Raking filmów Denisa Villeneuve'a, twórcy Diuny - od najgorszego do najlepszego
Choć Villeneuve oficjalnie debiutował w 1998 roku, wcześniej był już kojarzony dzięki serii krótkometrażowych filmów, które zapewniły mu prestiżową nagrodę Radio Canada, będącą właściwym startem w jego karierę. Już po swych dwóch pierwszych obrazach pełnometrażowych Kanadyjczyk zrealizował najlepiej dziś kojarzony short “Następne piętro”, z perspektywy czasu zdający się zapowiadać późniejszą, netflixową “Platformę”, opartą na bardzo podobnym pomyśle.
W ostatnich latach kino Denisa Villeneuve’a kojarzone jest przede wszystkim z wizualnym przepychem i wieloma oryginalnymi pomysłami, zbliżającymi jego twórczość do dorobku Christophera Nolana. Wielu krytyków, odnajduje w niej przede wszystkim motyw poszukiwania własnej tożsamości, na którym oparte są fabuły również jego czysto rozrywkowych produkcji, z którymi jednak niezwykle łatwo utożsamić się widzowi. Bez cienia przesady już dziś można powiedzieć, że przed Villeneuve’m zapewne wiele lat znakomitej kariery, a najbliższym jej punktem ma być - zapowiadana już od pewnego czasu - ekranizacja “Spotkań z Ramą” Arthura C. Clarke’a, po której zapewne odżyją porównania do jednego z jego mistrzów, czyli Stanleya Kubricka.
Maelstrom
Historia pewnej młodej, wyjątkowo pechowej kobiety, opowiadana przez rybę na chwilę przed opuszczeniem tego łez padołu - tak można streścić fabułę drugiego filmu Kanadyjczyka, który przyniósł mu międzynarodową sławę. Przede wszystkim ze względu na niezwykle interesującą stronę formalną tego dzieła, bo scenariusz od początku sprawia wrażenie przeładowanego, a bohaterowie nie wzbudzają sympatii widza. Z dzisiejszej perspektywy jest to przede wszystkim ciekawostka, na szczęście bowiem Villeneuve w późniejszym okresie nie kontynuował podobnych tematów, bo gdyby tak było, pewnie byłby dziś porównywany głównie do Jorgosa Lanhimosa.
32 sierpnia na Ziemi
Całkiem interesująca komedia romantyczna, która zaczyna się od wypadku głównej bohaterski, uświadamiającej sobie dzięki niemu czego tak naprawdę chce od życia, decydując się na zajście w ciąże ze swym najlepszym przyjacielem. Podczas wspólnej podróży do Salt Lake City zdążą oni dowiedzieć się o sobie wielu interesujących rzeczy. Obraz ogląda się dobrze, ale pewnym problemem jest to, że nosi on wyraźne cechy kina twórców, którymi Villeneuve inspirował się od początku i sam o tym wspominał, czyli w tym wypadku głównie braci Coen, Paula Thomasa Andersona, a troszkę również Woody Allena.
Wróg
Scenariusz do tej produkcji oparto na powieści Jose Saramago, a opowiada ona o prowadzącym nudne, mieszczańskie życie mężczyźnie, który niespodziewanie pewnego dnia dostrzega w ujęciu telewizyjnym mężczyznę łudząco do niego podobnego i postanawia go odnaleźć. “Wróg” to prawdopodobnie najbardziej polaryzujący opinię publiczną obraz Villeneuve’a, głównie za sprawą skomplikowanej historii i podobieństwa do twórczości Davida Lyncha, która dla niektórych jest wadą, a dla innych zaletą, podobnie jak bardzo specyficzna kolorystyka i faktura zdjęć w tym filmie.
Politechnika
Scenariusz do tego filmu został oparty na prawdziwych wydarzeniach z 1989 roku, w trakcie których do tytułowej uczelni wtargnął uzbrojony w karabin chłopak, rozkazując mężczyznom opuszczenie budynku, mając zamiar zabić znajdujące się w nim studentki. Villeneuve unika schematów, znanych choćby z wcześniejszego “Słonia” Gusa van Santa, do którego “Politechnika” rzecz jasna była porównywana najczęściej, tworząc obraz, który nie ocenia motywacji sprawcy, a zajmuje się również kwestią poczucia winy za niewystarczającą odpowiedź na działania zbrodniarza.
Labirynt
Na poziomie samego scenariusza film z 2013 roku prezentuje się jak jeden z najbardziej standardowych przedstawicieli thrillera, ufundowanego na klasycznym motywie uprowadzenia dwójki małych dzieci i oczywiście ich poszukiwania. Twórców bardziej niż sama intryga interesuje jednak to w jaki sposób zdarzenie wpływa na zachowanie zwykłych ludzi, będących dotąd członkami sprawnie funkcjonującej społeczności, której przedstawicielem jest tu ojciec jednej z dziewczynek, grany przez Hugh Jackmana. Australijczyk tworzy tu jedną z najlepszych ról w swojej karierze i także dzięki niemu obraz trzyma w napięciu do samego końca.
Arrival
Kino inwazyjne z lingwistyczną wkładką. Villeneuve inaczej niż choćby Jordan Peele, który w swym niedawnym “Nope” w niezwykle oryginalny sposób podszedł do jednego z najpopularniejszych podgatunków filmowej fantastyki naukowej, postawił na akcentowanie porozumienia pomiędzy ludzkością i przybyszami z kosmosu, starającymi się przekazać mieszkańcom Ziemi technologię, która pozwoli im nie tylko żyć ze sobą w zgodzie, ale także poradzić sobie z indywidualną stratą. Strona audio-wizualna tego filmu jest znakomita i oglądając “Diunę” można wskazać konkretne fragmenty, w których widać wpływ “Arrival”, a choć okrutnie naiwne, pacyfistyczne przesłanie potrafi mocno rozdrażnić, zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy, obraz ten ma wielu zwolenników, którzy wskazują go jako największe osiągnięcie kanadyjskiego reżysera i są ku temu dobre argumenty.
Sicario
“Sicario” to kolejny w karierze Denisa Villeneuve’a z pozoru oczywisty film, który od początku jednak skrywa pytania o obecność w całej historii dwójki bohaterów: granych rzecz jasna przez znakomitych Emily Blunt i Benicio del Toro. Scenariusz autorstwa Taylora Sheridana, który tuż po premierze w 2015 roku często rozliczany z różnego rodzaju mielizn i naiwności, z jednej strony jest obliczony na wygenerowanie kilku niezwykle emocjonujących i mistrzowsko zrealizowanych sekwencji (jak choćby ta na granicy czy podczas pamiętnego posiłku), a z drugiej przenika go cynizm, z jakim wielu kojarzy działania amerykańskich służb w krajach granicznych, obecny później w śladowych ilościach choćby w serialu "Narcos", którego uosobieniem jest tu zwłaszcza postać grana przez Josha Brolina.
Diuna
Pierwsza część ekranizacji epickiej powieści Franka Herberta to przede wszystkim świadectwo niesamowitego rozwoju reżyserskiego Villeneuve’a, bo w wielu scenach widać to jak bardzo potrzebne było mu rozwijanie dwóch poprzednich produkcji, również należących do gatunku science fiction. Jego “Diunie” absolutnie nie można zarzucić tego, na co często narzeka się w przypadku współczesnych superprodukcji, bo tu czuć, że spory budżet został wykorzystany w pełni. Dodajmy do tego świetnie dobranych aktorów i wiele oryginalnych pomysłów i można wybaczyć tej produkcji pewne poważne ograniczenia, wynikające z formatu. Także końcówka drugiej części przygotowuje widza na nadejście kolejnej.
Blade Runner 2049
Wielu twierdziło, że realizując ten projekt Villeneuve porywa się z motyką na słońce, biorąc pod uwagę status jakim cieszy się prawdziwy klasyk science fiction w reżyserii Ridleya Scotta, który jednak tuż po premierze wcale nie miał przecież dobrej prasy. Kanadyjczyk nie tylko jednak rozwinął kilka bazowych kwestii, które postawił obraz z 1981 roku, sprawiających zresztą, że nawet gustujący w zupełnie innych obrazach Krzysztof Zanussi uznawał “Blade Runnera” za absolutne arcydzieło, ale też skierował samą opowieść na zupełnie inne tory. Po raz kolejny pokazał również absolutnie bezbłędną intuicję do obsadzania aktorów, bo błyszczy tu nie tylko Ryan Gosling, ale nawet odtwórcy, którzy otrzymali zdecydowanie skromniejsze role, tacy jak Dave Bautista czy Ana de Armas.
Pogorzelisko
Choć Villeneuve’a kojarzymy dziś przede wszystkim z wystawnymi widowiskami fantastycznymi, za jego najlepszy film wielu (w tym również ja) uznaje tę rodzinną historię dwójki bliźniąt, którzy po śmierci w testamencie dziedziczą informacje o tym, że mają brata, a także to, że ich ojciec wciąż żyje, jak również prośbę, by ich odnaleźć i dostarczyć dwa zapieczętowane listy. Podróż jaką odbędą zakończy się odkryciem przerażającej prawdy, nie tylko na temat ich losów, ale także historii wielu miejsc, w których miały miejsce konflikty zbrojne, co podkreśla dodatkowo fakt ukrycia przed widzem tego gdzie de facto toczy się akcja samego filmu.
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych