Sand Land

Sand Land - ekranizacja mało znanej mangi twórcy Dragon Balla podbija Disney+

Kajetan Węsierski | 24.04, 21:30

Akira Toriyama był wielkim twórcą - osobiście nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Oczywiście najmocniej przemawia za tym stworzenie przez niego Dragon Balla, a więc zdecydowanie jednego z największych shonenów w historii - dla wielu pewnie nawet po prostu jednej z największych mang, już bez podziału na gatunki. Son Goku stał się przecież ikoną Kraju Kwitnącej Wiśni, a z ich znakomitą popkulturą to nie byle co. 

Warto tu jednak wspomnieć, że nie jest to jedyna marka, którą stworzył legendarny mangaka. Zresztą, jego wpływ nie zamykał się tylko na japońskich komiksach - sam przecież opublikowałem, już w formie pośmiertnego ukoronowania artysty - gry wideo, do których przyłożył swoją kreatywność. Jeśli jednak nawet pozostać w ramach mangi, to tu również robi się gęsto. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Poza wspomnianymi Smoczymi Kulami, mieliśmy przecież wydawanego wcześniej Dr. Slumpa, a nie można zapomnieć o tych których pozycjach jak Pink, Go! Go! Ackman, Kajika czy Sand Land. O tym ostatnim jest zresztą w minionych miesiącach bardzo głośno i oczywiście nie bierze się to znikąd. Osobiście bardzo mnie to natomiast cieszy i pozwólcie, że wyjaśnię, z czego wynika ta radość! 

Sand Land 

Zacznijmy jednak od samego początku, a więc genezy i wyjaśnienia, czym w praktyce jest Sand Land. Otóż, mamy tu do czynienia z mangą, która ukazywała się przez około cztery miesiące 2020 roku (od maja do sierpnia) w tygodniku Weekly Shonen Jump. Koniec końców dostaliśmy więc garść rozdziałów, które po kilkunastu kolejnych tygodniach zostały zebrane w jeden mangowy tomik i wydane na rynku Japonii. 

Sama historia? Typowo “Toiryamowa” rzekłbym - choć w tym pozytywnym znaczeniu. Może zabrzmię jak fanboy, ale dla mnie to zawsze będzie zaleta. W każdym razie, mangaka rzuca nas do postapokaliptycznego świata, który po naturalnej katastrofie stracił swobodny dostęp do jednego z najważniejszych zasobów naszej planety, a więc do wody. W Sand Landzie jest to towar bardzo deficytowy. 

Cóż - jak to bywa, deficytowy wyłącznie dla niższych klas społecznych. W tytułowej krainie większość zasobów spoczywa w posiadaniu władcy, który niekoniecznie ma ochotę się nią dzielić. W gruncie rzeczy sprzedaje niewielkie ilości bardzo drogo i bardzo rzadko. I tu wchodzi związek przyczynowo-skutkowy, który doskonale znamy z naszego świata. Gdy rząd jest zły, społeczeństwo zaczyna się buntować. 

W Sand Landzie, miejscu, gdzie ludzie są zwyczajnie odwodnieni, przerażeni i słabi, chętnych do walki jest niewielu. Dlatego Rano, tamtejszy szeryf, decyduje się skierować po pomoc do demonów. I, ku jego uciesze, otrzymuje pomoc głównie od jednego z nich - samego księcia, Beelzebuba (no, i Rabusia). W tym miejscu zaczyna się walka o wodę, która, jak się domyślacie, nie będzie wcale taka prosta… 

Wielki powrót 

Opowieść jest oczywiście ciekawa, a już z samego opisu wyłania się przedstawienie w krzywym zwierciadle relacji, które możemy doskonale kojarzyć z naszej codzienności. I gwarantuję, że podobnych wątków jest tam więcej - biorąc pod uwagę niewielką długość opowiadania, natężenie jest bardzo dużo. A takie rzeczy działają - więc jeszcze w 2003 roku tytuł zadebiutował na przykład w Stanach Zjednoczonych. 

Aby jednak prawdziwie docenić potencjał historii, a także samego wykreowanego na jego potrzeby alternatywnego świata, musieliśmy czekać ponad dwie dekady. W 2022 Bandai Namco odpaliło stronę, która zdradzała, że coś się wokół marki zaczyna dziać i… Dokładnie w dniu prezentowanej tam daty, 17 grudnia, ogłoszono, że nadchodzi animowana pełnometrażowa adaptacja! 

Tak też się stało i już w 2023 roku pierwsi szczęśliwcy mogli zapoznać się z adaptacją mangi stworzoną w niespecjalnie lubianej technologii CGI. Subiektywnie, ale pozwolę sobie napomknąć, że w tym przypadku nie wyszło wcale źle - powiem szczerze, że miło zaskoczyłem się jakością animacji w praktyce. Zresztą, zadanie zekranizowania mangi również wypaliło - oceny na plus! 

Na tym jednak nie koniec, albowiem niedługo później ogłoszono również krótką serię anime! Ta pojawiła się niedawno w naszym kraju za pośrednictwem Disney + i zapewne najbardziej zainteresowane osoby zdążyły się już z nią zapoznać. Sześć pierwszych odcinków to w gruncie rzeczy rozbudowana powtórka kinówki, a następne pięć stanowią zupełnie nową, nieprezentowaną wcześniej opowieść (stworzoną przez samego Akirę Toriyamę). 

I jeszcze gra wideo! 

Oczywiście również to nie wieńczy nam historii o Belzeebubie, albowiem dosłownie jutro (z perspektywy dnia, gdy tekst został opublikowany) zadebiutuje gra bazująca na opisywanym uniwersum! Po raz pierwszy zapowiedziano ją przed rokiem, za jej stworzenie odpowiada ILCA (wydawcy to oczywiście załoga Bandai Namco), a całość powstawała na wciąż stosunkowo świeżym Unreal Engine 5.

Tu nie chcę zdradzać za wiele - jeśli polubiliście mangę lub anime, to jestem przekonany, że podobnie będzie z samą grą wideo. Jasne, nie mamy tu do czynienia z tytułem porównywalnym z największymi AAA, ale na pewno takim, na który po prostu warto zwrócić uwagę. Miałem przyjemność zagrać i z przyjemnością zrobię to ponownie - tym razem przy okazji pełnej wersji i po wchłonięciu całej serii anime). 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper