Czy gra z otwartym światem musi być długa? Nie - ma być wciągająca!
Tegoroczna jesień to znakomity okres dla graczy wszelakiej maści. Niezależnie od tego, czy jest się branżowym dziennikarzem, testerem, recenzentem, marketingowcem, zapalonym hobbystą, czy choćby niedzielnym fanem - taki zalew premier może wyłącznie cieszyć. No, nieco inaczej jest pewnie z deweloperami, którzy w pocie czoła szlifują kolejne debiuty, by były jak najbardziej dopracowane na dzień, w którym wylądują na rynku.
Niemniej, jako odbiorcom, trudno nam narzekać. Jest przecież cała masa dobroci, po które niezwykle chętnie sięgamy. Właściwie bez względu na preferowany gatunek, każdy znajdzie coś dla siebie w samym październiku - tak urodzajny jest to miesiąc. Można uwielbiać gry sportowe, wyścigowe, platformówki, otwarte światy, czy FPS-y. W każdym z tych przypadków nie będzie problemów z nabyciem mocnej nowości.
Jest jednak bardzo mocny przeciwnik tak dużego natężenia debiutów - czas. A konkretniej rzecz ujmując - czas wolny. Wszyscy się zgodzimy, że jako społeczeństwo cierpimy na jego chroniczny brak. I to sprawia, że musimy dokonywać odpowiednich wyborów, selekcjonować, a przy tym… Znów przepychać się w kwestii tego, czy lepsze są gry długie i rozbudowany, czy te krótsze i skondensowane. Dziś chciałbym poniekąd poruszyć ten temat.
Długie = dobre?
Jak część z Was pewnie wie, najbardziej wyczekiwaną przeze mnie premierą tego roku jest Marvel’s Spider-Man 2 od Insomniac Games. Kocham miłością najszczerszą pierwszą część i podobnie mocne emocje żywię względem opowieści o Milesie Moralesie. Wiem, że wiele osób uzna to za przesadną zajawkę, ale… Gustu się nie wybiera i niespecjalnie jest sens o nim dyskutować, wszak każdy może mieć inny.
Niemniej, w związku z powyższym faktem (zamiłowania do Pajączka, a nie gustów), uważnie śledzę absolutnie każdy materiał i większą dyskusję, jakie pojawiają się w jego temacie. I muszę przyznać, że bardzo mocno zaskakuje mnie skala rozmów o czasie potrzebnym do ukończenia gry. Ostatni raz tak bardzo zaskoczył mnie wybór pana Probierza na selekcjonera Reprezentacji Polski. Wcale.
Niespodzianki nie ma, ale zawód owszem. Wiedziałem, że wojenka na jakimś polu będzie miała miejsce (zawsze tak jest), ale wciąż - po tylu latach i dowodach błędności tej tezy - pojawiają się zarzuty, że jak na grę z otwartym światem jest to produkcja krótka. A warto przypomnieć, że mówimy o około 17-18h potrzebnych na przejście fabuły i lekko poniżej dwukrotności tego, aby uzyskać platynowe trofeum.
Mało? Dużo? Pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest to w zasadzie kwestią preferencji, wolnego czasu, czy umiejętności wysiedzenia przed ekranem. Na pewno nie jest to jednak liczba nieodpowiednia w kontekście gatunku i otwartości. Dlaczego? Odpowiedź jest dla mnie dość prosta… Powodem jest to, że odpowiedniej długości najzwyczajniej w świecie nie ma. I nie powinna być ona wyznacznikiem jakości gry.
Jakościowe = dobre!
Jasne, przeliczając sobie cenę na liczbę godzin, na pewno lepiej jest wydać 300 złotych na Assassin’s Creed Valhalla, niż na Assassin’s Creed Mirage. I dużo lepiej sięgnąć po Dying Light, niż Dead Island. Z drugiej strony, jeśli ktoś szuka przede wszystkim dobrego stosunku czasu potrzebnego do ukończenia i zapłaconej kaski, to powinien kierować się przede wszystkim w stronę niszowych pozycji multiplayer, czy na przykład Vampire Survivors.
Wydawało mi się, że ostatnie lata pokazały, że nawet jeśli gra wideo ma otwarty świat, to nie musi ona wyciągać nam długich dziesiątek godzin z naszego życia. Jeśli historia jest angażująca, zwięzła i konkretna, a misje poboczne i mniejsze zadania trzymają wysoki poziom i stopień zaangażowania odbiorcy, to jest to dużo lepszym wyjściem. W końcu niewiele osób z nas, Drodzy Czytelnicy, przepada za marnowaniem czasu na niskiej jakości zabawy, bieganie bez większego celu po mapie i odkrywanie generycznych miejsc.
Kluczem powinna być więc jakość. Poziom dopracowania. Stopień zaangażowania odbiorcy. I jeśli deweloperzy uznają, że są w stanie przełożyć to na osiemdziesiąt godzin rozgrywki - super! W takim wypadku pozostaje nam się cieszyć i korzystać z takiego urodzaju. Jeżeli jednak twórcy uznają, że ich gra najlepiej wypada w przełożeniu na czterokrotnie mniej, to… Również dobrze! Jaki byłby bowiem sens, aby rozszerzać to o denne zadania, niezliczony recykling poprzednich rzeczy i puste miejsca oraz dialogi.
Przyznam, że nie wiem, czy jest w tym temacie złoty środek. Nie jestem pewien, czy przy temacie tak polaryzującym odbiorców i jednocześnie tak zależnym od preferencji, dałoby się dogodzić znaczniej większości. Niemniej, jeśli miałbym wskazać na jakiś tytuł, który bardzo się do tego zbliżył, to poszedłbym w kierunku The Legend of Zelda: Breath of the Wild. Jak się uprzecie, możecie dosłownie przebiec przez grę, a jeśli chcecie ją poznać… Nieprędko się oderwiecie.
Reasumując…
Konkluzja jest tu więc prosta. A może właściwie lepiej określić to jako apel…? Nie osądzajmy gier przed premierą i na pewno nie na bazie tego, że są za krótkie. Jeśli po debiucie uznamy, że tytuł był zbyt skondensowany, lub przesadnie przeciągnięty - super! To właśnie będzie oparcie werdyktu na własnym guście. W innym wypadku bazujemy na… Przypuszczeniach? Standardach? Wyimaginowanych zasadach? Nie ma sensu prowadzić wojen dla samego ich prowadzenia.
Nie wiem oczywiście, czy Marvel’s Spider-Man 2, który w gruncie rzeczy jest zapalnikiem tej dyskusji, będzie grą udaną. Mogę jedynie przypuszczać, wierzyć w to i liczyć, że tak się stanie. Jeśli będzie inaczej, gwarantuję, że to skomentuję. Na tym etapie pozostaje mi więc powtórzyć to, co napisałem już we wstępie. Gry z otwartym światem nie muszą być długie - najważniejsze, żeby były wciągające. A przede wszystkim, żeby były jakieś.
Przeczytaj również
Komentarze (30)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych