Powstanie nowa FIFA? Oby, to najlepsza możliwa perspektywa dla graczy!
Choć sezon piłki klubowej już za nami, to futbolowa magia nie bierze sobie długich wakacji - już dosłownie za momencik wystartuje tegoroczne EURO, które ponownie rozpali kibiców całego kontynentu. A dla wielu będzie to oczywiście ponowna próba zamknięcia seansu w trzech aktach. Meczu otwarcia, meczu o wszystko i tak bardzo wyczekiwanego meczu o honor. Cóż, historia lubi się powtarzać.
Niemniej, ja dziś nie o tym. Na rozmówki o samym turnieju w Niemczech przyjdzie jeszcze czas - dziś chciałbym poruszyć temat tej wirtualnej części piłki nożnej. Jakby nie patrzeć, najpopularniejsza dyscyplina sportowa na świecie musi ciągnąć za sobą ogromne liczby także w branży gier wideo. I wszyscy wiemy, jak duże zainteresowanie budzi każda kolejna część EA Sports FC, czy aktualizacje do eFootball. Normalka.
Właściwie było tak od lat - jeszcze w czasach, gdy obie odsłony nie zdążyły przejść rebrandingu i znaliśmy je jako FIFA i Pro Evolution Soccer. Dwie marki walczące ze sobą o odbiorców, ich czas i uwagę. Dziś produkcja od Konami obrała nieco inną ścieżkę, a EA Sports FC zostało niejako hegemonem na swoją własną skalę. Czy to dobrze? Dla załogi z Kanady - tak. Dla odbiorców ich dzieła - niekoniecznie.
Samotność na szczycie
Jest taka zasada w sporcie - głównie w dyscyplinach biegowych - że najgorzej być na przedzie. Dużo łatwiej przekraczać swoje granice, gdy my kogoś gonimy, niż gdy mamy kogoś wyłącznie za swoimi plecami. Tylko pościg i bezpośrednia rywalizacja wnoszą nas na wyżyny możliwości i pchają do przekraczania własnych barier. W innym przypadku jest gorzej. A gdy nie czujemy nawet oddechu na plecach, automatycznie zaczynamy się odprężać.
I tak to obecnie wygląda na rynku gier piłkarskich. Jest sobie EA Sports FC 24 od Electronic Arts, potem długo, długo nic i mamy eFootball. Znów przepaść i dochodzimy do niezależnych produkcji, w których więcej kreatywności i miłości, niż rzeczywistych szans na wejście na “duże stadiony”. Gdzieś tam jeszcze w szatni czeka UFL z masą kasy i współprac, ale to wciąż melodia przyszłości.
W takiej sytuacji pierwszy z wymienionych projektów najzwyczajniej w świecie zaczyna się lenić. Nie czuje zagrożenia. Panuje swoisty monopol, który sprawia, że Electronic Arts musi robić po prostu wymagane minimum, aby wciąż trzymać się na szczycie. Kilka odtwórczych eventów w Ultimate Team, delikatne zmiany w mechanice dryblingu i fizyce kolizji, a także aktualizacja strojów oraz drużyn. I cyk, odbębnione.
Jedna drużyna idzie sobie rokrocznie po mistrzostwo, a v-ce mistrzowie niespecjalnie coś sobie z tego robią, zachowując bezpieczny dystans. Obecnie batalia między EA i Konami wygląda jak końcówka meczu Polski z Japonią, gdy obie drużyny nie mają chęci robić ruchu. EA nie atakuje, bo nie musi. Konami nie atakuje, bo nie chce. A my, fani gier piłkarskich, jesteśmy jak ten Błaszczykowski, który czeka za linią. I który się nie doczekał.
Nowa FIFA
Monopol w każdej branży jest czymś niedobrym, bowiem prowadzi do zastoju. Nie stymuluje wzrostu - zapewnia wygodę twórcom i brak możliwości wyboru odbiorcom. Z tego względu bardzo cieszą mnie informacje, które w ostatnich miesiącach zdają się coraz głośniej odbijać w przestrzeni medialnej. Pojawia się więcej doniesień o tym, że powstawać ma nowa FIFA - być może od 2K!
2K has secured the official license from FIFA to create the next FIFA video game!
— MohPlay Inc🎮🎮 (@mohplay_inc_) May 24, 2024
The partnership is confirmed, and 2K will be developing a new football game series.
👀✨ FIFA 2K25 is set to launch this year, just in time for the FIFA World Cup 2K26!
Get ready for FIFA 2K25!… pic.twitter.com/3jsu2XQu2a
Jeśli tylko plotki by się potwierdziły, byłaby to najlepsza sytuacja z możliwych. Zwłaszcza że po szereg praw, które idą w pakiecie ze współpracą z FIFĄ, nie mają sięgać niedoświadczeni deweloperzy, a załoga, która na rynku wirtualnych gier sportowych radzi sobie całkiem nieźle. Jasne, co do NBA 2K, PGA Tour 2K czy WWE 2K można mieć pewne zastrzeżenia, ale… W wielu aspektach to świetne tytuły.
I nie mam cienia wątpliwości, że nawet w najgorszym wypadku byłyby w stanie przynajmniej rzucić rękawicę EA Sports. To, czy późniejszy pojedynek zakończyłby się w glorii i chwale, jest sprawą drugorzędną. Swoją robotę zrobiłoby już samo wyzwanie. Gracze zauważyliby, że jest alternatywa, a EA Sports FC musiałoby wejść na zupełnie nowy poziom, by mimo pociągu do nowości wielu odbiorców, wciąż utrzymać przy sobie trzon graczy.
W praktyce ogłoszenie nowej, dużej piłki nożnej z licencją FIFY byłoby więc sytuacją win-win. Nie ma tu chyba złego rozwiązania. Albo dostalibyśmy po prostu lepszą alternatywę dla obecnego hegemona od deweloperów z Kanady, albo przynajmniej nacisk, którego od dłuższego czasu nie czują. Jestem przekonany, że to pchnęłoby ich do mocniejszej pracy. W końcu gdy PES naciskał, kontrowali. I to ze skutecznością Manchesteru United za Sir Alexa.
Co przyniesie przyszłość?
Osobiście wierzę, że tak duże natężenie doniesień, a także słowa wysoko postawionych osób w FIFIE, jasno pokazują, że coś w kierunku tworzenia swojej własnej gry się dzieje. Liczę, że z każdym kolejnym miesiącem pojawiać się będzie jeszcze więcej konkretów, a koniec końców dostaniemy potwierdzenie tego, że EA Sports FC 24 nie może już truchtać. Musi przyspieszyć, bo inaczej może zapomnieć o najwyższym stopniu podium.
I przyznam, że choć to wciąż sfera marzeń, to niezwykle ekscytuje mnie potencjał na taki obrót spraw. Gdzie doprowadzają mnie te nadzieje? Nie wiem. Jestem jednak pewien, że jeśli się ziszczą, to wszyscy fani piłkarskich gier wideo na tym skorzystają. Jak mówiłem, tu nie ma negatywnych skutków. Nikt nie lubi, gdy mecz kończy się przed przerwą. Pora więc na drugą połowę!
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych