Nie samym MCU żyje człowiek. Najlepsze produkcje Marvela na Disney+
Pamiętam, jak jeszcze dekadę temu z gwiazdkami w oczach wyczekiwałem każdego kolejnego filmu wchodzącego w skład Kinowego Uniwersum Marvela. Pamiętam jaranko pierwszymi Avengersami, gdzie wszystkie te pokazywane wcześniej filmy zbijano w jedno. Pamiętam odliczanie do premiery Guardians of the Galaxy czy oglądanie dziesiątki razy zwiastunów do “Wojny domowej”... Dziś wszystko to się rozmyło.
Nowe produkcje MCU nie zachwycają jak dawniej i pewnie trochę ma to związek z “przejedzeniem” tymi klimatami w wydaniu Disneya, a trochę z tym, że obiektywnie rzecz biorąc jakość dość mocno spadła. Większość filmów wydanych po “Avengers: Koniec gry” nie trzyma już dawnego poziomu - stosunek wpadek do sukcesów jakby się odwrócił. Na szczęście są jeszcze alternatywy!
I dziś chciałbym Wam je przedstawić, bowiem nie samym MCU żyje człowiek, prawda? Przygotowałem zestawienie dziesięciu najlepszych produkcji bazujących na komiksach Marvela, które możecie znaleźć obecnie w bibliotece Disney+. Część z nich zapewne doskonale kojarzycie, a inne mogą Was zaskoczyć - niemniej, każda warta jest uwagi, jeśli tylko chcecie dobrych adaptacji komiksów! Tak więc, nie przedłużając, przejdźmy do listy!
X-Men (1992)
Zacznijmy więc od kreskówki z lat 90., którą osobiście wspominam niezwykle ciepło. Miałem przyjemność oglądać ją, gdy lata temu była emitowana w telewizji, a nie tak dawno, przy okazji dłuższej podróży na wakacje, zaserwowałem sobie solidną powtórkę większości odcinków. I bawiłem się przednio! Jeśli szukacie produkcji, która dotyka dojrzałych tematów i oferuje mocno komiksowy klimat, to lepiej trafić się nie da!
X-Men 97’
A w oddzielnym punkcie na wzmiankę zasługuje także pozycja, która w praktyce jest kontynuacją tamtej, która ukazała się ponad dwie dekady temu. Ów projekt, choć tytuł może być mylący, zadebiutował w ostatnich miesiącach i spisał się nieźle. Zainteresowanie było spore, oceny od widzów i krytyków napawają optymizmem, a samo skondensowanie tak wielu wydarzeń sprawia, że trudno się tu nudzić choćby przez moment.
Silver Surfer (1998)
Niemal pod koniec lat 90. minionego stulecia dostaliśmy także serial o Silver Surferze! I choć w praktyce daleko mu było do fenomenu czy popularności X-Menów (lub Spider-Mana, do którego zaraz przyjdziemy), a całość zamknęła się w zaledwie 13 odcinkach, to… Możecie się pozytywnie zaskoczyć, jeśli wcześniej nie mieliście przyjemności obcować z tą produkcją. Polecam zaryzykować - zwłaszcza że to nic długiego.
Spider-Man (1994)
Zostańmy jeszcze przy serialach z lat 90. ubiegłego wieku, bowiem - może przez nostalgię, a może tak po prostu jest - moim zdaniem wypadły świetnie. Oferowały naprawdę wysoki poziom, a twórcy dawali do zrozumienia przy okazji każdego sezonu, że doskonale czują to, co jest najważniejsze w pierwowzorach. Co więcej, choć oczywiście można poczuć niekiedy archaiczne rozwiązania, to wciąż ogląda się z niewiarygodną przyjemnością.
Mega Spider-Man
Jeśli natomiast chcielibyście produkcji o Spider-Manie, które oferuje już nieco nowsze doznania, a przy tym wciąż stoi na przyzwoitym poziomie, to zachęcam do sięgnięcia po Mega Spider-Mana z 2012 roku! Cztery sezony, masa występów innych bohaterów i naprawdę równy poziom - choć jeden stopień niżej, niż w przypadku kreskówki z lat 90. Tak czy inaczej, dla fanów Pajączka obowiązkowo!
Logan
Dobra, dobra - ale warto podrzucić także coś z filmów. I tutaj na wzmiankę zdecydowanie zasługuje “Logan”, który swego czasu uznawany był za pożegnanie Wolverine’a z dużym ekranem (a przynajmniej tego granego przez Hugh Jackmana). Dziś wiemy już, że bohater powróci, ale to wciąż nie umniejsza skali emocji, jakie wywołuje ten film. Godna pozycja dla godnego mutanta. Jeśli nie widzieliście, koniecznie nadróbcie.
X-Men: Przyszłość, która nadejdzie
I warto wrzucić jeszcze jeden film o X-Menach - tym razem już grupowy. Wiem, że dla wielu osób nie jest to może najwyższa kinowa jakość, ale ja będę się upierał przy tym, że twórcy naprawdę nieźle zrozumieli przesłanie komiksów o mutantach. Normalnie dorzuciłbym Deadpoola, ale… On już jest oficjalnie częścią Kinowego Uniwersum Marvela, więc wypaczyłoby to tekst - a warto dać jakieś zastępstwo z sagi X-Menów.
Strażnicy Galaktyki (2015)
Ah ci Guardiansi! I nie, choć daty są podobne, to nie chodzi mi w tym przypadku o pełnometrażową produkcję Jamesa Gunna. Chciałbym Wam bowiem polecić stosunkowo mało znany serial animowany, który zamknął się w trzech sezonach (choć da się to dalej rozwijać). Tu właściwie krótka piłka - jeśli lubicie ten klimat, a same filmy w MCU i niedawna gra kupiły Was w całości, to znajdziecie tutaj dla siebie sporo przyjemności.
Luke Cage
Daredevil w MCU, Punisher w MCU, więc… Pozwolę sobie podrzucić innego bohatera, który jeszcze oficjalnie nie został przedstawiony jako część uniwersum Disneya. Choć Luke Cage to dla mnie stopień niżej, niż dwa wspomniane seriale, to na pewno nie można mu odbierać naprawdę przyzwoitego poziomu. Netflix zaryzykował, sięgając po stosunkowo mało znaną postać, ale przyniosło to owoce - przynajmniej w pierwszym sezonie.
Legion
Najmniej znana pozycja z listy? Jest duża szansa, że tak właśnie to wygląda. A szkoda, bowiem “Legion” zasługuje na znacznie większą popularność. Jest po prostu dobrym serialem, który w bardzo interesujący sposób podchodzi do tematyki supermocy. To coś nieoczywistego i pod wieloma względami różniącego się od typowych ekranizacji. Chaos, zawirowania, jeden wielki bałagan - i tak przez trzy sezony. Ale to zakręcenie z gatunku tych przyjemnych.
Przeczytaj również
Komentarze (21)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych