić prywatne spin-offy i miałyby sporo sensu oraz jakości. 

Roy Kent…

A jeśli już jestem przy prywatnych spin-offach, to po prostu muszę podzielić się moją wymarzoną perspektywą na taką opcję. I mowa oczywiście o Royu Kencie, a więc postaci, która obok Teda Lasso zaskarbiła sobie chyba najwięcej sympatii spośród wszystkich. Co więcej, zdecydowanie nie brakuje jej opcji rozwoju. Bohater przeszedł długą drogę, ale wciąż ma jeszcze mnóstwo miejsca na rozwój i ścieżek, którymi mógłby zostać poprowadzony.

Tą najbardziej oczywistą jest bez wątpienia bycie trenerem Richmond. Opcja teoretycznie zbliżona do poprzedniej, ale z większym skupieniem na jednym bohaterze - taki „Royocentryczny” serial. Wątki sercowe, próba jeszcze większego skupienia się na grupie, zamiast na sobie, a do tego oczywiście współpraca z asystentami, szefostwem i te milutkie przerywniki z jego siostrzenicą. Ja to kupuję!

Powrót Teda do Richmond

Ostatnia propozycja jest, co tu dużo mówić, niestety najbardziej beznadziejną spośród wymienionych. I jest tak z jednego, prostego względu - zaburzyłoby to świetnie ogarnięte zakończenie, który przynosiło swego rodzaju ulgę, spokój i wewnętrzną równowagę. W przypadku powrotu Teda do Wielkiej Brytanii, cała droga, jaką przeszedł, mogłaby zostać wyrzucona do śmietnika. Chyba że zostałoby to ograne w odpowiedni sposób. 

Na przykład korzystając z Teda w formie niemal zdalnej. Taka opcja serialu z dwoma miejscami akcji, ale jedną historią. Podobnie, jak w dotychczasowych sezonach, ale jednak nieco zmieniając ciężar. Ted mógłby co jakiś czas wpadać do Richmond, działać częściowo z daleka, ale jednak udzielać się w klubie. No i ponowne spotkanie z Beardem, który przecież został w Anglii, byłoby czymś pięknym! 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper