Iron Man i Kapitan Ameryka powrócą do MCU? Disneyowi kończą się pomysły?
Kolejny tekst, który mógłbym zacząć od stwierdzenia, że w Kinowym Uniwersum Marvela nie jest ostatnio kolorowo. Biorąc jednak pod uwagę, że piszę tak już od kilku miesięcy, można chyba śmiało uznać, że ten “okres” jest wyjątkowo długi. Można chyba z całym przekonaniem - i niemałym smutkiem w oczach - stwierdzić, że Disney za wszelką cenę stara się nam udowodnić, że ten najlepszy czas ma już za sobą.
I jeśli spojrzymy na większość produkcji, które ostatnio pojawiały się pod szyldem Kinowego Uniwersum Marvela, to trudno jest nie ulec wrażeniu, że coś tam poszło w mocno nieodpowiednim kierunku. Dalekim od takiego, jaki został wytyczony jeszcze ponad dekadę temu. Zamiast zaspokajać głód blockbusterów z najwyższej półki i z niesamowitymi efektami specjalnymi, dostajemy generyczne filmy.
Niedawno napisałem jednak tekst, w którym wprost przyznałem, że są produkcje wchodzące w skład Marvel Cinematic Universe, które pobudzają wyobraźnię. Takie, które mogą przełamać schematy i sprawić, że znów będziemy ekscytować prezentacją nowych bohaterów i wymyślnymi przygodami, jakich od dłuższego czasu po prostu oczekujemy. Na nic się to jednak zda, jeśli pozostałe będą denne.
Powroty…
Do napisania tego tekstu zmotywowała mnie niedawna plotka, która obiegła Internet. I choć określam to jako “plotkę”, to bez wątpienia kryje się za tym sporo prawdy. Wszak już od dłuższego czasu rewelacje te powracają jak bumerang i mocą nam w głowach, rozwadniając jednocześnie to, co dzieje się w świecie Marvela przedstawionym przez Disneya.
A mowa oczywiście o przywróceniu do uniwersum aktorów, którzy je budowali. Coraz częściej i głośniej przewijają się takie nazwiska jak Robert Downey Jr. czy Chris Evans. Co więcej, choć jeszcze rok temu dobitnie sugerowano, że nie zobaczymy już kreacji Czarnej Wdowy w wykonaniu zjawiskowej Scarlet Johansson. Dziś natomiast czytamy, że szanse na powrót rosną.
Raz pojawiają się informacje o przywrócenie ich do życia przy pomocy wersji z innych wszechświatów (skoro już otwarto furtkę z napisem “multiwersum”, to właściwie wszystko da się “logicznie” uzasadnić), a innym razem o planach na reboot całego wykreowanego projektu. Ta druga wersja brzmi jednak absurdalnie, zestawiając ją ze słowami Kevina Feige z ubiegłego miesiąca, gdzie podkreślał, że mają jeszcze wiele do pokazania.
A może plan jest jeszcze bardziej szalony i Disney zamierza prowadzić jednocześnie kilka osi fabularnych? Kilka serii i kilka światów? Wiecie - z jednej strony będą kontynuować znane nam Kinowe Uniwersum Marvela, a z drugiej będą szlifować coś na wzór serii “Ultimate” z początku wieku w komiksach. Absurdalny pomysł, ale Myszka Miki nie na takie już wpadała. Choć przyznam, że nawet ja byłbym zaskoczony.
Brak konsekwencji
Wszystko to jednak rozbija się o ścianę. O ścianę, którą jakiś czas temu sam Disney sobie postawił. I choć z jednej strony mówi się, że “tylko krowa nie zmienia zdania”, to w przypadku tak dużego przedsięwzięcia, będzie to przyznanie się do błędu. Ba - będzie to także pokaz prawdziwej nieporadności i dowód na to, że za sukcesem Kinowego Uniwersum Marvela nie stoi zarządzanie, a znakomici aktorzy.
Skoro bowiem powiedziało się A (że starzy aktorzy nie powrócą, pewne wątki zostały zamknięte, a MCU idzie do przodu), to trzeba także powiedzieć B (trzymać się tej drogi i spróbować ją naprostować, jeśli zboczyła na złe rejony). Zresztą, nie będzie to pierwszy przypadek naprawiania takich problemów ładowaniem fan-service’u i graniem na nostalgii odbiorców. Niestety historia popkultury pokazuje, że bardzo często kończyło się to źle - przynajmniej w kontekście ocen.
Jeśli więc doniesienia się potwierdzą, Marvel będzie stąpał po naprawdę cienkim lodzie. Już teraz zdają się nieporadni w działaniach, a gdy próbują uciekać od generycznych produkcji, oferują nam po prostu nudne. I tak źle, i tak niedobrze. Ale może właśnie to sprawia, że Disney próbuje złapać się czegokolwiek, by utrzymać się na powierzchni? Nawet jeśli jest to ta przysłowiowa brzytwa.
Koniec końców nie mam pojęcia, w którą stronę wszystko pójdzie. Sięgnięcie po aktorów, którzy mieli zostać oddzieleni grubą krechą, pokaże, że nowe pokolenie nie daje rady. Co więcej, dowiedzie temu, że gdyby nie świetni aktorzy, to Kinowe Uniwersum Marvela mogłoby dziś być wspominane tak marnie, jak początki DCEU. A to nie będzie dobre dla czegoś takich rozmiarów.
Reasumując…
Prawdę mówiąc, cały czas nie chce mi się wierzyć, że Disney mógłby zrobić coś tak głupiego. Może lepszym wyjściem będzie próba zrozumienia, skąd sympatia dla tamtych postaci? Może warto przeanalizować, co działało tak dobrze wtedy, a co nie działa obecnie? Co sprawiało, że ludzie tłumnie oblegali kina, a co sprawia, że obecnie nawet na pierwszych seansach są wolne miejsca?
Nie zapowiada się jednak, aby Disney zamierzał coś z tym zrobić. Niewiele wskazuje na to, aby z ostatnich dwóch lat wyciągali wnioski. Na ten moment dalej brną według ułożonego jakiś czas temu planu i niestety dalej się potykają. A biorąc pod uwagę recenzje “The Marvels” (sam filmu jeszcze nie widziałem), na pewno nie dojdzie w najbliższym czasie do przełomu. A szkoda.
Przeczytaj również
Komentarze (59)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych