Hazbin hotel (2024)

Hazbin hotel (2024) - recenzja, opinia o 1. części serialu [Amazon]. Córka Lucyfera chce rehabilitować demony

Piotrek Kamiński | 24.01, 21:00

Ostra, wyrazista kreska, jak za czasów późniejszej świetności Cartoon Network, zwariowany, pełen wulgarnego humoru temat, pierwszej klasy casting i do tego oryginalny soundtrack absolutnie najwyższej próby. Piekielny musical - częściowo - zawitał na Amazon Prime!

Vivienne Medrano miała Hazbin hotel w głowie już od wielu, wielu lat. Mało tego, nie tylko w głowie! Oryginalny pilot serialu ukazał się na YouTube w październiku 2019 roku. Tam też można zobaczyć spin-off dzisiejszego serialu, pod tytułem "Helluva boss", czyli chyba pierwszy spin-off, który dorobił się dwóch sezonów, zanim oryginalny serial zdążył wypuścić choćby jeden. Trzeba jednak przyznać, że jak na "małą", jutubową produkcję, ten oryginalny pilot jest cholernie popularny, do dzisiaj mogąc pochwalić się ponad 95 milionami wyświetleń, a liczba ta jeszcze mocno wzrośnie teraz, kiedy pierwsze cztery, z zaplanowanych ośmiu odcinków serialu wjechały na Amazon Prime.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wbrew pozorom, to tło historyczne jest całkiem istotne dla lepszego zrozumienia dzisiejszego serialu. Bo widzisz, Medrano dostała od Amazona osiem odcinków na jak najlepsze przedstawienie szerszej widowni swojej wizji. Niby sporo, ale kiedy chcesz opowiedzieć historie tak wielu postaci, a do tego jeszcze osadzić ją na tle odwiecznego konfliktu piekła z niebem, dorzucić trochę rodzinnej dramy i nieoczekiwanych spojrzeń na dawno wyryte w kamieniu tematy, a ponad to wszystko nie zapomnieć zamieść musicalową konkurencję pod dywan dwa razy na odcinek, co odcinek, musisz działać tak szybko i skutecznie, jak to tylko możliwe. Tak więc pierwszy odcinek na Amazonie startuje już po oryginalnym pilocie - Angel Dust i Alastor są już w hotelu, tak samo Husk i Niffty. Niby da się obejrzeć tylko to, co na platformie Bezosa i z grubsza wszystko rozumieć (ja jakoś dałem radę), ale zdecydowanie lepiej mieć też ten dodatkowy kontekst sprzed ponad czterech lat - chociaż muzycznie dalej jest zauważalnie lepiej i warto mieć to na uwadze.

Hazbin hotel (2024) - recenzja, opinia o 1. części serialu [Amazon]. Całkiem dosłownie zwariowana załoga hotelowa 

Robimy reklamę

Sytuacja w piekle nie jest kolorowa. Świat na górze jest, jaki jest, więc coraz więcej i więcej zbłąkanych duszyczek ląduje u Lucyfera. Za dużo. Nie ma co z nimi robić, nie ma ich gdzie upychać, a i niebo nie jest zachwycone przewagą liczebną "czerwonych". Znaleziono więc rozwiązanie. Raz do roku aniołowie schodzą na dół w swoich złotych pojazdach i... Robią zasadniczo "noc oczyszczenia". Córka wiecznie nieobecnego Lucyfera i zaginionej przed siedmioma laty Lilith, Charlie Morningstar (Erika Henningsen) nie może już dłużej patrzeć, jak jej ludzie bezsensownie giną. Postanawia spróbować czegoś innego - gdyby rezydenci piekła mogli zrehabilitować się, można by ich wysłać do nieba. Mniej dusz w piekle, więcej w niebie - wszyscy zadowoleni. Przynajmniej w teorii. Przekucie tego pomysłu w czyny nie będzie takie proste, nawet dla córki szefa.

Prócz walczącej o emancypację straconych dusz Charlie, serial skupia się też na jej przyjaciołach i przy okazji pracownikach tytułowego hotelu. Jest więc Vaggie (Stephanie Beatriz), partnerka głównej bohaterki, raczej nerwowa i protekcjonalna dziewczyna. Jak na ironię, mimo że jej głosem jest jedna z najbardziej popularnych aktorek z całej obsady, jej postać raczej nie powala na ten moment głębią i złożonością, którymi już teraz może pochwalić się cała reszta. Bardzo jej zależy, stara się i... To tyle. Zobaczymy, co dalej. Następnie mamy pierwszego gościa hotelu, Angel Dusta (Blake Roman), słynną gwiazdę porno i amatora proszków o działaniu podobnym do tego, któremu zawdzięcza swoje demoniczne imię. Gra zdemoralizowaną łajzę, mimo że i jemu nie do końca podoba się sytuacja, w której się znalazł. Ciekawie dzięki temu wypada jego relacja z Huskiem (Keith David), sprowadzonym do hotelu barmanem o tajemniczej przeszłości, który ani przez sekundę nie kupował tej jego fasady. Stawkę zamykają Niffty (Kimiko Glenn), o której na ten moment da się powiedzieć tylko tyle, że jest totalnym hardkorem i Alastor (Amir Talai), jeden z baronów piekła, z niewyjaśnionych przyczyn pomagający Charlie. Facet ma w sobie odrobinę z Niego z "Atomówek", ale tylko gdzieś tam mgliście, w większości pozostając swoją własną, niebanalną postacią. Na przestrzeni tych czterech odcinków, niemal każde z nich dostanie swoją szansę aby zabłysnąć i uwierz mi, kiedy piszę, że zdecydowanie je wykorzystują. Numery "Poison" i "Loser, baby" absolutnie mnie zmiotły - tak muzycznie, jak i lirycznie.

Hazbin hotel (2024) - recenzja, opinia o 1. części serialu [Amazon]. Wygląda i brzmi obłędnie

Alastor

Tym, co może z początku trochę odrzucać co wrażliwszych widzów jest ostro wulgarny ton serialu. Wszyscy przeklinają na potęgę, grzmocą się, zabijają, przez chwilę widzimy nawet demoniczny kanibalizm. Osobiście nie jestem fanem szokowania widza, pchania jak największej ilości obrzydliwości na ekran, budowania humoru na słowach na K i na P. Mogą wspierać narrację, jasne, ale jeśli jedynym z czego mam się śmiać jest soczysty epitet jako puenta, to ja podziękuję. "Hazbin hotel", kiedy się nad nim trochę zastanowić, broni się przed taką krytyką całkiem skutecznie. Jasne, czasami "faki" są tam tylko po to, aby były, lecz częściej służą podkreśleniu czyjegoś charakteru, czy sytuacji, a biorąc pod uwagę, że znajdujemy się w piekle, kompletnie popsuci dewianci nie powinni nikogo specjalnie dziwić - pasują wręcz do klimatu. No i są materiałem, z którego Charlie będzie rzeźbić ich nowe ja.

Ale "Hazbin hotel" to nie tylko gagi i Angel Dust insynuujący (a czasami mówiący wprost), że zrobiłby komuś dobrze. To również porywająca intryga, pełna zagadek fabuła, którą po prostu chce się rozwiązać razem z bohaterami. Już pod koniec pierwszego odcinka spada na nas pierwsza bomba (co prawda dosyć prędko wytłumaczona w trzecim odcinku, ale wciąż). Do tego mamy tajemnicę miejsca pobytu Lilith - czy została porwana, uciekła, ukrywa się, bo walczy zakulisowo z wrogiem? Nie wiadomo. Tak samo jak nie wiadomo dlaczego jeden z najpotężniejszych demonów w piekle pomaga głównej bohaterce. To znaczy wiadomo - bo go ona bawi - ale to nie może być jedyny powód. Zbyt wiele poszlak wskazuje, że za kotarą kryje się jeszcze znacznie większa część tego wątku. Ten krótki czas trwania sezonu może, niestety, oznaczać, że nie poznamy odpowiedzi na wszystkie te pytania (i więcej) już w tym zestawie odcinków. Na przykład całkiem szybko zapoznajmy się z innym baronem piekła, odpowiedzialnym za telewizję Voxem, który raczej nie przepada za Alastorem. Problem w tym, że widzieliśmy go dosłownie w tym jednym odcinku i, biorąc pod uwagę ile jeszcze mamy napoczętych wątków, nie jestem przekonany, czy jeszcze zdążymy go lepiej poznać przed finałem.

"Hazbin hotel" brzmi i wygląda po prostu pierwszorzędnie. Wyraziste modele postaci i tła kojarzą się trochę z kanciasto-obłym stylem złotej ery Cartoon Network, podlanym animowaną wersją "Beetlejuice'a", ale jednak wyraźnie dzisiejszym. Charlie i Vaggie nie tylko zachowują się odrobinę jak Harley Quinn i Poison Ivy, ale też do pewnego stopnia przypominają ich bardziej odkręcone, demoniczne wersje. Zastosowana paleta barw, zamykająca się niemalże wyłącznie w odcieniach czerwonego/różowego z bielą i czernią dla kontrastu, sprawia, że całość natychmiast zyskuje swój własny, unikalny styl, a muzyka... Oh, panie! Teksty Sama Hafta praktycznie za każdym razem wrzucają widzowi ciarki na plecy, do tego świetna instrumentalizacja, będąca efektem wspólnej pracy kilku utalentowanych kompozytów i mamy hit. A właściwie to mnóstwo hitów - od bardziej piekielnych hitów z musicali Disneya, przez rockowe opery z najwyżej półki, na cholernie wpadającym w ucho jazzie kończąc. I choćby tylko dla tych muzycznych uniesień, twierdzę, że powinieneś dać nowej propozycji Amazona szansę. Kolejne odcinki będą ukazywały się do drugiego lutego. Dopiszemy jakoś wtedy ostatni akapit do tego tekstu. Do przeczytania wtedy!

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper