SYNDUALITY: Echo of Ada - playtest gry. Postapokaliptyczne mechy bywają zawodne
Pierwsze informacje o projekcie SYNDUALITY, za który odpowiedzialne są studia wchodzące w skład holdingu Bandai Namco, pojawiły się w przestrzeni publicznej gdzieś w 2022 roku. Do tej pory opowieść o walkach mechów w postapokaliptycznym, futurystycznym świecie doczekała się light novelki, tomiku mangi oraz serialu anime. Teraz przychodzi czas na grę sieciową SYNDUALITY: Echo of Ada, której zamkniętą betę wydawca łaskawie nam udostępnił.
Nie jest chyba tajemnicą, że marka SYNDUALITY jest próbą odcięcia kuponów na ponownej popularności różnej maści produkcji z branży rozrywkowej, których przewodnim tematem są starcia wielkich robotów. Zresztą Armored Core VI: Fires of Rubicon udowodniło że wciąż istnieje potencjał w tej dziedzinie, przynajmniej jeśli chodzi o gry. SYNDUALITY: Echo of Ada, bazująca na sieciowej rywalizacji pilotów stalowych gigantów, stanowi odpowiedź studia Game Studio i Bandai Namco na wspomniane trendy i z ciekawością postanowiłem sprawdzić, czy warto czekać na coraz bardziej opóźniającą się premierę.
Początkowo oczekiwałem od gry choć trochę fabuły, ale niestety się zawiodłem, wielka szkoda, bo same podstawy wykreowanego futurystycznego świata są całkiem interesujące. Akcja przenosi nas do roku 2222 roku, czyli na 20 lat sprzed wydarzeń opowiedzianych w anime SYNDUALITY: Noir. Ludzkość z powodu toksycznego deszczu zmuszona była zejść pod ziemię, gdzie założyli kolonię zwaną Amasia. Tutaj też, pod wieloma względami, zbyt dobrze się nie dzieje, więc co bardziej obrotniejsi ludzi zaczęli powracać na powierzchnię w potężnych i masywnych mechach, w tzw. Cradlecoffins – Trumnach (w luźnym tłumaczeniu). Będą walczyć ze zmutowaną fauną i między sobą o przetrwanie, prestiż i pieniądze. Głównym obiektem pożądań są tu specjalne kryształy, będące źródłem energii, konieczne do funkcjonowania resztek społeczeństwa. Niestety, na chwilę obecną, brak większego umocowania fabularnego w wykreowanym uniwersum, niespecjalnie zachęca do większej eksploracji świata, nawet jak na typową sieciową strzelankę TPP.
SYNDUALITY: Echo of Ada – androidka i robot bojowy
Trochę historii przewija się wprawdzie w niektórych zlecanych nam zadaniach, ale to tyle. Sytuację nieco poprawia obecność naszej towarzyszki tzw. Magusa. Istota ta jest krzyżówką sztucznej AI z androidem i wróżką-pomocniczką, popularną w grach MMO. Bywa naszą niańką oraz przewodniczką, wspierając nas umiejętnościami specjalnymi i ratując z opresji. Wprawdzie wiele opcji konfiguracji wyglądu i aparycji nie ma, ale są wystarczające, by stworzyć sobie ulubioną moe-postać, jak to na gry z elementami anime przystało. Nawet ciągłe gadanie Magusa jest urocze i dodaje jej kolorytu. Ten pomysł akurat się twórcom udał i bardzo szybko przywiązałem się do swojej pomocnicy.
Na samym początku zabawy dostajemy własnego Cradlecoffina, a po krótkim treningu własną bazę, którą można rozbudować o wiele segmentów ułatwiających życie. Własną maszynę, rzecz jasna, również da radę modyfikować, ale dostępne opcje są mocno ograniczone. Następnie zostajemy obowiązkowo przypisani do specjalnej frakcji w grze, co ma pewne znaczenie dla rozgrywki. Musimy uważać, by nie ostrzelać własnych ziomków, bo kary są srogie i sami stajemy się na dłuższą chwilę odszczepieńcem. Tyle tylko, że wersja beta Synduality: Echo of Ada nie oferowała miejsc do swobodnej wymiany ognia pomiędzy graczami, więc na tą chwilę system PVP leży i kwiczy. Kto się wyłamie nie będzie miał po prostu w grze przez jakiś czas nic do roboty, bo liczba dostępnych zleceń drastycznie spadnie. Pozostaje więc, nieco przymusowa, współpraca z innymi w walce z zagrożeniami jakie tytuł oferuje, chociaż tutaj już nie miałem powodu do narzekania.
Wróćmy do tematów zleceń otrzymywanych od innych frakcji funkcjonujących w świecie gry. Nie ma tu żadnej filozofii i bazują na schemacie: przynieś-zabij-pozamiataj. Za ich realizacje oczywiście dostaniemy zapłatę, ale na dłuższą metę szybko się nudzą. Później wyjeżdżamy na powierzchnię, mając do wyboru w becie dwie wielkie mapy. Niestety ciężko się je przemierza i trzeba trochę poćwiczyć, by swobodnie nawigować ciężkim sprzętem pomiędzy przeszkodami. Problem stanowi też mała ilość wind, którymi da radę wrócić do naszej bazy, co potrafi być irytujące, gdy wracamy obciążeni łupem na resztkach baterii. W każdym razie koncepcja naszego Cradlecoffina nie została zbyt dobrze przemyślana, co negatywnie rzutuje na wrażenia z rozgrywki, o czym poniżej.
SYNDUALITY: Echo of Ada – sporo do naprawy
Po pierwsze nasz mech nawet sprintem porusza się stosunkowo powoli, co wprawdzie jak na kroczącą stodołę jest logiczne, ale potrzeba nieco cierpliwości, by do tego przywyknąć. Po drugie bateria zasilająca to jakieś kpiny, więc musiałem ze sobą nosić całkiem sporo „power banków”, co zajmuje miejsce w ekwipunku. Ponadto jak na stalowego giganta kierowana przeze mnie maszyna była strasznie delikatna i bardzo wrażliwa na obrażenia oraz uszkodzenia. Nieważne czy to szczęki zmutowanych Enderów, strzały bandytów, czy trujący deszcz lub upadek z większej wysokości - nasz poziom wytrzymałości gwałtownie spada. Wymuszało to na mnie baczną obserwację terenu i szukanie różnych osłon oraz kryjówek, chociaż robot takiego pokroju powinien znieść całkiem sporo. Jeśli zginiemy w walce tracimy wszystko, co posiadamy i zdołaliśmy zebrać - łącznie z ekwipunkiem. Na szczęście, by nie rzucać padem po ścianach, posiadany warsztat oferuje swoiste ubezpieczenie poszczególnych części, które odzyskujemy automatycznie w razie utraty, co bardzo mnie się przydało. Mech posiada też „bezpieczną kieszeń”, gdzie chronimy przedmioty przed utratą, ale jedna to za mało.
Wizualnie na PlayStation 5 SYNDUALITY: Echo of Ada zrobiło na mnie dobre wrażenie. Dostępne mapy wypełnia sugestywny postapokaliptyczny klimat, zwłaszcza gdy nadchodzi opad trującego deszczu. Mimo wszystkich trudności bardzo miło w takiej scenerii, od której czuć lekki powiew Tales of Arise, prażyło mi się z dwóch posiadanych broni do wszystkiego, co żyje w okolicy, zwłaszcza że celowanie jest całkiem wygodne. W obecnej, zamkniętej becie animacja działała jak należy, zarówno w rozdzielczości 4K - dostępnej w trybie Grafika, jak i w trybie Wydajność. Szkoda tylko, że wspomniane już ślamazarne ruchy posiadanego Cradlecoffina, dla wielu graczy mogą stanowić kolejną barierę zniechęcającą do zabawy.
Pomimo oparcia o własną, ciepło przyjęto franczyzę SYNDUALITY: Echo of Ada, jako gra sieciowa, w tym momencie nie spełnia wielu oczekiwań ani fanów anime, ani amatorów tego typu zabawy. Wprawdzie kilka pomysłów jest wartych uwagi i świadczy o tym, że tytuł ma potencjał, ale Game Studio, pracujące nad nim dla dla Bandai Namco musi włożyć jeszcze wiele wysiłku, by odniósł on sukces. Na razie produkcja sprawdza się jedynie jako wypad na krótką wirtualną przygodę ze znajomymi by zaliczyć kilka wyzwań, czy zdobyć kilka cennych przedmiotów. Mam nadzieję że to się zmieni, bo chciałbym z posiadanym Magusem spędzać więcej czasu.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych