Hity ery Jetixa. Przy tych produkcjach spędziłem wiele godzin
Urodziłem się w drugiej połowie lat 90. ubiegłego wieku i miałem to szczęście, że “rzutem na taśmę” załapałem się na dzieciństwo w tej “staroszkolnej” odsłonie. Bez komputera, Internetu, smartfona czy uzależnienia od ciągłych wyrzutów dopaminy, na których bazuje wiele mediów społecznościowych. I choć dla Wielu z Was, Drodzy Czytelnicy, wciąż jestem dzieciakiem, to wdzięcznym za to, że miałem okazję doznać przynajmniej schyłku “dawnej kultury”.
To wszystko bardzo często sprawia, że zauważam pewne różnice między mną, a moją kilka lat młodszą siostrą. Ba - bardzo uwidaczniają się one, gdy widzę się z chrześniakiem mojej partnerki, czy też dziećmi mojego szwagra. Ostatnio naszła mnie refleksja odnośnie do różnego rodzaju kreskówek. Gdy emitowano swego czasu “Spider-Mana”, “Dragon Balla” na RTL7, albo - już później - “Ach, ten Andy’ego!”, było to niczym prawdziwe święta.
Obecnie, za sprawą platform streamingowych wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Bardzo łatwo dostępne i nie ma w tym dawnej magii wyczekiwania na kolejny epizod, albo radości, gdy przypadkowo wróciło się ze szkoły na maraton nowych odcinków (nie znając przecież ramówki)... To skłoniło mnie, by przypomnieć sobie nieco hity z drugiej połowy pierwszej dekady XXI wieku - a dokładniej rzecz biorąc, z Jetixa, w którego swego czasu ewoluował Fox Kids.
I dziś przygotowałem dla Was dziesięć ówczesnych kreskówek, których seanse dawały mi najwięcej frajdy i które mogłem oglądać na tym kanale bez końca. Nie przedłużając - przejdźmy do sedna i dajcie znać, które z nich również dobrze wspominacie! Ah, będę to seriale, które pojawiały się na Jetix, ale niekoniecznie jako ich autorskie produkcje.
MegaMan NT Warrior
Zestawienie otwieramy anime, które swój pełnoprawny debiut miało jeszcze w 2002 roku - na premierę w Polsce przyszło nam jednak czekać do 2005. Wtedy też serial pojawił się na Jetix z rodzimym dubbingiem i wypadł naprawdę świetnie! Pamiętam, jak zachwycałem się koncepcją samej historii, futurystyczną wizją świata (butorolki Lana wspominam do dziś) i chipami do Navi, które później rysowałem.
Power Ranger Dino Grzmot
Dziś, niestety, Power Rangers bardziej mnie żenują, niż bawią, ale wtedy… Kurczę, te dwadzieścia lat temu szalałem na ich punkcie! Zwłaszcza że na przełomie wieków emisja odcinków pierwszego sezonu w polskiej telewizji była prawdziwym świętem. Gdy więc wpadłem na Dino Grzmot, szybko się zakochałem. I do dziś, mimo tych ukłuć “krindżu”, dalej cudownie to wspominam.
W.I.T.C.H. Czarodziejki
Wiem, że nie jest to pozycja, która ma wśród męskiej części odbiorców ogromne rzesze fanów i sam, gdy chciałem po czasie wrócić do tej kreskówki, mocno się odbiłem, ale te osiemnaście lat temu byłem zachwycony! Fabuła naprawdę mocno wciągała, a baśniowe przedstawienie świata zasługuje na wyróżnienie. Zresztą, podejrzewam, że nie jestem jedynym, który wtedy pozytywnie do tego podchodził.
A.T.O.M. Alpha Teens On Machines
Kolejny w kolejce jest francuski serial, który skupiał się na bandzie przyjaciół odpowiedzialnych za testowanie przeróżnych wymyślnych urządzeń. Nie chodziło tu jednak o zwykłe próbowanie ich w kontekście głównego zastosowania, ale… W walce z antagonistami, którzy nieustannie zalewali piasto. Niewiele ponad pięćdziesiąt odcinków, ale zdecydowanie wartych obejrzenia nawet po czasie. Figurkę Axela mam w domu do dziś.
Król szamanów
Otwórz oczy, za siebie spójrz… Przyznajcie się - kto dokończył? Jedna z najbardziej ikonicznych polskich czołówek, jakie powstały. I będę się tego uparcie trzymał. A samo anime? Fantastyczne, choć na swój sposób oceniam je przez pryzmat pewnej kultowości. Zdaję sobie też sprawę z różnic względem mangowego pierwowzoru, ale na początku wieku zupełnie mi to nie przeszkadzało.
Galactik Football
Choćbym bardzo chciał, nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy oglądałem odcinki tej serii. Trzy razy skończyłem ją w całości, a niektóre epizody widziałem po kilkanaście razy! I nigdy mnie nie nudziły. Tam wszystko zagrało. Gdy wyczerpała się formuła zwykłych meczów dorzucono Netherball (kapitalny pomysł - ten, kto to wymyślił, zasługuje na dodatkowe uznanie), a później mieszanie drużyn. Szkoda, że nie dostaliśmy nowych sezonów…
Ōban Star Racers
Klimat nie do podrobienia, po prostu. Serial 2006 roku, który niemal w tym samym czasie zadebiutował w Polsce, przenosiła nas na tytułową planetę, na której co 10 tysięcy lat odbywa się wielki wyścig, mający na celu wyłonienie przywódcy całej galaktyki. Przyzwoita nagroda, prawda? Cóż, zdecydowanie. I z tego względu chętnych na zwycięstwo jest cała masa. Dodawać raczej nic nie trzeba - polecam zobaczyć nawet dziś, bo to nieśmiertelna jakość.
Kapitan Flamingo
Pora na nieco luźniejsze tony, a więc debiutującego w Polsce w 2008 roku, Kapitana Flaminga! Koncept? Dość prosty - mamy dzieciaki, które potrzebują swojego własnego bohatera, gdy dorośli niespecjalnie garną się do pomocy. I mamy też samozwańczego, tytułowego herosa, w którego wciela się mały Milo. A choć jego podejście jest czasem bezprecedensowe, to trudno o inne, gdy trzeba się zmierzyć na przykład z wielką epidemią wymiotów. Tak, po czasie już nie śmieszy.
Yin Yang Yo!
Nie zapomnę, jak w 2007 roku dostaliśmy na Jetix specjalny event związany z ninja. Logo miało specjalny wygląd, przerywniki między epizodami nawiązywały do tej starodawnej japońskiej profesji, a na kanale debiutował wtedy Naruto (o którym kiedy indziej, kumalski?!) czy właśnie Yin Yang Yo! Sam serial skupiał się na dwóch królikach trenujących sztuki walki Woo Foo pod czujnym okiem starej pandy. Wciągało, nie przeczę!
Fineasz i Ferb
No i nie może być inaczej… “Fineasz i Ferb” to u mnie sytuacja trochę jak z “Galactik Fooball” - całość obejrzałem dwukrotnie, a niektóre z odcinków po kilkanaście razy. Do dziś znam na pamięć niektóre z kawałków, a rap Ferba z “Plaży” to klasyk wielu dzieciaków z mojego pokolenia. Zresztą, cały czas uważam, że pod względem kreatywnych kreskówek to absolutna topka w historii. Polecam!
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych