A Plague Tale Requiem ma już rok. Jak wspominasz ten hicior?
Nie będę ukrywał, że w ostatnim kwartale poprzedniego roku przeokropnie nie mogłem doczekać się premiery... A Plague Tale Requiem. A przynajmniej tak samo mocno, jak God of War Ragnarok. Grę nawet udało mi się zaklepać kilka tygodni wcześniej do recenzji i cieszę się, że byłem jednym z tych, który jako pierwszy miał okazję poznać dalszą część przygody Amicii oraz Hugo.
Sam początek był jednak dość nietypowy. Jakież było moje zdziwienie, grzebiąc przynajmniej kilka minut w ustawieniach i poszukując opcji "tryb wydajnościowy". Następnie spróbowałem skontaktować się z przedstawicielami studia i finalnie dowiedziałem się, że twórcy sprytnie ukryli przed premierą informacje o tym, że w A Plague Tale Requiem nie będziemy mogli zagrać w 60 FPS-ach na konsolach obecnej generacji.
Nie była to z pewnością informacja z gatunku tych pozytywnych - szczególnie, że gracze mieli dowiedzieć się o tym dopiero z opinii przygotowanych przez recenzentów, co nie było smaczne. Przyjęło się w tej generacji konsol, że każdy posiadacz sprzętów PlayStation 5 czy Xbox Series X powinien mieć wybór dotyczący tego, w jakiej jakości i płynności chciałby przejść daną produkcję.
Klimat wylewał się z ekranu
Zostawiając za sobą ten niemiły wstęp, zacząłem stopniowo pochłaniać klimat i zwiedzać świat przedstawiony przez Asobo Studio. Już dawno na rynku nie było tytułu, który zapewniłby tyle pozytywnych oraz negatywnych emocji nie tyle co przez scenariusz, ale właśnie sam projekt lokacji - na każdym kroku mogliśmy poczuć smród spalonych zwłok czy zjedzonych przez wygłodniałe hordy szczurów. Nie pomagał fakt, że walczący o przetrwanie kraj był ogarnięty wojną i innymi chorobami.
Oczywiście w parze z klimatem poszła wyjątkowa opowieść fabularna. Z postaciami można było się zżyć tak mocno, jak w przypadku The Last of Us - mówiąc równocześnie o bohaterach współpracujących czy tych przeszkadzających Amicii zrealizować jej cele. O takich charakterach, jak Lucasie, Beatrice, Hugo, Sophii, Arnaudzie czy nawet rodzinie królewskiej ciężko zapomnieć, bo każdy z nich wniósł do fabuły naprawdę sporo.
The Last of Us oczami Francuzów
Na wielki plus zaliczam również samą mechanikę rozgrywki w A Plague Tale Requiem, która polega na eliminowaniu wrogów z ukrycia z wykorzystaniem rozmaitych gadżetów. Trzeba myśleć i nie wdawać się w otwarte pojedynki, które najczęściej kończą się śmiercią protagonistki - posiada ona de facto jedynie procę i kuszę, a jak wiemy, nie są to bronie należących do gatunku tych szybkostrzelnych. Lepszym pomysłem było przekradnięcie się niezauważenie lub przygotowanie pułapek - niczym właśnie w przywołanym już The Last of Us, które (jak przyznali programiści) pod tym względem było wzorem do naśladowania przez twórców z Asobo Studio.
Oprócz wyżej wymienionych cech dołożyć trzeba ciekawe zagadki, przyjemną dla oczu oprawę graficzną, która, czasami potrafiła nawet wcisnąć w fotel, gdy przyszło nam się oprzeć o murek i podziwiać miastowe lub polne widoki. Dodatkowo prosty crafting oraz rozwój postaci sprawił, że A Plague Tale Requiem w zalewie rozwleczonych gier z otwartymi światami to wisienka na torcie, której aż nie chce się zjeść - nie ze względu na to, że jest niedobra, ale z racji tego, iż ciągle chce się na nią patrzeć.
Takie właśnie jest A Plague Tale Requiem - wyjątkowe, upiększające w mojej opinii branżę gier o zapadającą w pamięć huśtawkę emocjonalną (fabularnie to jedna z mocniejszych pozycji ostatnich lat). Z niecierpliwością czekam na trzecią część, która pod względem narracji zapowiada się jeszcze lepiej - myślę, że zgodzi się ze mną każdy, kto dobrze zrozumiał zakończenie "dwójki", a szczególnie nie odszedł od ekranu monitora czy telewizora po napisach końcowych.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do A Plague Tale: Requiem.
Jak wspominasz A Plague Tale Requiem?
Przeczytaj również
Komentarze (82)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych