Netflix logo

Ten serial Netflixa to prawdziwe arcydzieło. Kontynuacja już blisko

Mateusz Kucharski | 15.06, 09:00

Biblioteka Netflixa jest tak ogromna, że niemożliwym jest zapoznać się z każdym filmem i serialem na platformie. Są takie produkcje, które bardzo często omijamy, gdyż na pierwszy rzut oka wydają się dla nas mało interesujące lub nietrafiające w nasze gusta.

Jedną z takich produkcji jest Arcane. Serial, który zaoferował znacznie więcej, niż na początku się spodziewano. Po połączeniu strony audiowizualnej ze stroną narracyjną, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że jest to prawdziwe arcydzieło.

Dalsza część tekstu pod wideo

[W tekście mogą pojawić się lekkie spojlery]

Arcane to serial, który „oparty” jest na popularnej grze League of Legends od Riot Games. Dlaczego użyłem cudzysłowu? Ponieważ LoL to MOBA, w której nie znajdziemy fabuły czy jakichś konkretnych wydarzeń. Przynajmniej nie w sposób bezpośredni. Każda z postaci ma własną historię, lecz przez długi czas ograniczała się ona do dość krótkiego opisu na karcie bohatera i do pojedynczych interakcji z innymi postaciami.

Dopiero po pewnym czasie twórcy zaczęli dużo aktywniej działać na rzecz rozszerzenia tych opowieści. Pojawiły się zwiastuny, krótkie animacje, opowiadania itp. Dlaczego o tym mówię? W końcu tekst ma być o serialu, a nie o grze. Jest to ważne, aby zrozumieć szerszy kontekst sukcesu. Wiele adaptacji gier bazowało albo na gotowych historiach, albo garściami czerpało z danego uniwersum, aby opowiedzieć oryginalną historię.

W przypadku The Last of Us od HBO otrzymaliśmy serial, który przedstawiał wszystkie najważniejsze wydarzenia z gry. Gracze przez większość czasu wiedzieli, jak potoczą się losy bohaterów (z nielicznymi wyjątkami). Fallout od Amazona doskonale oddał klimat gier, lecz zdecydowano się na stworzenie zupełnie nowej historii oraz postaci, które połączono z elementami występującymi w grach.

Więcej niż adaptacja

Arcane

Arcane jest w tej kwestii wyjątkowe. Choć serial można nazwać adaptacją gry, to zupełnie innego rodzaju. Wykorzystano tutaj postacie z League of Legends, podobnie zresztą jak miejsce akcji, lecz wizja artystyczna i fabuła zostały stworzone praktycznie od zera. Narracja z LoLa była zaledwie szkieletem, wokół którego powstać musiała spójna całość. Dotychczasowe relacje między postaciami otrzymały zupełnie inny wymiar. Niektórzy mogą to nawet potraktować, jako całkowicie niezależne dzieło.

W tytule napisałem, że Arcane jest serialem Netflixa. Streamingowy gigant odpowiada za dystrybucję serialu, lecz jego produkcją zajęło się francuskie studio Fortiche, a sam projekt nadzorowany był przez Riot. Na początku nie byłem nim zbytnio podekscytowany, gdyż przez lata grałem w League of Legends. Spodziewałem się, że autorzy postawią na stworzenie animacji, która będzie miała trafić przede wszystkim do fanów gry. Myślałem, że serial zaoferuje miałką fabułę, a motywem przewodnim będzie bezmyślna nawalanka. Niezmiernie się cieszę, że nie miałem racji.

Cały wachlarz emocji

Arcane

Uświadomił mi to już pierwszy odcinek. Owszem, pojedynki stanowią istotną część serialu, lecz prym wiedzie rozbudowana i głęboka opowieść. Arcane porusza bardzo trudne tematy, które z pewnością dostrzeżemy, jeśli poświęcimy na to chwilę naszego czasu. Produkcja ma bardzo dobre tempo, a wydarzenia śledzi się z ogromnym zainteresowaniem. Twórcy niemal od zera musieli stworzyć charaktery danych postaci i wyszło im to fantastyczne.

Gracze LoL’a znają Vi jako bezwzględną kobietę, która wszelkimi sposobami będzie dążyć do pacyfikacji zamieszek i pozbycia się przestępców z Piltover. Z drugiej strony Jinx to wariatka, która uwielbia siać chaos i zniszczenie. Przedstawienie dzieciństwa obu postaci to obrót o 180 stopni. Obserwowanie tych wydarzeń to coś niesamowitego. W Arcane nie ma scen wstawionych na siłę. Każdy fragment ma konkretny cel. Nawet jeśli na początku nie jest to oczywiste.

Choć zdawałem sobie sprawę, jaka przemiana czeka główne postacie, to sposób przestawienia tej metamorfozy zniszczył mnie kompletnie. Animacja wywołała u mnie nieporównywalnie większe emocje, niż wielkie kinowe hity, o których na okrągło trąbi się w mediach. Jest to oczywiście zasługa genialnej roboty wykonanej przez aktorki i aktorów głosowych, m.in. Ellę Purnell, Hailee Steinfeld i innych.

Nie tylko dla graczy

Arcane (2021) - opinia o serialu [Netflix]. Nie lubicie League of Legends? Ok, ale serial i tak obejrzyjcie!

Arcane nie było reklamowane jako produkcja, która trafić miała do przeciętnego odbiorcy. O serialu wiedziały głównie osoby, które obracały się w temacie gier lub animacji. Wcześniej wspomniałem, że forma realizacji dzieła nie każdemu może odpowiadać. Jakiś czas po obejrzeniu poleciłem go kilku osobom, których kompletnie nie interesują filmy i seriale animowane. W dwóch przypadkach spotkałem się z kategoryczną odmową, lecz ostatecznie udało mi się zachęcić te osoby do spróbowania. Każda informacja zwrotna, jaką otrzymałem była bardzo pozytywna. Choć niektórzy dalej nie przekonali się do animacji, tak opinie o samej historii były świetne. To tylko pokazuje, że dobra fabuła jest w stanie zainteresować niemal każdego. Nawet tych, którzy są bardzo sceptycznie nastawieni.

W listopadzie premierę ma mieć drugi sezon serialu. Wraz ze zwiastunem dowiedzieliśmy się, że będzie to jednocześnie ostatnia część. Jest to nieco zaskakująca informacja, gdyż Arcane to nie tylko Vi i Jinx. Riot potwierdził jednak, że w planach są kolejne produkcje, więc niektóre historie mogą być rozwinięte później. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że kolejny serial zabierze nas do zupełnie innej krainy Runeterry.

Obstawiam, że drugi sezon będzie równie dobry (a może nawet lepszy) co pierwszy. Poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko, lecz jestem dobrej myśli, a ostatnie materiały tylko mnie w tym przekonaniu utwierdzają. W pierwszym sezonie zagrało po prostu wszystko. Każdy element wykonania to światowa topka.

Mateusz Kucharski Strona autora
cropper