Reklama
Dexter

Dexter Morgan powraca! O fenomenie najpopularniejszego serialowego mordercy

Dawid Ilnicki | 09.06, 14:00

Po zaledwie kilku latach od tradycyjnego wznowienia stacja Showtime postanowiła po raz kolejny skorzystać z jednego ze swych najbardziej znanych bohaterów. Mowa o serii “Dexter: Original Sin”, która ma być w zamierzeniu klasycznym prequelem, opowiadającym o młodości słynnego Dextera Morgana. Bohatera długiego, bo aż ośmiosezonowego serialu, cieszącego się zasłużoną popularnością, zwłaszcza w pierwszej dekadzie XXI wieku. 

Jednym ze skutków ubocznych prawdziwej nadprodukcji  seriali, z jaką mamy do czynienia w ostatnich kilku latach, wydaje się wzmożona chęć powrotu do prawdziwych klasyków z poprzednich dekad. Sam często łapię się na tym, że zamiast nadrabiać jakiś głośny tytuł z tego roku wolę obejrzeć od nowa starą serię, po latach odkrywając m.in. to jak znakomitym sitcomem bywa od czasu “Breaking Bad” czy też fakt, iż klimat “Miasteczka Twin Peaks” Davida Lyncha i Marka Frosta nadal działa tak samo mocno jak w trakcie pierwszego oglądania tego klasycznego dzieła. Niestety jednak w podobny sposób zdają się myśleć twórcy współczesnych produkcji, wciąż próbujący wcisnąć widzowi tę samą opowieść tylko w nieco innym wydaniu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nie da się bowiem inaczej podsumować zapowiedzi nowej serii o Dexterze Morganie, czyli “Dexter: Original Sin”, która obecnie jest przygotowywana. Osobiście nie mam nic przeciwko jednorazowym powrotom znanych bohaterów, jak miało to miejsce choćby w przypadku “El Camino” czy nawet “Dexter: New Blood”, które próbowało wskrzesić atmosferę pierwszych dwóch serii, powracając nawet do kilku dobrze znanych bohaterów. Klasyczny prequel, z Christianem Slaterem jako Harry’m, mocno kojarzącym się z podobnej roli w “Mr. Robocie” (z tą różnicą, że tu występującym jako realna postać), a także Patrickiem Gibsonem w roli młodego Morgana, zdaje się idealnie wpisywać w obecną serialową mizerię. Brak świeżych pomysłów kamufluje odwołaniami do pierwszego tytułu, będącego w swoim czasie rzeczywiście powiewem świeżości w telewizyjnej rozrywce.

Jakkolwiek można bowiem narzekać na poziom kolejnych sezonów losów postaci granej przez Michaela C. Halla, z odsłony na odsłonę coraz bardziej idącej w stronę klasycznej zabawy konwencją niż skupiającej się na rozwoju głównego bohatera, pierwsze dwa sezony były wręcz znakomite, a i w kolejnych latach produkcja potrafiła złapać drugi oddech. Serial w niebanalny sposób podchodził do jednego z ulubionych motywów filmowych thrillerów, a precyzyjnie rozpisany scenariusz i fantastyczny casting sprawiają, że "Dexter" do dziś potrafi wciągnąć, nawet jeśli dobrze wiemy co wydarzy się w kolejnym odcinku. Fenomenu jednego z najpopularniejszych, a z pewnością najciekawszych telewizyjnych seryjnych morderców nie byłoby bez autora podstawy literackiej, nawet jeśli scenariusz serii wkrótce bardzo mocno od niej odbiegł.

Aktor wcielający się w aktora

Surprise

Postać Dextera Morgana, na co dzień pracującego w laboratorium policji w Miami, który okazuje się również seryjnym mordercą, powołał do życia Jeff Lindsay, amerykański pisarz i dramaturg w 2004 roku. Książka “Darkly Dreaming Dexter”, przetłumaczona u nas jako “Demony Dextera” początkowo miała nosić tytuł “Pinocchio Bleeds”, bo taki zaproponowała córka Lindsaya, ale szczęśliwie nie zgodził się na niego jej wydawca. Choć fabuła powieści dość mocno odbiega od tego co zobaczyliśmy w pierwszym sezonie, co zapowiada fakt, iż drogi serialu i cyklu literackiego bardzo szybko się rozeszły, zostały tam zawarte najważniejsze pomysły, decydujące o powodzeniu produkcji Showtime.

Podobnie jak w niej mamy tu bowiem do czynienia z bohaterem, który dzieciństwie przeżył wielką tragedię, będąc świadkiem brutalnego mordu na własnej matce, a następnie został przygarnięty przez Harry’ego Morgana. Ten z czasem zaczął zauważać u swego podopiecznego niepokojące skłonności, więc zareagował tak, jak powinien każdy ojciec. Zamiast oddać go stosownym służbom, tym samym również pozbywając się problemu, postanowił nie tylko ukierunkować jego mroczne żądze, ale również spróbować zrobić z nich użytek. Za sprawą wytworzonego przez niego, specyficznego, ale również pomysłowo skonstruowanego “kodu Harry’ego” Dexter zaczął polować na zabójców, którzy z jakichś powodów umykali karzącej ręce sprawiedliwości.

Pomysł ten w błyskotliwy sposób przetwarza większość fabuł traktujących o seryjnych mordercach, a z drugiej strony godzi ze sobą wiele różnych tendencji. Pozwala bowiem w sposób empatyczny spojrzeć na człowieka popełniającego najbardziej bulwersującą zbrodnię, jaką jest morderstwo. Dostrzec w nim ofiarę traumatycznych wydarzeń z przeszłości. Z drugiej zaś odwołuje się do obecnej w dużej części społeczeństwa idei brania sprawy we własne ręce i eliminowania z niego  zbrodniarzy, których nie potrafi dopaść coraz bardziej niewydolny system. Serial w obu przypadkach jednak mocno niuansuje obraz i nie daje łatwych odpowiedzi. Bo czyż można rzeczywiście empatyzować z bohaterem, który co prawda chroni kolejne potencjalne ofiary, ale przy tym również przechowuje w swoim mieszkaniu trofea po zamordowanych? I czy istotnie kilka punktów “kodeksu Harry’ego” połączonych ze sprawnością bohatera w znajdowaniu dowodów wystarczą, by uznać kogoś za winnego zbrodni i tym samym skazać go na karę śmierci?

Choć serial Showtime to typowy twór rozrywkowy, nastawiony głównie na emocje wiążące się ze ściganiem kolejnych seryjnych morderców, a w końcu również samego Dextera, postawione wcześniej pytania wybrzmiewają właściwie przez wszystkie osiem odsłon. Widz bardzo szybko bowiem orientuje się, że sam Morgan jest postacią wysoce nieprzystosowaną do życia w społeczeństwie, a zasad tego jak być dobrym bratem, przyjacielem, partnerem i ojcem uczy się w trakcie kolejnych sezonów, co ciekawe często od kolegów w swym mrocznym fachu. Znakomicie dobrany do tej roli okazuje się Michael C. Hall. Aktor wyspecjalizował się we wcielaniu w bohaterów, którzy za obojętnym wyrazem twarzy i codziennym zestawem grzecznościowym skrywają niezwykle skomplikowany charakter, o czym zaświadcza choćby wcześniejsze, klasyczne “Sześć stóp pod ziemią” od HBO. Jak sam jednak stwierdził, w jednym z wywiadów, kreowanie Morgana wiązało się z dość specyficzną pozycją aktora, który wciela się w innego aktora, tym razem życia codziennego, zmuszonego do ukrywania przed innymi swej prawdziwej natury. 

Wielkiego sukcesu serii nie byłoby również bez odtwórców drugiego planu. Fantastycznym przeciwnikiem Dextera, stojącym po dobrej stronie, jest choćby nieodżałowany sierżant James Doakes (znów znakomicie dobrany Erik King). Jedyna osoba w całym budynku pełnym policjantów, teoretycznie mających przecież wgląd w psychikę przestępcy, który od początku ma co do niego złe przeczucia. Zestawienie Doakesa z Morganem ujawnia jeszcze jeden, tym razem komediowy aspekt dwóch pierwszych sezonów, który potrafi w pojedynczych scenach kompletnie rozładować często ponurą, bo w końcu skupioną wokół poszukiwań sprawców najcięższych zbrodni, fabułę serialu. Podobnego rodzaju przerywniki gwarantują David Zayas i C.S. Lee jako Angel Batista i amator niewybrednego humoru, wiecznie krążącego wokół rozporka, Vince Masuka. Bardzo dobrze w swych rolach odnajdują się również Jennifer Carpenter jako często kompletnie pogubiona, przyszywana siostra Dextera, Debra, jak i Luna Lauren Velez, czyli kapitan Maria Laguerta, a także Julie Benz, w roli partnerki głównego bohatera - Rity, a mowa tu tylko o stałej obsadzie, obecnej od pierwszego odcinka.

Mroczni pasażerowie

Dexter

Choć w opinii większości widzów “Dexter” po dwóch znakomitych sezonach z roku na rok regularnie obniżał poziom wydaje się jednak, że był to serial, który w kolejnych latach potrafił złapać lepszą formę, po ewidentnie słabszych odsłonach. Ogromną popularnością cieszył się bowiem sezon czwarty, w którym wielką rolę Arthura Mitchella, znanego również jako Trinity Killer, stworzył John Lithgow. Dużo ożywienia w siódmym wprowadziła w kolei postać Isaaka Sirko, w którego wcielił się, niestety zmarły przedwcześnie w zeszłym roku, Ray Stevenson. Do obsady serii w kolejnych sezonach dołączali m.in. Keith Carradine, Julia Stiles, Jimmy Smits, Colin Hanks, a nawet Charlotte Rampling. Wbrew licznym głosom malkontentów narzekających na spadający poziom produkcji to właśnie pierwszy odcinek ósmego sezonu był najchętniej oglądanym w historii, a sam finał na żywo śledziło 2.8 miliona widzów. Wielka popularność serialu miała jednak również ciemną stronę....

Już w 2009 roku odnotowano bowiem pierwsze morderstwo, którego sprawca okazał się zafascynowany dziełem Showtime. 17-latek z Ohio stwierdził, że główną motywacją do uduszenia swego dziesięcioletniego brata był seans produkcji, po którym poczuł się tak jak jego bohater. Innym przypadkiem było zabójstwo w Hiszpanii, w trakcie śledztwa nad którym odkryto, że sprawca nie tylko miał w mieszkaniu zestaw DVD z serialem, ale też próbował zacierać ślady tak jak sam Dexter Morgan. Podobne przypadki miały miejsce w Norwegii, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Indiach i w Nowym Orleanie, gdzie zbrodnię popełnił 29-letni twórca filmowy. Co gorsza inspiracje serialem widać tu nie tylko w chęci naśladowania Morgana, sugerującą rozchwianą osobowość sprawcy, tylko czekającego na odpowiedni bodziec, którym ostatecznie mogło się okazać cokolwiek, ale także podobne modus operandi, świadczące o tym, że przestępcy zaczerpnęli konkretne rozwiązania wprost z serialu.

Twórcy “Dextera” oczywiście nie uniknęli pytań na temat, tym bardziej, że przeciwnicy serii wysuwali całkiem dobre argumenty przeciwko ich produkcji. “Największym problemem tej serii jest fakt, iż niejako wymusza ona na widzu trzymanie kciuków za seryjnego mordercę, za to by przetrwał i nie został schwytany” - powiedział przewodniczący Parents Television Council, Timothy Winter. Zagadnięty o to Michael C. Hall odpowiedział, że istotą serialu jest namysł nad naturą moralności, z całą pewnością zaś nie celebracja życia seryjnego mordercy i trudno się z tym nie zgodzić. Cała sytuacja pokazuje jednak w jak niezwykle sugestywny, pełen sprzeczności sposób twórcy pokazali codzienne życie bohatera, wciąż podróżującego ze swoim mrocznym pasażerem, na swój sposób starającego się być produktywnym członkiem społeczeństwa, którego do końca nigdy nie zrozumie, ale w którym musi funkcjonować.

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper