Podobało Wam się The Office? Obejrzyjcie 1670!
Będę z Wami szczery… Dość długo w życiu nie było mi po drodze z naszymi rodzimymi serialami. Za dzieciaka miałem fazę na kryminalne telewizyjne “hity” jak W11, czy tym podobne, ale to raczej niewinne guilty pleasure, niż jakościowy kawałek popkultury. Jakoś tak nie trafiał do mnie ten klimat - ani w filmach (wyłączając z tego oczywiście klasyki sprzed lat), ani w serialach, od których masowo się odbijałem.
W ostatnich latach coś jednak się ruszyło. Nie wiem do końca, kiedy zdążyło się to poukładać, ale obecnie - pokuszę się o odważne stwierdzenie - polska branża serialowa nie ma się absolutnie czego wstydzić na tle innych państw Europy. Ba, produkujemy dziś seriale, które są w stanie dorównać wielu amerykańskim i azjatyckim projektom. W kontekście jakości, zaczynamy coś znaczyć.
Mało tego, wydaje mi się, że każdy kolejny rok to postęp. Z roku na rok dostajemy seriale lepsze i dostajemy ich więcej. Przecież już w ubiegłym roku dalibyśmy radę spokojnie stworzyć TOP5 takich, które oferowały bardzo konkretny poziom. I to coś pięknego. Do tego stopnia, że dziś chciałbym porozmawiać o “czarnym koniu” ubiegłego roku w świecie seriali… O “1670”! Spóźniłem się na imprezę? Cóż, szlachta wybaczy!
Niespodziewany hit
To, że nigdy nie było mi po drodze z polskimi serialami to jedno, ale… Nie jestem też największym fanem produkcji, które rozgrywają się setki lat temu i nie mają w sobie choćby troszkę fantastyki. A jednak, ku mojemu zaskoczeniu, “1670” nie potrzebowało tego, by mnie wciągnąć. Ba - nie bałbym się wybrać tej produkcji na jedną z moich ulubionych w ubiegłym roku, a to niemałe wyróżnienie!
I to wszystko mimo faktu, że podchodziłem do całości z bardzo dużym dystansem i niespecjalnie chętny, by spróbować. Docierały do mnie liczne zachwyty z wielu stron. Czytałem bardzo przychylne recenzje, spotykałem się z zachwalaniem w mediach społecznościowych i komentarzach, a ponadto nawet wśród znajomych podczas rozmów przewijał się temat rzeczonej produkcji… Jak tu nie spróbować?
W końcu się przemogłem i… Wystarczyło właściwie pierwsze 30 minut, abym zakochał się w tym, jak ten świat został wykreowany. Po tym, gdy przeszły mi początkowe skurcze zażenowania, zacząłem chłonąć ten klimat i taplać się w tym samym błocie, w którym od rana do wieczora pracują chłopi zamieszkujący wieś Adamczycha (głównie tę mniejszą część - co należy zaznaczyć :)).
Gdy natomiast zaczynamy obserwować życie rodziny Jana Pawła i jego samego, to po prostu trudno nie czuć rozbawienia. Jasne, są gorsze i nieco przeciągnięte momenty, ale koniec końców mam wrażenie, że twórcy doskonale wiedzieli, co chcą osiągnąć i dali radę to zrobić. Ba - skorzystali z wielu doskonale znanych schematów, których połączenie (i osadzenie w XVII wieku) dało niesamowity efekt!
Niczym The Office?!
Wpadłem kilka tygodni temu, na platformie X, na wpis, który głosił coś w stylu, że “jeśli podobało Wam się The Office PL, to spodoba Wam się 1670 i jeśli podobało Wam się 1670, to spodoba Wam się The Office PL”. Mogłem trochę przekręcić, więc nie traktujcie jako cytat. Niemniej, sens jest zachowany - można łatwo wyczytać, iż w obu pozycjach możemy liczyć na bardzo zbliżone podejście do humoru.
I jest to prawdą. Tak się bowiem składa, że zabiegi, które nasze rodzime “The Office” doskonale zapożyczyło sobie z amerykańskiego, kapitalnie sprawdziły się także w omawianej w tym tekście produkcji. Nie mamy tu po prawdzie szefa firmy i jego pracowników, ale ojca rodziny - a jednocześnie szlachcica zarządzającego wioską (jej mniejszą częścią) - który bardzo mocno przypomina Michaela Scotta/Michała Holca.
Nie brakuje oczywiście dziewczyny, która ma uosabiać nowoczesność i walkę o równość. Jest jeden syn-kobieciarz, który stanowi stereotypowy przykład zbuntowanego młodzieniaszka uganiającego się za kobietami i nowoczesną muzyką, a także drugi, który - chcąc “pracować w szybko rozwijającej się i dochodowej firmie” wstąpił do kleru i został księdzem. Oczywiście łasy na kasę i względy ojca.
https://www.youtube.com/watch?v=gmn86IeFVic
A to nie wszystko - pozostają przecież także inni członkowie rodziny i liczni poddani, którzy wcale nie są tak puści i płytcy w kontekście ich kreatywnej budowy. To bohaterowie z głębią i niejednoznaczni, którzy bardzo często wpływają na ogólny, bardzo zabawny, wydźwięk poszczególnych scen i odcinków. Wszystko to w znakomitym przełożeniu naszych dzisiejszych czasów na realia 1670 roku.
Czy warto obejrzeć?
I chyba właśnie tak dobrane krzywe zwierciadło, które pozwala poprzez ramy komizmu zerkać na czyny oraz zachowania bardzo nam bliskie, sprawia, że tak dobrze się to ogląda i przyswaja. Jeśli więc zastanawiacie się, czy warto obejrzeć… Zdecydowanie tak! Niezależnie od Waszych preferencji, warto przynajmniej dać szansę. Już pierwszy odcinek skutecznie zarysowuje to, z czym będziemy mieli do czynienia przez następne siedem.
Dodatkowym bonusem jest to, iż nie mamy do czynienia z luźnymi epizodami, czy antologią. Poruszane tematy są oczywiście różne - od marszów równości, aż po polowania - ale jest kilka osi fabularnych, które się ze sobą łączą. A to sprawia, że można chłonąć odcinek po odcinku. I humor wciąż się nie wyczerpał, więc czekam na kolejne sezony. Udany powiew świeżości. Nie tylko wśród rodzimych seriali, ale także samego gatunku. Polecam!
Przeczytaj również
Komentarze (33)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych