Bukmacher (2023) - recenzja, opinia o pierwszych 2 odcinkach serialu [HBO]. Nowy serial Chucka Lorre'ego
Bukmacher tradycjonalista i jego ochroniarz starają się prowadzić interes w dzisiejszych czasach, kiedy hazard jest legalny niemalże w całych Stanach Zjednoczonych, a nawet odezwanie się do kogoś w niewłaściwy sposób może sprawić, że nikt już nigdy nawet nie splunie w twoją stronę, nie mówiąc już o jakichś pobiciach, czy innych przykrych sytuacjach, które są niemalże codziennością dla operującego poza granicami prawa przedsiębiorcy. Nie ma lekko.
Chuck Lorre to facet, który jak mało kto potrafi stworzyć intrygujący koncept, rozbawić widza często niepoprawnym humorem (za co krytycy często jadą go w recenzjach, bo wstyd im przyznać, że ich też to bawi), po czym... Zajechać tenże koncept na śmierć, bo nigdy nie wie kiedy skończyć. Był taki moment w moim jeszcze względnie młodym życiu, że uwielbiałem zarówno "Dwóch i pół", jak i "Teorię Wielkiego Podrywu". Ten pierwszy bardzo szybko zszedł na psy, kiedy Chuck i Charlie Sheen przestali się kolegować (choć wcale nie natychmiast!), podczas gdy ten drugi stał się z czasem tak okrutnie złośliwy i nieprzyjemny, że zupełnie odechciało mi się go oglądać. Pora jednak na nowe rozdanie! "Młody Sheldon" dobiega końca, wojenny topór między Lorre'em, a Sheenem zakopany! I po dwóch odcinkach wierzę, że ten nowy projekt może się udać!
Największą zmianą dla Chucka jest niewątpliwie format serialu, do którego - w pewnym sensie - przygotowywał się już swoimi ostatnimi projektami, jak "Młody Sheldon" i "Metoda Kominsky'ego". Mianowicie to nie jest sitcom, a serializowana, ośmioodcinkowa fabuła. Jasne, wciąż przede wszystkim ma być zabawnie, ale tym razem ciągłość wydarzeń jest znacznie bardziej wyczuwalna (małe niedopowiedzenie, biorąc pod uwagę, że drugi odcinek zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończył się pierwszy). Wymusza to zmianę podejścia do pisania scenariuszy, ale to dobrze - przynajmniej nie za prędko zrobi się repetytywnie - choć rozpisanie fabuły wokół, ekhem, miejsca pracy i tak pozwala na pewną ilość powracających gagów, jak chorująca na boku grzybki siostra głównego bohatera. Ale o czym to w ogóle jest, zapytasz może?
Bukmacher (2023) - recenzja, opinia o pierwszych 2 odcinkach serialu [HBO]. Sitcom udający, że jednak nim nie jest
Pewnym problemem "Bukmachera" może być fakt, że z jednej strony ma strukturę telewizyjnego dramatu, z drugiej po dwóch odcinkach mam wrażenie, że wygodniej by mu było w ramach klasycznego sitcomu. Danny (Sebastian Maniscalco) po prostu kręci się po okolicy ze swoim kolegą i pracownikiem, byłym zawodnikiem NFL, Rayem (Omar J. Dorsey) i stara się robić interesy. Tu próbuje od kogoś odzyskać pieniądze, tam przyjmuje jakiś zakład. Jeśli chodzi o intrygę, to pierwszy odcinek zdaje się w dużej mierze stać w miejscu. Przynajmniej do finałowej sceny, która kończy się iście wybuchowo. Później jednak bierzemy się za drugi, już dostępny odcinek i po kilku minutach stresu fabuła ponownie wraca do statusu quo. Nic konkretnego się nie dzieje.
Niby nie ma w tym nic przesadnie złego, zwłaszcza biorąc pod uwagę komediowy charakter serialu, ale skoro już decydujemy się na dłuższą formę fabularną, to dobrze byłoby nadać jej jakiś kierunek, cel do którego będziemy przez tych osiem odcinków zmierzać. Po obejrzeniu 25% całego sezonu wciąż nie wiem, czego właściwie chce główny bohater (może poza spokojem), jaki jest plan. To powiedziawszy, trzeba przyznać, że te ranadomowe, krótkie historie, które przydarzają się w pierwszej godzinie naszym bohaterom są całkiem zabawne. Z jednej strony otrzymujemy dosyć mroczne, będące niemal przestrogą historie ludzi, którzy totalnie zagubili się w hazardzie i stopniowo tracą wszystko - w jednym wypadku nawet życie, co z jednej strony jest dramatyczne, z drugiej komediowy timing Lorre'ego pozwala się pośmiać wszystkim tym, dla których czarny humor nie jest odrzucający. Z drugiej strony otrzymujemy tonę gościnnych występów - w tym nawet samych Charlie'ego Sheena i Angusa T. Jonesa z "Dwóch i pół" - a sercem całego serialu jest dobroduszność i nieziemski wręcz pech postaci Danny'ego, czyli akurat tych dwóch cechach, w których grający go Maniscalco odnajduje się bardzo dobrze.
Bukmacher (2023) - recenzja, opinia o pierwszych 2 odcinkach serialu [HBO]. Dobry mix złośliwości i dobroduszności
W ogóle obsada serialu robi bardzo przyjemne pierwsze wrażenie. Maniscalco ma z jednej strony twarz włoskiego zakapiora, z drugiej jest raczej ekspresyjnym, wyrażającym się fizycznie facetem, co bardzo pomaga przekazać jego frustrację w jednych scenach i strach w drugich. Partnerujący mu Dorsey jest znacznie bardziej stonowany, ogarnięty, wyluzowany. Razem tworzą bardzo klasyczny duet, który widzieliśmy na ekranie już setki razy. Ale trzeba przyznać, że ten mix po prostu działa, więc nie ma co się czepiać. Zwłaszcza, że istotne są detale i tak jak pod względem aktorskim nie ma na razie za bardzo za co chwalić Dorseya, tak jego postać, samo to co o niej wiemy, już teraz potrafi szczerze ubawić. Nie dość, że jest cholernym dzieciorobem (dziesiątka dzieci z różnymi kobietami), nie dość, że ma wymagającą, przekomiczną babcię (Arnetia Walker), której bardzo nie podoba się, że odkąd wnuczek nie gra już w futbol, ona nie może mieszkać w swojej wypasionej willi, kupionej oczywiście za jego pieniądze, to jeszcze łączy go szczególna relacja z siostrą Danny'ego, Lorraine, brawurowo zagraną przez Vanessę Ferlito. Bardzo zabawny - jak zawsze zresztą - jest również Jorge Garcia jako kierowca taksówki i przy okazji ex-diler, który nieszczęśliwie stracił pracę, po tym jak Kalifornia zalegalizowała zioło.
Oczywiście nie wszystkie gagi są tak samo zabawne. Miejscami żarty są trochę zbyt oczywiste albo widz rozumie, że ogląda właśnie scenę, która ma śmieszyć, ale czegoś jej brakuje, może innego montażu, może lepszej reżyserii, jakiegoś takiego ducha, który pozwoliłby żartowi odpowiednio wybrzmieć. Wydaje mi się, że humor Lorre'ego potrafi być czasami odrobinę zbyt złośliwy dla jego własnego dobra, choć akurat w przypadku serialu o nielegalnej bukmacherce pasuje znacznie lepiej niż w produkcji o kilku aspołecznych nerdach. No i szanuję to, że Chuck nie boi się śmiać z rzeczy, których dzisiaj większość Hollywood już by nie tknęła. Jest samobójstwo, jest osoba transpłciowa, strach przed miejscem, bo to "czarna dzielnica". Zwykle tematy te poruszane są z głową, nie są puentą gagu, a jedynie materiałem, dzięki któremu - najpewniej - to głównemu bohaterowi oberwie się za brak taktu, czy coś w podobie.
Nie sądzę aby "Bukmacher" okazał się być takim hitem, jak poprzednie produkcje Chucka, ale jest w tym projekcie potencjał. Jeśli ktoś ma ochotę na nieskomplikowaną, lekką komedyjkę w starym stylu, to może śmiało dać "Bukmacherowi" szansę. Nie jest idealnie, ale dzięki sympatycznym postaciom i ogólnie niezłym gagom odcinki, litościwie przycięte do zgrabnych dwudziestu minut, lecą szybko i przyjemnie. Ja zdecydowanie sprawdzę go przynajmniej do końca tego sezonu.
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych