Dragon Age: The Veilguard

Dragon Age The Veilguard idzie śladami Final Fantasy XVI - czy to droga do sukcesu?

Mateusz Wróbel | 30.06, 12:00

Obecnie Dragon Age The Veilguard jest na ustach wielu graczy. Początkowo pozycja zapowiedziana jeszcze w trakcie The Game Awards 2018 miała być grą usługą, następnie prace zresetowano, dwukrotnie zmieniano oficjalny tytuł gry, a finalnie podczas Summer Game Fest 2024 szerzej przedstawiono nowy projekt BioWare, co wywołało sporo szumu.

Kolejny Dragon Age na pewno nie będzie tym, o czym pamiętają fani dwóch pierwszych odsłon serii. Ba, nawet względem trzeciej części marki zauważymy spore różnice. Kanadyjscy deweloperzy próbują czegoś nowego, chcąc - moim zdaniem - iść z duchem czasu, nie zważając na elementy, które wyróżniały serię.

Dalsza część tekstu pod wideo

I w tym momencie trzeba zadać sobie pytanie - czy to źle, że nadchodzący wielkimi krokami Dragon Age podejdzie do wielu aspektów inaczej? Swego czasu mogliśmy zaobserwować coś takiego przy marce Assassin's Creed, Resident Evil, a nawet i Final Fantasy. Zawsze znajdą się osoby, którym takowe zmiany nie przypadną do gustu, jak i tacy, którzy otrzymując kolejną odsłonę serii w identycznej, znanej formule będą kręcić nosem. Nie było jeszcze samochodu, telefonu, czy właśnie gry wideo, z której wszyscy będą zadowoleni w 100%.

Dragon Age The Veilguard niczym Final Fantasy XVI?

Dragon Age: The Veilguard

Osobiście zauważam, oglądając materiały lub słuchając wypowiedzi twórców o Dragon Age The Veilguard, ogromne podobieństwo do Final Fantasy XVI. Zacząć trzeba od tego, że nowy projekt BioWare nie zaoferuje nam ogromnego, otwartego świata, który moglibyśmy zwiedzać w nieskończoność. Zamiast tego otrzymamy bardziej zamknięte areny, w których wykonamy misje fabularne. Ma to sprawić, iż zainteresowani uzyskają najlepsze możliwe doświadczenie narracyjne, nie będąc rozkojarzonym pobocznymi sprawami.

W międzyczasie jednak będziemy mogli zajmować się wątkami pobocznymi, rozwiązywać sprawy naszych towarzyszy w półotwartych sekwencjach. Wypisz wymaluj Final Fantasy XVI. Kwestia tego, czy te zadania będą posiadać ciekawe rozwiązania, a także opowiadać intrygującą historię, bo akurat ten aspekt w przygodzie Clive'a Rosfielda prezentował bardzo niski poziom, wszystko sprowadzając do walk z przeciwnikami i krótkich, często na siłę przedłużanych dialogów.

Różnica gołym okiem jest zauważalna również przy kwestii kompanów oraz samej walce. Tym razem dobierzemy dwójkę towarzyszy (a nie trzech, jak choćby w Inkwizycji), a do tego walka będzie odbywać się w czasie rzeczywistym - akcję spowolnimy jedynie wtedy, kiedy wybierzemy koło umiejętności (prezentujące się niemalże identycznie do tego znanego fanom serii Mass Effect). Z tego miejsca użyjemy też zdolności protagonisty oraz sojuszników.

Mimo tego, że do zestawu zdolności przypiszemy teraz na ogół mniej umiejętności (choć tych do odblokowania będzie sporo - to od nas zależy, jak nimi postanowimy żonglować), to jednak będą one bardzo potężne i pozwolą na tworzenie tzw. synergii drużynowych - łącząc niektóre skille wywołamy żywioły czy inne kombinacje, które zadadzą wrogom ogromne obrażenia. Ważna będzie również różnorodność w zespole, bo bohaterowie posiadają różne klasy postaci, począwszy od wojownika, poprzez maga, a skończywszy na łotrzyku.

Do sukcesu dużo nie trzeba

Dragon Age: The Veilguard

Sam ten opis sprawia, że nadchodzący Dragon Age w teorii brzmi bardzo podobnie do Final Fantasy XVI. Tytuł BioWare tym razem będzie stawiać na akcję, akcję i jeszcze raz akcję. Wielkie bitwy, kombinacje umiejętności, efektowne zdolności, mniej otwarte lokacje i nacisk na sekwencje fabularne mają sprawić, że nie będziemy się nudzić. Słyszeliśmy to już przy szesnastej odsłonie głównej marki Square Enix, która miała wiele wspaniałych momentów, ale finalnie - właśnie przy misjach pobocznych - potrafiła zmęczyć swoją formułą.

Osobiście liczę, że tutaj będzie inaczej. Bez zbędnego biegania po pustych leśnych czy pustynnych lokacjach, bez ekranów wczytywania na każdym kroku jak w Starfieldzie, a także bez walk z pospolitymi przeciwnikami co 2 czy 3 minuty zabawy. Jeśli do tego otrzymamy naprawdę ciekawą historię, dobrą optymalizację, klimatyczne miejscówki i bohaterów z krwi i kości, w Dragon Age'u spędze masę czasu i świetnie będę się przy tym bawił.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Dragon Age: The Veilguard.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper