Czwarty sezon Wiedźmina - wszystko co wiemy o przygodach Geralta bez Henry'ego Cavilla
Czy się to komuś podoba, czy też nie “Wiedźmin” jest nadal jednym z najpopularniejszych seriali streamingowego giganta, o czym świadczy fakt, iż produkcję tę jakiś czas temu przedłużono na kolejny sezon. Już dziś jednak można zaryzykować tezę, że czwarta odsłona serii będzie najważniejsza dla jej przyszłości, a to z powodu gruntownych zmian, jakie właśnie przechodzi.
Wiele było w dziejach telewizji seriali, których twórcy musieli podjąć decyzję o zmianie aktorów w trakcie realizowania kolejnych sezonów czy nawet pojedynczych odcinków. Najbardziej znanym przypadkiem jest słynna “Gra o Tron” HBO, gdzie taka sytuacja miała miejsce kilkukrotnie, w przypadku takich postaci jak Daario Naharis (Eda Skreina zastąpił Michiel Huisman), Beric Dondarrion (pałęczkę po Davidzie Michaelu Scott'cie przejął Richard Dormer), a także rzadziej pojawiających się, ale istotnych bohaterów, takich jak choćby Nocny Król. Podczas gdy realizatorzy “Mody na sukces” tego typu zdarzenia nazywają: “typowym poniedziałkiem w biurze” zwykle są z nimi związane ogromne problemy, bo widzowie zdążyli się już przyzwyczaić do dobrze sobie znanych twarzy. Teraz nową historię piszą włodarze Netflixa, stojący przez niezwykle trudnym zadaniem. Trudno sobie bowiem przypomnieć, by włodarze serialu o tak wielkiej, globalnej marce jak “Wiedźmin” musieli zmagać się z zastąpieniem aktora, który w trzech dotychczasowych sezonach zagrał tytułowego bohatera.
Informacja o tym, że Henry Cavill nie zagra już w kolejnych odcinkach serii wywołała poruszenie nie tylko w jego fandomie, co oczywiście uruchomiło przeróżne teorie na temat tego, dlaczego gwiazdor podjął taką decyzję. W ruch poszły oczywiście polskie fora, z lubością twierdzące, że tak wielki fan, nie tylko serii gier, ale również całego pięcioksięgu autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, nie mógł znieść, tego co showrunnerzy zrobili z jego ukochanym uniwersum, zwłaszcza iż w tym samym czasie gruchnęła wiadomość o tym, że nie jest on widziany również w roli Supermana w DCEU, co wykluczyło problem z wyjątkowo napiętym terminarzem. Tacy odtwórcy jak Henry Cavill są jednak mocno rozchwytywani. Już na początku przyszłego roku do kin wchodzi inna superprodukcja, gdzie gra on ważną rolę, czyli “Argylle - Tajny szpieg” Matthew Vaughna, a sympatyczny aktor ma się wcielić także w samego Connora MacLeoda, w reboocie “Nieśmiertelnego”, przygotowanego przez Chada Stahelskiego.
W niewygodne buty prawdziwego specjalisty od wiedźmińskiego fachu wchodzi więc właśnie Liam Hemsworth. Z jednej strony odtwórca już dobrze znany, bo mający na swoim koncie występy w pierwszej serii “Igrzyska śmierci”, a widziany także w “Niezniszczalnych 2”, co biorąc pod uwagę charakter tego cyklu należy uznać za pewnego rodzaju nobilitację. Z drugiej jednak nie należy ukrywać tego, że Liam znajduje się w cieniu swego o wiele bardziej znanego, starszego o siedem lat brata Chrisa. Globalnie rozpoznawalnego nie tylko za sprawą roli Thora w MCU, ale ostatnio również dzięki netflixowej serii o Tylerze Rake. “Wiedźmin” to jednak niewątpliwie jego życiowa szansa, ale również ogromne ryzyko, biorąc pod uwagę choćby to, jak lubiany w swej roli był Cavill. Najwięcej zależeć tu powinno od tego w jaki sposób scenarzyści wyjaśnią widzom tę zmianę, a z tym mogą być problemy.
Ale z tym multiwersum to dajcie spokój, kto to słyszał…
Produkcję czwartego, jak również piątego sezonu, potwierdzono w sierpniu 2022 roku i długo wydawało się, że będzie on miał premierę już w trakcie następnych dwunastu miesięcy. Oczywiście włodarze Netflixa mieli świadomość zbierających się nad całą branżą ciemnych chmur, w postaci nieuchronnego strajku scenarzystów, a później też aktorów. Rozwiązaniem kłopotu - podobnie jak w przypadku “Rodu smoka” - miał być jednak fakt, iż większość członków ekipy realizującej produkcję obowiązywały brytyjskie kontrakty, a zatem większa część scenariusza tej odsłony była przygotowywana już w momencie wybuchu amerykańskiego protestu. Wkrótce okazało się, że prace nad tytułem zostały przesunięte na 2024 rok, a choć dokładne powody tej decyzji nie są znane, to jednak wszyscy obserwatorzy wiążą ją ze strajkiem za Oceanem.
Udział w realizacji nowego sezonu potwierdziło większość aktorów znanych z dotychczasowych odsłony, czyli Anya Chalotra, grajaca Yennefer, Freya Allan jako Ciri i wcielający się w Jaskra Joey Batey. W obsadzie znajdą się również Eamon Farren jako Cahir, a także Meng’er Zhang jako mająca coraz większe znaczenie dla serii Milva. Najwięcej kontrowersji budzi jednak rzecz jasna to w jaki sposób twórcy postarają się wytłumaczyć fakt, iż w Geralta od tej pory wcieli się inny aktor. O tej sprawie wypowiadał się w mediach, pracujący na planie nowego sezonu, Tomasz Bagiński. “Mamy bardzo, ale to bardzo dobry pomysł na to jak przedstawić nową wersję Geralta, którego zagra Liam. Nie mogę jednak głębiej wejść w te kwestie, aby nie zdradzać zbyt wiele i nie zepsuć tym samym zabawy widzom” - powiedział znany polski reżyser w wywiadzie, dodając, że wszystko kręci się wokół “wielu światów i różnych punktów widzenia”.
Spora grupa fanów uważa, że za tymi zapewnieniami kryje się dobrze znana, kojarzona już choćby dzięki MCU, teoria multiversum, mocno kłócąca się z literackim pierwowzorem. Część serwisów podstaw do tego typu podejścia poszukuje również w twórczości Sapkowskiego, głównie w wydanym po raz pierwszy w 2013 roku “Sezonie burz”. Nie od dziś jednak wiadomo, że w zespole tworzącym scenariusz do kolejnych odcinków serialu Netflixa są ludzie, którzy - delikatnie mówiąc - nie przepadają nie tylko za twórczością polskiego pisarza, ale również za grami. Świadczy o tym dawna wypowiedź pracującego nad tą produkcją Beau DeMayo, który przyznał to, na marginesie dyskusji o nowej pozycji, którą się zajmuje, czyli “X-Men 97”. Na ten wywiad błyskawicznie zareagowała sama Lauren Hisrich, twierdząc, że sama nigdy nie kpiła z prozy autora pięcioksięgu, ale fani wiedzą swoje, bo dotychczasowe trzy sezony tej produkcji dość dobrze pokazały, że wizja twórców tego niezwykle popularnego serialu, daleko odbiega od tego, co zostało zawarte w powieściach.
Hanza, Szczury i loża czarodziejek
Start realizacji zdjęć do czwartego sezonu “Wiedźmina” jest planowany na pierwszą połowę 2024 roku, a jeśli tak rzeczywiście się stanie, wiele wskazuje na to, że nowa odsłona będzie miała swoją premierę w pierwszym kwartale 2025 roku. Jej fabuła ma zostać rozdzielona na trzy duże wątki. Najważniejszym z nich mają być rzecz jasna losy wiedźmińskiej hanzy, do której prócz Geralta należeć będą Dandelion, Milva, Cahir, Angouleme, a także ulubieniec dużej części sympatyków serii, wampir Regis. Najbliższe miesiące powinny upłynąć pod znakiem oczekiwania na wiadomość kto wcieli się w tego bohatera, świetnie ukazanego nie tylko w dziele Sapkowskiego, ale również w grach CD Projekt Red. Nie wybrano jeszcze również odtwórców ról Zoltana i Angouleme.
Pojawiły się za to plotki odnośnie wyboru aktora do roli Leo Bonharta. Słynnego łowcy nagród i płatnego zabójcy, który dostał zlecenia na odnalezienie Ciri. Jego postać związana jest również ze spin-offem do głównej serii, o którym wiadomo od grudnia 2022, dotyczącym grupy Szczurów, których nemezis staje się właśnie wspomniany antybohater. W rzeczonej miniserii w rolę Brehena ma się wcielić sam Dolph Lundgren, a zagrać mają w niej również, pojawiający się już w głównej serii, Ben Radcliffe, Fabian McCallum i Connor Crawford. Coraz więcej wskazuje na to, że polować będzie na nich Sharlto Copley, dobrze znany choćby z “Dystryktu 9”, “Hardcore Henry” czy “Drużyny A”. Trzecim wątkiem obok hanzy i wspomnianych tu bohaterów, mają być oczywiście losy Yennefer i loży czarodziejek. Coraz większą rolę powinien zacząć pełnić również Vilgefortz, a grający go Mahesh Jadu został akurat bardzo dobrze obsadzony.
Włodarze Netflixa mogą się zatem niepokoić o to, jak fani serii przyjmą zmianę aktora grającego głównego bohatera, zwłaszcza iż oceny trzeciego sezonu pokazują, że nie został on przyjęty tak ciepło jak choćby poprzedni. Zdają się oni jednak nadal mocno wierzyć w markę franczyzy, bowiem ogłoszono już, że powstanie także piąty sezon, który ma zostać nakręcony w tym samym czasie co czwarty, a mimo fatalnych not dla niesławnego “Rodowodu krwi” streamingowy gigant nadal stawia na rozwijanie uniwersum poprzez spin-offy do głównej serii. Fakt ten pokazuje jak duży potencjał tkwi nadal w świecie wykreowanym przez Andrzeja Sapkowskiego, którym zafascynować się mogą równie mocno niedzielni fani gatunku fantasy, jak i ci bardziej wymagający odbiorcy, którzy czekają raczej na premierę nowej gry CD Projekt Red, co oczywiście nie powstrzyma ich od tego, by na którymś z forów lub profili na serwisach społecznościowych ponarzekać na poziom nowych odcinków.
Przeczytaj również
Komentarze (48)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych