One Piece

One Piece doczeka się odświeżenia! Czy rzeczywiście go potrzebuje?

Kajetan Węsierski | 28.12.2023, 10:00

Ah ten One Piece… Kawał mojego życia, jakby nie spojrzeć. Pamiętam moje pierwsze zetknięcie z Luffym w czasach gimnazjum, a później wpadnięcie we wszystko po uszy jeszcze w liceum, gdzie trafiłem na świetnego nauczyciela języka niemieckiego - zapalonego fana japońskiej popkultury, a w szczególności serii od Eiichiro Ody. Ileż wtedy dyskutowaliśmy o wątku z rybo-ludźmi! 

Tamten okres zbiegł się dodatkowo z premierą polskiej wersji mangi, za którą do dziś odpowiada ekipa z JPF, a która pchnęła mnie w kierunku czytania oryginału, jako dodatku do cotygodniowego śledzenia nowych odcinków. Zresztą, było co nadrabiać, żeby przynajmniej dotrzeć do momentu, w którym byłem w animacji. A potem czekały mnie jeszcze rozdziały wykraczające poza ekranizację! 

Dalsza część tekstu pod wideo

I tak ciągnie się to do dziś. Cóż, słowo “ciągnie” jest tu dobrym określeniem, bowiem niekiedy tempo zdaje się wyjątkowo ślamazarne. Nigdy jednak nie określiłbym tej serii jako przeciągniętą. To po prostu… Taka już jest. A jeżeli zamierzacie zabrać się za One Piece, po miłej aktorskiej wersji od Netflixa, to musicie być na to gotowi. A może wcale nie musicie? W końcu nadchodzi odświeżenie! 

One Piece Remaster

Tak jest, bo to właśnie o nim chciałbym dziś napisać - nie o mojej historii z tą serią. Tyle miejsca nie mam, a dla Was zdecydowanie nie jest to temat, który przyciągałby uwagę. Przejdźmy więc do sedna. O odświeżeniu kultowego anime, które zadebiutowało na ekranach japońskiej telewizji już w 1999, pierwszy raz mogliśmy usłyszeć pod koniec trzeciego tygodnia grudnia, gdy głośna informacja obiegła Internet. I nieźle zaskoczyła! 

Co ciekawe, zapowiedź ukazała się z ramienia doskonale znanego studia WIT, a więc ekipy, która ma w swoim portfolio takie pozycje jak część “Ataku Tytanów”, doskonałą komedię “SPYxFAMILY”, czy jeden z większych fenomenów ostatnich lat, a więc “Sagę Winlandzką”. Wystarczy zobaczyć, na jakim poziomie stoją przytoczone pozycje w kontekście wizualnym, aby zrozumieć, że trudno tu o wtopę. 

Sama sytuacja jest jednak o tyle zaskakująca, że wspomniane studio zajmuje się raczej adaptacjami krótkimi i lubi rozkładać je na sezony. Daleko im do załogi działającej na długim dystansie, produkując nowe odcinki z tygodnia na tydzień, jak miało to miejsce lata temu przy tasiemcach. A jeśli mowa o długości, to w tym przypadku mówimy o kolosie, albowiem oryginalna animacja zbliża się powoli do 1100 epizodów! 

Jeśli jednak dodamy, że całość ma powstawać we współpracy z Netflixem (i właśnie tam się ukazać - co zapewne jest pokłosiem ciepłego przyjęcia live-action), możemy spodziewać się podziału na sezony, które będą pojawiały się co kilka miesięcy. Dla samego studia jest to projekt gargantuiczny, ale niewątpliwie bardzo wdzięczny. A jeżeli uda się go odpowiednio przedstawić, to takim wpisem w CV nikt nie pogardzi. One Piece to legenda! 

Czy potrzebujemy? 

Tu natomiast wchodzi kolejna kwestia, która bardzo często przewija się w różnego rodzaju dyskusjach od momentu wspomnianego ogłoszenia Studia WIT. Czy my potrzebujemy takiego odświeżenia? Przecież “One Piece” wciąż przyciąga miliony fanów. Przecież cały czas cieszy się ogromną popularnością. Przecież wątek z Krajem Wano wygląda świetnie pod względem animacji… 

Cóż, jest w tym wszystkim oczywiście sporo prawdy, ale skupmy się na ostatnim z przytoczonych argumentów (poważnie trafiłem na niego kilkukrotnie surfując po Twitterze/X). Faktem jest, że obecnie One Piece wygląda naprawdę nieźle, a taka walka Kaidou z Luffym to uczta dla oczu, ale wystarczy odpalić sobie pierwsze odcinki - choćby sagę East Blue, którą adaptował pierwszy sezon aktorskiego serialu. Wygląda to znacznie gorzej. 

Czuć archaizmy i nie da się tego pominąć. A zanim dojdziemy do obecnych wydarzeń, prawdopodobnie minie jeszcze sporo czasów - nawet jeśli, co można śmiało założyć przy okazji odświeżenia dostaniemy znacznie większą dynamikę. Przyznam, że osobiście spodziewam się czegoś na wzór Dragon Ball: Kai, ale z jeszcze mocniejszym skondensowaniem materiału źródłowego. 

Wystarczy zresztą spojrzeć na wspomniane odświeżenie Dragon Ball Z i to, jak ciepło zostało przyjęte. Jasne, sytuacja była nieco inna, bo w tym przypadku mieliśmy remaster serii, która od lat była skończona, ale to wciąż był krok w ciekawym kierunku, który przyciągnął sporo nowych fanów Son Goku i przyjaciół. W tym przypadku, zwłaszcza przy promocji ze strony Netflixa, może mieć to nawet lepszy efekt! 

Reasumując… 

Jeśli miałbym jednoznacznie powiedzieć, czy potrzebujemy odświeżenia, to powiedziałbym, że tak. Nie dla tych, którzy od lat są z Luffym i załogą Słomkowych. Dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z tymi przygodami, albo odbili się przez animację rodem z lat 90. ubiegłego wieku. A popularyzacja samej serii, jak również całego anime, może mieć wyłącznie pozytywne skutki. 

Osobiście czekam i jestem bardzo ciekaw, w jaki sposób podejdą do tego twórcy. Mówimy tu przecież o naprawdę utalentowanym studiu, o znakomitej i bardzo wdzięcznej marce oraz o ogromnych zasobach finansowych Netflixa. Te trzy rzeczy, gdy się je połączy, mogą mieć fenomenalny efekt. I na to liczę. Wierzę, że popularność “One Piece” będzie tylko rosła, bo to jedno z tych dzieł, które na nią w pełni zasługują. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper