DC czy Marvel? Która wytwórnia szykuje lepsze rzeczy na najbliższe lata?
O kinowych adaptacjach komiksów można mówić wiele. Można im zarzucać generyczność, łatwą drogę po kasę, wtórność, płacenie kosmicznych stawek i psucie rynku, a także bazowanie na najprostszych schematach. Wiecie, każdy, kto chciałby znaleźć wady takiego przedsięwzięcia, nie miałby z tym większego problemu. Zwłaszcza że zarówno Disney, jak i Warner Bros., niekiedy nie mają skrupułów w swoich działaniach.
W tym wszystkim jednego jednak filmom na bazie dwóch komiksowych hegemonów - Marvela oraz DC - omówić nie można. Otóż, faktem jest, że są to dzieła niebywale popularne. Ksywki największych herosów powstałych na potrzeby historyjek obu wydawnictw wywołują ogromne poruszenie i działają jak magnes na miliony widzów w skali całego świata.
Obie strony nie przędą jednak ostatnimi czasy za dobrze. DC było zmuszone zmienić szefa (stanowisko objął uznany w świecie komiksowych filmów James Gunn), a Marvel postawił na zmniejszenie liczby wypuszczanych w skali roku produkcji. Czy to przyniesie owoce? Przekonamy się w najbliższych latach, ale… Warto przeanalizować, kto może poradzić sobie lepiej! Do rzeczy!
Marvel Cinematic Universe
Zacznijmy więc od Kinowego Uniwersum Marvela. Tutaj sytuacja jest o tyle ciekawa, że przez ostatnie lata Disney bardzo mocno rozkręcił u siebie formę serialową. Można było w pewnym momencie odnieść wrażenie, że pełnometrażowe produkcje schodzą na drugi plan i ustępują tym, które wydawane są w zatrważających ilościach na platformę streamingową od gigantów popkultury.
Skupmy się jednak na nowościach. Obecnie najbliższa premiera to oczywiście “Deadpool & Wolverine”, który ma wylądować w kinach już 26 lipca tego roku. Co dalej? Nowy Kapitan Ameryka z… Nowym Kapitanem Ameryką. Prócz tego “Thunderbolts”, o których wiemy bardzo mało, mocno wyczekiwana “Fantastyczna Czwórka”, tworzony od wieków “Blade” i oczywiście kolejne pozycje o Avengersach (choć re-casting Kanga krzyżuje plany).
Wiele osób sporo obiecuje sobie także po serialach - przed nami potwierdzone są trzy. Debiutująca we wrześniu “Agatha All Along”, która nie interesuje chyba nikogo, kogo znam (jeśli wyłamujecie się z tej grupy - dajcie znać). Po drugiej stronie szali zainteresowania jest natomiast “Daredevil: Born Again”, stanowiący kontynuację hitu Netflixa. Poza tym “Ironheart”, choć tu wiemy tyle, co nic.
Nie pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest dobrze, ale uważam, że nadchodzące dwa lata zapowiadają się lepiej niż te dwa, które mamy za sobą. Oczywiście wynika to po części z tego, że poprzeczka niemal szoruje po podłożu, ale… Cieszmy się tym, co mamy. Największe nadzieje pokładam w Deadpoolu i Daredevilu, choć mogą okazać się także największymi rozczarowaniami. A im większy koń, tym bardziej boli upadek.
DC Universe
W DC, jak wspomniałem, wielkie przetasowanie. Dość powiedzieć, że nie powinniśmy już używać nazwy “DC Extended Universe”, a po prostu DC Universe (do czego cały czas nie mogę się przyzwyczaić). James Gunn przejął stery, wyrzucił część aktorów, podarł niektóre projekty i zdecydował, że będzie budował wizję tego świata po swojemu i od nowa. Jest jak ten trener, który przychodzi do klubu piłkarskiego i robi rewolucję od fundamentów.
A co najbliżej nas? Oczywiście “Joker 2”, choć wspomnieć wypada, że nie wliczamy go w poczet kolejnych cegiełek budujących wspomniane DCU. To samodzielna produkcja, która jednak, jakby nie spojrzeć, stanowi adaptację komiksów i tworzona jest przez Warner Bros. Mało tego, mamy tu do czynienia z naprawdę mocną kartą, bowiem pierwsza odsłona okazała się czymś naprawdę dobrym.
Wracając jednak go DCU, odpowiedź jest prosta, albowiem w minionych tygodniach pojawił się pierwszy materiał promujący pierwszy z tytułów pod okiem Gunna. Mowa oczywiście o Supermanie, w którego lateksowe wdzianko wskoczy teraz David Corenswet, zastępując Henry’ego Cavilla. Nie wiemy, jak wyjdzie, ale przy tej ksywce herosa zainteresowanie jest zawsze ogromne. Do większego potrzeba chyba tylko Batmana.
A co później? W 2026 roku ukazać ma się Supergirl, a później także “The Authority”, o którym wiemy niewiele, “The Brave and the Bold” o synalku Batmana, a także “Swamp Thing” mający być gotyckim horrorem. Ah, prawie zapomniałem o zapowiedzianym miesiąc temu filmie o Młodych Tytanach. I jako fan kreskówki, naprawdę czekam na to, co w tym przypadku upichci Ana Nogueira.
Podsumowując…
Moim zdaniem, zapowiada się naprawdę nieźle. Na pewno daleko mi do patrzenia na to przez różowe okulary czy do ślepej wiary, że znów będą to tak magiczne doświadczenia, jak jeszcze przed dekadą, ale… Jestem dobrej myśli. Widać zmianę warty - nie tylko wśród twórców, ale także wśród bohaterów będących nieodłączną częścią uniwersów. Może to pójść w dwie strony, ale jeśli tylko będzie konkretny pomysł, to powinno być przynajmniej poprawnie.
Osobiście, choć piszę to jako osoba, której bliżej do Marvela, bardziej ekscytuje mnie najbliższa przyszłość w kontekście aktorskich adaptacji DC. Jestem ciekaw perspektywy Jamesa Gunna, który raczej nie zwykł w tym gatunku zawodzić, a próby eksperymentowania (“Swamp Thing”) i sięgania po naprawdę niszowe tematy (“The Authority”) pokazują, że być może nadchodzi czas odejścia od schematów. Oby!
Przeczytaj również
Komentarze (32)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych