EA Sports FC 24 miesiąc po premierze. Żółta kartka konieczna?
Od premiery niezwykle wyczekiwanej produkcji, jaką bez wątpienia było EA Sports FC 24, minął blisko miesiąc. I choć w wielu grach po takim czasie przeskakujemy już na inne pozycje, bo fabułę mamy ogarnięta, to w przypadku pozycji nastawionych na multiplayer jest zupełnie inaczej. Zazwyczaj jest to okres największego ruchu, promowania produkcji i budowania bazy graczy, która pozostanie na długo.
Jest to więc dość newralgiczny okres, który może mieć ogromny wpływ na to, co będzie się działo z grą w późniejszym czasie. Rokrocznie, gdy jeszcze mieliśmy pozycje z serii FIFA, w Ultimate Team działo się sporo. Event za eventem, sporo Wyzwań Budowania Składów i innych podobnych aspektów. Chciało się przesiadywać w grze i spędzać czas na dopieszczaniu swojej jedenastki i robieniu kolejnych zadań.
Jak jest w EA Sports FC 24? Wszak przed premierą wielu spodziewało się, że przy okazji zmiany nazwy - a więc miękkiego restartu serii - będzie trzeba budować wszystko od nowa. Fundamenty będą stawiane niejako od zera, a Electronic Arts spróbuje sprawić, aby fani szybko zapomnieli, że nazwa się zmieniła i wszystko wydawane będzie teraz pod innym tytułem. Jak wyszło w praktyce? Cóż… Porozmawiajmy o tym.
Błąd za błędem
Pierwsze, o czym warto wspomnieć, to festiwal błędów. Właściwie już od samego początku EA Sports FC 24 cierpi na to, co miało miejsce w przypadku kilku poprzednich edycji FIFY. Może pamiętacie, w przypadku dwóch poprzednich edycji bardzo głośno było o masie pomyłek i wpadek Electronic Arts na różnych polach. Cóż, teraz nie jest inaczej. Nowa nazwa, nawyki te same.
Oczywiście w dużej mierze są to małe wpadki, ale jednak się zdarzają. Co gorsza, bardzo często wynikają z tych samych kwestii, które miały miejsce wcześniej. Nie minął pełen miesiąc, a my już mieliśmy rekompensaty za zrobione zadania, znikających zawodników, kompletnie zepsute rzuty rożne, strzały nie do obrony, a nawet trick, który pozwala grać mecze Squad Battles po trzech zawodników w drużynie.
Ten ostatni robi ostatnio niezłe show na Twitterze, albowiem pozwala wykręcać wyśmienite wyniki. Inna sprawa, że być może za jakiś czas posypią się bany. Niemniej, wpadek nie brakuje. A wyliczać mógłbym właściwie dalej, ale… Co to zmieni? Osobiście wmawiam sobie, że taki po prostu urok tej gry, a jej rozmiar niejako uzasadnia liczne bugi. Z drugiej strony, trudno mi znaleźć drugi tytuł, gdzie wszystko to dzieje się na taką skalę.
Koniec końców obawiam się, że do końca roku podobnych kwestii będzie więcej, niż rok czy dwa lata temu. Pozostaje mieć nadzieję, że jak najmniej osób przez to ucierpi, a jak najwięcej skorzysta z tego, że kanadyjski oddział EA wciąż nie potrafi poradzić sobie z drobnymi błędami, które z czasem stają się elementami mogącymi mieć znaczący wpływ na rozgrywkę. Jak będzie w praktyce? Czas pokaże!
Gdzie jest zawartość
Dobra, ale do wspomnianych w poprzedniej części testu zdążyliśmy już przywyknąć. Każdy, kto co roku oddaje się zabawie na wirtualnych boiskach, doskonale zdaje sobie sprawę, jak wygląda sytuacja. Gorzej, gdy zmiany, które miały być na plus, okazują się iść nie w tym kierunku. Napisałem we wstępie, że rokrocznie pierwszy miesiąc był tym najlepszym, najbardziej obfitym w zawartość okresem.
Teraz jest inaczej. Mam wrażenie, że Electronic Arts kompletnie olewa swoją grę - a przynajmniej w kontekście Ultimate Team. Eventy niby są, ale bez szału. Właściwie zaczynają się i kończą na dorzuceniu kilku kart do puli, a potem - parafrazując klasyk - „pora na CS-ka”. Kompletnie tego nie rozumiem. W momencie, w którym powinno się przyciągać nowych, deweloperzy kroczą ścieżką do tracenia starych. Dziwne.
Nie ma ciekawych Wyzwań Budowania Składu, hucznie zapowiadane Ewolucje są właściwie małym dodatkiem i można odnieść wrażenie, że po tygodniu o nich zapomniano, Momenty, które zapowiadano rok temu jak przełom, praktycznie nie żyją, a jeśli liczycie na masę ciekawych zadań i nagród… To możecie przestać liczyć, bo twórcy kompletnie się do tego nie przykładają. Zero inicjatywy, a przy tym jakby zero chęci.
Jedyne, w czym je widać są… Paczki! Tak jest. Chyba pierwszy raz w historii doszło do sytuacji, gdzie zaledwie kilkanaście dni po premierze gry trafiły do niej paki za sześciocyfrowe sumy monet. To niestety jasno pokazuje, w co celuje ekipa z EA w tym roku. I odbija się na rynku, gdzie niektóre karty błyskawicznie straciły na wartości i po prostu szybko okazały się niespecjalnie warte handlowania. Po prostu słaba sytuacja.
Żółta kartka
Cóż mogę dodać na koniec? Pozostaje mi chyba napisać, że ode mnie EA Sports FC 24 dostaje żółtą kartkę. A jestem sędzią bardzo pobłażliwym i pozwalającym na wiele. Do czerwonej jeszcze brakuje, ale nie ukrywam, że od lat nie grałem tak mało. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak słabo ciągnęło mnie do wejścia do Ultimate Team i śmigania zdobytymi piłkarzami po starcie gry. Nie chcę narzekać, ale jest tak nudno, jak dawno nie było.
A wszystko to jest dodatkowo irytujące, albowiem sam gameplay wypada naprawdę nieźle. Pod względem płynności rozgrywki, mechanik, zachowań boiskowych i ogólnego wydźwięku spotkań, jest bardzo dobrze. Najlepiej od lat. Tylko co z tego, skoro Ultimate Team coraz mniej różnic się od Trybu Sezonów, a nawet zwykłych meczów multiplayer. Mam nadzieję, że się to zmieni. Chciałbym w to wierzyć, ale mam wątpliwości.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do EA Sports FC 24.
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych