Reklama
Days Gone

Te gry zasługują na lepsze oceny. Bezwzględnie

Mateusz Kucharski | 22.06, 09:00

Niby opinia jest jak… zresztą sami wiecie co. Każdy ma swoją. I jest to całkowita prawda, choć nie zawsze zgadzamy się z danym werdyktem. Niektóre gry z różnych przyczyn są oceniane stosunkowo kiepsko. Poniżej znajdziecie kilka produkcji, którym przyznałbym znacznie wyższe noty, niż te obecne.

Poniższa lista jest w stu procentach subiektywna. Każdą z tych gier ograłem od początku do końca i wyrobiłem sobie własną opinię, która znacząco odbiega od zdania recenzentów lub graczy. Gdy już sprawdzimy gry na własną rękę, to często okazują się lepsze, niż twierdzili inni. Ja tak miałem w przypadku tych produkcji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Gotham Knights

Ostatnie gry o superbohaterach od Warnera nie radzą sobie zbyt dobrze. Zarówno Suicide Squad, jak i Gotham Knights były krytykowane jeszcze przed swoją premierą. O ile ten pierwszy tytuł to faktycznie totalny niewypał, tak drugi to w mojej ocenia gra, która nie zasłużyła na hejt. Używam celowo słowa „hejt”, gdyż czasami nie była to zwyczajna krytyka, ale po kolei. Gotham Knights po raz pierwszy oberwało się po wiadomości, że gra będzie możliwa w kooperacji dla dwóch osób. Produkcja była nawet często określana głównie jako tytuł do zabawy we współpracy. Wiele osób stwierdziło, że nie są zainteresowani taką rozgrywką, gdyż oczekiwali produkcji pokroju serii Arkham. I w zasadzie tak jest. Przynajmniej częściowo. Gotham Knights można spokojnie przejść w pojedynkę i praktycznie nic na tym nie tracimy. Kolejnym mankamentem był brak 60 FPS. I tu rozumiem krytykę ze strony graczy. Na premierę gra działała bardzo słabo, lecz po aktualizacjach te 30 FPS wcale nie przeszkadzało mi podczas zabawy. Spadki praktycznie nie występowały, podobnie zresztą jak tearing czy stuttering. Niektóre aktywności w grze nie są może zbyt dobrze przemyślane, gdyż wiele z nich powtarzamy bez końca, lecz główny wątek jest naprawdę niezły. Momentami czułem trochę, jakbym grał w Arkham City (tylko bez Batmana). Nie chcę porównywać tych dwóch tytułów, ale Gotham Knights to naprawdę solidna produkcja, która może sprawiać masę frajdy. Dostępne są 4 postacie, które różnią się umiejętnościami, więc nie powinniśmy czuć znudzenia. W dodatku levelują się one jednocześnie, co sprawia, że nic nie tracimy na graniu przez większość czasu jednym bohaterem. Bez problemu możemy zmienić postać, zachowują przy tym nasz poziom.

Tales of Kenzera: Zau

W przypadku tej gry nie chodzi bezpośrednio o słabe oceny, a bardziej o ogólną krytykę, choć te dwa elementy są poniekąd ze sobą powiązane. Tales of Kenzera: Zau to metroidvania stworzona przez Surgent Studios, którego założycielem jest Abubakar Salim, aktor wcielający się w rolę Bayeka w Assassin's Creed: Origins. Tytuł był krytykowany przed premierą za pewien element, o którym ostatnio jest bardzo głośno. W proces tworzenia gry miała być zaangażowana firma Sweet Baby. Już sam fakt wystarczył, aby niektórzy zaczęli wygłaszać wyjątkowo złe opinie o samej grze, choć nawet w nią nie grali. Mają oczywiście do tego prawo, lecz Tales of Kenzera nie zasłużyło na taki los. Nie wiem, jaka dokładnie była rola firmy konsultingowej w tym projekcie i niespecjalnie mnie to interesuje. Chcę po prostu zagrać w dobrą grę, a Tales of Kenzera: Zau właśnie taką grą jest. Przynajmniej w mojej ocenie. Widać tu co prawda dość ograniczony budżet, ale gra oferuje coś znacznie ważniejszego. Świetny gameplay i bardzo ciekawą opowieść, która czasami bawi, a czasami smuci. Historia gry inspirowana jest przeżyciami, które towarzyszyły Salimowi po stracie ojca. Sama fabuła gry jest zresztą o to oparta. Twórca wciela się również w głównego bohatera, a emocje wyrażone podczas dialogów pozwalają nam niemal poznać rzeczywiste uczucia autora.

Soulstice

Większość z was zapewne nawet nie kojarzy tego tytułu i wcale się nie dziwię, gdyż przeszedł on bez większego echa. Przyznam szczerze, że mroczny slasher był dla mnie jednym z największych zaskoczeń. Nie tylko otrzymałem przyjemną i dość rozbudową rozgrywkę, ale także niezłą historię, którą śledziło się ze sporym zainteresowaniem. Po ukończeniu gry spojrzałem na recenzje i byłem zaskoczony, jak "słabe" oceny zebrał ten tytuł (68% od krytyków i 61% od graczy). Gracze najczęściej narzekali na pracę kamery, która prezentuje dany fragment lokacji z określonej perspektywy. Nie możemy nią dowolnie obracać. Aktualizacje wprowadziły wiele poprawek dotyczących kamery, szczególnie podczas walki, lecz nie wpłynęło to znacząco na opinie. Niektórzy czepiają się również słabej grafiki, choć mamy tu przecież do czynienia z grą AA. Osobiście bardzo odpowiada mi styl graficzny, a w szczególności modele głównych postaci i przeciwników. Gra jest też dość długa i co ważne, nie czułem zmęczenia nią. Uważam, że oceny w okolicach 60% są w tym przypadku wyjątkowo krzywdzące.

Deliver Us Mars

Kolejna mniejsza produkcja przeznaczona dla jednego gracza i kolejny tytuł, który zdobył dość słabe oceny (58% od graczy). Deliver Us Mars to następna odsłona serii od studia KeokeN. Druga część posiada dość wiele wspólnych elementów z poprzednią, lecz jest też kilka nowych rozwiązań. W Deliver Us Mars nasza postać nie jest już niemową i jest czynnym uczestnikiem dialogów. Niskie oceny są głównie spowodowane słabą grafika i mizerną historią. Faktycznie, gra nie prezentuje się wybitnie, ale nie zapominajmy, że mówimy o bardzo małym studiu z dość niewielkim budżetem. Nie każda gra musi prezentować poziom fotorealizmu. To, co obserwujemy w Deliver Us Mars jest w mojej ocenie zupełnie wystarczające. Animacje są nieco drewniane, ale i tak twórcy wykonali znaczący postęp względem Deliver Us the Moon, gdyż tam nie było nawet scenek z dialogami między postaciami. Większość wypowiedzi była do nas przesyłana za pomocą komunikatora, a dialogi obejmowały wyłącznie statyczne hologramy kilku postaci. Krytykowana jest także historia, która niektórym przypomina rodzinny dramat i relację córki z ojcem. Czy to źle? Dla mnie fabuła była naprawdę interesująca i niejednokrotnie zaskakująca. Wstawki z dzieciństwa głównej bohaterki tylko dodatkowo potęgowały te wyjątkowo tragiczne wydarzenia. Deliver Us Mars zasługuje na lepsze oceny i chciałbym zobaczyć więcej mniejszych gier tego typu. Mam nadzieję, że studio zrealizuje swoje kolejne projekty.

The Surge

Dark Souls w przyszłości. A przynajmniej tak twierdzi wielu graczy, którzy z tym tytułem mieli styczność. Jako fan gier o wysokim poziomie trudności nie mogłem przejść obojętnie obok The Surge. Zwłaszcza, że już sam klimat przypadł mi do gustu, a jeżeli dorzucimy do tego mechaniki z soulsów, to po prostu musiałem spróbować. I wkręciłem się na maksa. The Surge posiada kilka wspólnych elementów z grami od FromSoftware, lecz pod żadnym pozorem nie powinniśmy dokonywać bezpośredniego porównania. Przynajmniej moim zdaniem. Wielu graczy krytykujących The Surge zarzuca twórcom, że ci chcieli stworzyć soulsy, lecz zawiedli w każdym aspekcie. Odpowiednikiem dusz jest złom, który zbieramy za pokonanie przeciwników i tracimy go po każdej śmierci. Mamy oczywiście jedną szansę na jego ponowne podniesienie. Levelowanie jest jednak zupełnie inne. Podnosząc poziom zyskujemy możliwość implementacji coraz potężniejszych ulepszeń, które zwiększają zdrowie, wytrzymałość, ilość zdobywanego złomu itp. Samo levelowanie nie podnosi naszych statystyk jak w soulsach. Dodatkowo każdy przeciwnik zawsze respi się z innymi odpornościami. Raz nasz oponent może posiadać pełny pancerz, innym razem tylko część, albo nawet nie mieć go w ogóle. Sprawia to, że często musimy nieco zmieniać sposób walki. W The Surge jesteśmy w stanie wybrać kończynę, więc warto atakować te nieopancerzone (no chyba, że zależy nam na zdobyciu pancerza wroga). Wiele osób krytykuje również projekty lokacji. W mojej ocenie są one niezwykle klimatyczne i wcale nie tak źle zaprojektowane. Wystarczy po prostu grać z głową, a nie biec na pałę. Gra zasługuje na więcej niż tylko na „szóstki”. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to niewielka liczba bossów. W drugiej części jest znacznie lepiej. Grafika również nie jest wybitna, ale to akurat można wybaczyć.

Days Gone

Żeby było jasne. Nie próbuję usprawiedliwić słabego stanu technicznego na premierę. Problem był realny i Bend powinno bardziej się postarać w tym zakresie. Słaba wydajność nie jest jednak jedynym elementem, który był krytykowany przez recenzentów. Wiele redakcji zwracało uwagę na powtarzalne misje, słabą walkę, a nawet nijaką fabułę. Do tego ostatniego nawet ciężko mi się odnieść, ponieważ dla mnie była to bardzo dobra opowieść ze świetnie wykreowanymi postaciami. Powtarzalność faktycznie była, lecz poniekąd taki był zamysł tego świata. Deacon często wykonywał zlecenia, więc nic dziwnego, że co jakiś czas ktoś się z nim kontaktował, aby poprosić o pomoc. Choć nie powiem, czasami denerwowało mnie, kiedy po wyjechaniu z obozu Tucker lub Copelanda od razu otrzymywałem powiadomienie o kolejnym zadaniu. Przecież dopiero co z nimi rozmawiałem. Jest to jednak błahostka. Walka również była dla mnie bardzo satysfakcjonująca. Eliminację świrusów mogliśmy wykonywać na wiele różnych sposobów. Po cichu, aby nie zaalarmować reszty, lub na wariata i zlikwidować całe grupy. Do tego dochodziła walka z hordami, gdzie dopiero zaczynała się zabawa. Możliwości było naprawdę dużo. Szkoda, że krytycy wystawili tak słabe oceny. Z pewnością przyczyniło się to w pewien sposób do decyzji o braku kontynuacji. Opinie od graczy są za to znacznie lepsze. Days Gone to zupełnie nowe IP, które miało szanse na naprawdę dobrą serię. Szczególnie po takim zakończeniu.

I tak oto prezentuje się lista. Z niektórymi rzeczami można się oczywiście nie zgadzać, lecz takie są moje odczucia. Część osób może powiedzieć, że przecież ocena między 6 a 7 nie jest katastrofą. Obecna skala ocen wygląda jednak tak, że niższe noty przyznawane są wyjątkowo rzadko, a średnia ocen <70 to często porażka. Każda z powyższych gier jest dla mnie świetną produkcją, którą polecam z całego serca.

Mateusz Kucharski Strona autora
cropper