Graliśmy w Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes. Fani Suikodena będą zachwyceni
„Duchowy spadkobierca” to moje ulubione określenie wykorzystywane przez niezależnych twórców, zbierających na swoje gry za pomocą różnych zbiórek. Gdy ekipa Rabbit & Bear odpalała kickstarterową zbiórkę na Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes, chwaląc się zaangażowaniem w projekt twórcę serii Suikoden — Yoshitakę Murayamę — nikt nie spodziewał się, że Konami postanowi odświeżyć dwie pierwsze odsłony Suikodena.
Czy w takim wypadku zasadnym nie jest pytanie, czy warto nadal sprzedawać Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes określeniem spadkobiercy, czy może lepiej spojrzeć na projekt świeżym, oderwanym od kultowej marki okiem?
Po ograniu pięciogodzinnego (mniej więcej) dema udostępnionego przez wydawcę gry, ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć, gdyż siłą Suikodena była historia i bohaterowie, których mogliśmy zrekrutować. Tutaj może być podobnie, jednak taki mały wycinek to za mało by ferować wyroki.
Cień Suikodena na każdym kroku
Jeśli dla Was Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes ma być po prostu szóstą odsłoną serii Konami, to możecie wrzucić sobie tytuł na listę zakupową i poczekać do premiery, bo wszystko wskazuje na to, że tak po prostu będzie. W dostępnym na potrzeby testu wycinku gry poznajemy głównego bohatera (Nowa), wraz z paroma towarzyszami, którzy wyruszyli w świat, by zaznać niesamowitych przygód. Pierwsze zadanie, jako zespołu najemników, to zbadać tajemnicze ruiny, współpracując z wysłannikami królestwa. Po wykonaniu zadania dostałem nieco więcej swobody, gdyż celem do wykonania było „zbierz nowych rekrutów do straży”.
Podejrzewam, że poważny główny wątek fabularny będzie uzupełniany przez zróżnicowane, często luźniejsze historie związane z bohaterami, których będziemy mogli zrekrutować. W demku przykładowo musiałem ubić pięć dzików, by dołączył do mnie okoliczny łowca. Gdy pomogłem młodej, nieco zdziwaczałej dziewczynie pokonać okoliczne monstrum, skala infantylności scen niebezpiecznie zbliżała się do granicy mojej tolerancji.
Nie chcę przekładać demka na pełniaka, zwłaszcza w takim wypadku, jednak wydaje mi się, że na scenariusz raczej nie będziemy narzekać. Dialogi nie są złe, pisane prostym, łatwym do przyswojenia językiem.
Scenka, walka, 3 kroki i dwie scenki wypchane dialogami
Jest jednak w Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes coś, co od razu mi nie pasowało. Tempo rozgrywki. Dokładnie to nadmiar scenek i dialogów w stosunku do czystej rozgrywki. Nie przeszkadza mi, gdy gra rzuca mi w twarz parominutowymi dialogami i scenkami wprowadzającymi mnie w meandry fabularne. Jednak gdy w trakcie rozgrywki co parę kroków odpala się scenka, gdzie postacie wymieniają się paroma zdaniami, to zaczyna mnie to drażnić. Mamy 2024 rok i nie ukrywam, że takie rozwiązanie mocno irytuje, bo spokojnie część tych dialogów można wrzucić jako pogadanki w tle (które są w Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes obecne!).
Jedyną szansę widzę w tym, że to forma wprowadzania gracza (choć rozciągnięta na ~2h) i wraz z postępami fabularnymi twórcy przestaną nas wybijać z rytmu i nie będą nam co chwilę przerywać eksploracji.
O rozgrywce mogę napisać tyle, że to praktycznie kopia Suikodena, głównie, jeśli chodzi o walkę. W starciach bierze udział maksymalnie sześć postaci rozstawionych w trzech rzędach. Na początku każdej walki decydujemy, czy wydajemy komendy ręcznie, czy korzystamy z automatu, którego możemy ustawić w menu poza starciami. Nie jest to system Gambitów z FF XII (w moim odczuciu nadal niedościgniony), pozwala jednak na ustawienie wielu warunków i reakcji na nie ze strony postaci. Dodatkowo w niektórych starciach dochodzą akcje kontekstowe, które pozwalają na przykład uniknąć ataków bossa.
Same starcia są dynamiczne, mocno stawiają na wykorzystywanie specjalnych ataków, które zdobywamy z run, a jako zasób wykorzystują łatwo odnawialne punkty SP. Do tego dochodzą drużynowe ataki, gdy wybrane postacie nawiążą ze sobą wystarczająco mocną więź. Warte zaznaczenia jest także, że opcje obrony przed atakami różnią się od postaci. Część z nich po prostu się broni podnosząc statystykę za to odpowiedzialną, inni zyskują większe prawdopodobieństwo uniknięcia wrogiego ataku. No i czasami bohater z większą liczbą punktów życia ochroni jednostkę, która mogłaby zginąć po otrzymaniu ciosu.
Wizualny misz-masz
Widziałem w Sieci określenie, że Eiyuden Chronicle: Hundred Heroes oferuje styl graficzny na modłę HD-2D, który znany jest z produkcji Square Enix. To opis nieco na wyrost, gdyż gra po prostu łączy ze sobą dwuwymiarowe sprite’y postaci (głównych i pobocznych) oraz trójwymiarowe tła i inne obiekty.
Na zrzutach nie wygląda to źle, w ruchu już nieco gorzej. Podejrzewam, że znacznie lepiej gra zaprezentuje się na przenośnym sprzęcie (Switch, Steam Deck) aniżeli dużym telewizorze, gdzie prostota modeli i otaczającego świata wali po oczach. Nie robię jednak z tego faktu wielkiego problemu — to gra niezależna i w tych kategoriach na nią patrzę. No i bądźmy szczerzy, oprawa wizualna w jRPG-u to dodatek do całości. Gdy reszta kuleje, to nawet najlepsza grafika tego nie nadrobi.
Na koniec jeszcze dodam, że demo było dosyć łatwe na standardowym poziomie trudności. Gra oferuje na samym początku opcję wybrania trudnego lub dostosowanie części jej aspektów pod siebie. W skrócie — jeśli chcecie, możecie zrobić sobie pod górkę od samego początku. W sam raz dla tych, którzy narzekają na zbyt łatwe gry.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych