Rick i Morty (2013) - recenzja, opinia po 2 odcinkach 7 sezonu serialu [HBO]. To naprawdę nowe głosy?!
Rick stara się pomóc panu Poopybutthole'owi zawalczyć z jego problemem alkoholowym, przy okazji zwołując całą paczkę ich przyjaciół na wspólną nie-interwencję, a już odcinek później przypadkiem znajduje się bliżej Jerry'ego niż by sobie życzył przez jego głupi problem z grabiami. Tak - jest tak samo epizodycznie, jak zawsze.
Na początku tego roku, internet obiegła informacja, że Justin Roiland, współtwórca serialu oraz głos Ricka, Morty'ego i paru innych osób został oskarżony o pobicie swojej partnerki. Jak to często w dzisiejszych czasach bywa, Twitter odpowiedział szybką salwą zarzutów o niestosowne zachowanie, grooming, napastowanie seksualne i tym podobnych zagrań. Przez chwilę zrobiło się nieciekawie, zwłaszcza kiedy kilka osób z ekipy produkcyjnej serialu dorzuciło swoje trzy grosze, pisząc, że Roiland opowiadał przy nich o swoim życiu seksualnym. Ostatecznie jednak zarzuty przeciwko niemu zostały wycofane. Przynajmniej dopóki nie znalazła się kolejna grupa ludzi, tym razem - zdaje się - z już bardziej konkretnymi dowodami przeciwko niemu. Jest bardzo prawdopodobne, że to już koniec jego kariery, nawet jeśli wciąż nie siedzi w więzieniu. "Solar Opposites" wymienili go już dobre pół roku temu na Dana Stevensa, który nie brzmi ani trochę jak Roiland, ale postanowiono - całkiem genialnie - zrobić sobie z tego żart. Pytanie czy tak drastyczna zmiana nie zabiłaby całego uroku "Ricka i Morty'ego" nie będzie musiało jednak sprawdzać jaka jest odpowiedź. Harmoni i reszta ekipy znaleźli głos(y) tak podobny/e do Justina, że aż trudno uwierzyć, że to nie on. Skręcało mnie z ciekawości kto to taki, więc po zakończeniu pierwszego odcinka jak nigdy czekałem na napisy końcowe, aby móc się o tym przekonać. I wiesz co? Świnie podłe nie pokazali napisów! Sprytne bestie.
Rick i Morty (2013) - recenzja, opinia po 2 odcinkach 7 sezonu serialu [HBO]. Hugh Jackman i kosmiczny myśliwy
Przyznam, że otwarcie sezonu trochę mnie zawiodło. Nie dlatego, że nie było śmieszne, ale ponieważ zamiast kontynuować wątek polowania na Ricka Prime, scenarzyści postanowili pociągnąć dalej scenę po napisach finałowego odcinka. Pan Poopybutthole kompletnie nie radzi sobie z odejściem swojej żony i dziecka - przesiaduje zapijaczony u Ricka, reszta rodziny boi się do niego podejść, bo jeszcze coś złapią. Sugerują Rickowi żeby zorganizował interwencję, ale on oczywiście nie wierzy w takie rzeczy. Lepiej zamiast tego zebrać paczkę wspólnych przyjaciół, jak Squanchy, Człek-ptak, Gearhead i Gene, pogadać, spróbować go z tego jakoś wyciągnąć. Wiesz, zupełnie nie jak interwencja.
Cały odcinek szybko zamienia się w zwariowaną imprezę, dodatkowo uświetnioną obecnością Hugh Jackmana. Kryje się tu kilka zwariowanych żartów, a końcówka nawet potrafi lekko poruszyć, raz jeszcze pokazując jak twórcy serialu potrafią mieszać niedorzeczne scenariusze z ludzkimi dramatami, depresją i innymi, trudnymi tematami. Ostatecznie jednak jestem trochę zawiedziony. Żarty z Jackamana, ukazujące go jako największego egocentryka świata działają tylko okazjonalnie - wielki plakat nagiego Wolverine'a w salonie bawił mnie za każdym razem, kiedy widać go było na ekranie, ale już takie przerabianie różnych tytułów jego filmów tak aby zawierały w sobie jego imię - coś jak nazwy odcinków "Ricka i Morty'ego" - wieje mi amatorką, gagami pisanymi przez i dla dzieci z podstawówki. Rozumiem, że Harmon i Jackman się teraz kolegują, więc można było skorzystać z okazji, ale dało się to zrobić lepiej. Odcinek nie pcha też w żaden znaczący sposób relacji łączącej grupkę przyjaciół. Na każdym kroku czuć niewykorzystany potencjał wynikający ze zbudowania fabuły wokół najlepszych przyjaciół Ricka Sancheza i nie wykorzystanie ich w sposób, który pozwoliłby mu się otworzyć w jakiś nowy, intrygujący sposób.
Rick i Morty (2013) - recenzja, opinia po 2 odcinkach 7 sezonu serialu [HBO]. W głowie się nie mieści!
Co by było gdyby Jerry był trochę bardziej jak Rick? Albo może gdyby to Rick miał w sobie więcej ze swojego zięcia? Nic nie wskazuje abyśmy za moment mieli się o tym przekonać, kiedy nasz uroczy pierdoła prosi teścia o pomoc na samym początku odcinka. Jednak osoby które nie od wczoraj oglądają serial Dana Harmona dobrze wiedzą, że ostatni przymiotnik, jakim można by opisać "Ricka i Morty'ego" to "przewidywalny", więc już kilka chwil później dzieje się coś, co sprawia, że mózgi obu panów zostają połączone. Rezultatem jest Rick z przyklepaną fryzurką i Jerry z włosami do góry. Przynajmniej na początku, ponieważ sytuacja szybko zaczyna eskalować, z efektem końcowym przypominającym coś... nie, nie chcę rzucać tu takim spoilerem. Starczy powiedzieć, że warto samodzielnie się o tym przekonać.
Choć drugi odcinek jest kolejnym, w którym ta "główna" fabuła serialu stoi sobie grzecznie w miejscu, spokojnie mogę nazwać go jednym z lepszych jakie widziałem, ponieważ w ciekawy, niebanalny sposób rozwija jak zawsze trudną relację Ricka i Jerry'ego. Z biegiem lat coraz częściej chwalę sobie te cichsze momenty... zwłaszcza kiedy łapią mnie znienacka i każą czuć inne emocje niż tylko radość wymieszaną z obrzydzeniem po zobaczeniu jakiejś egzekucji, czy innej sceny kosmicznego seksu, a zwłaszcza tego pierwszego akurat w tym odcinku nie brakuje. Nawet po tylu latach wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak twórczo i obleśnie potrafią zadawać śmierć animatorzy tego Harmona.
Całkiem istotnym mankamentem tych pierwszych dwóch odcinków jest fakt, że reszta rodziny nie za bardzo ma w nich cokolwiek do roboty. I niby skoncentrowanie się na konkretnych postaciach nie jest niczym złym, ale zazwyczaj serial miał wtedy dla reszty jakiś B plot, czy coś. Tymczasem pierwsze odcinki tego nowego sezonu zdają się niemal nie pamiętać w ogóle, że reszta Smithów w ogóle istnieje. Nawet Morty'ego jest tu tyle, co nic, chyba że liczyć fakt, że zostaje w pewnym momencie "przypadkiem" porwany przez kosmicznych gangsterów. Nie powiem, zabawna sytuacja i prowadzi do kilku obrzydliwych sytuacji, ale sam małolat jest tu bardziej narzędziem budowania fabuły, niż rzeczywistą postacią. Na pewno scenarzyści zadbają o to, by sezon był finalnie odpowiednio zróżnicowany, lecz myślałby kto, że na otwarcie przywalą czymś z grubej rury, jak początki, cóż... wszystkich poprzednich sezonów. Przed nami jeszcze osiem odcinków, więc jestem dobrej myśli - zwłaszcza po tym drugim odcinku - jednak po cichu liczyłem na odrobinę więcej...
No i chciałbym już wiedzieć kto robi te nowe głowy głównych bohaterów!
Siódmy sezon "Ricka i Morty'ego" startuje już w najbliższą niedzielę, 15. października.
Przeczytaj również
Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych