PlayStation 5 kontroler DualSense

Z tą grą spędziłem ponad 200 godzin. Ciężko się oderwać

Mateusz Kucharski | 06.07, 10:00

Są gry, które kończą się po kilku godzinach. Są gry, które wymagają od nas sporego zaangażowania, aby je ukończyć. Są też takie, w które można grać bez końca.

Czy 200 godzin w jednej grze to dużo? Wszystko zależy od jej rodzaju. W przypadku produkcji takich jak WoW czy LoL jest to w większości przypadków wyłącznie niewielka część całego czasu poświęconego na grę. W opisany poniżej tytuł można grać zarówno samemu, jak i ze znajomymi. W moim przypadku było to połączenie tych dwóch możliwości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Terraria to gra, z którą po raz pierwszy zetknąłem się jeszcze w czasach dość wczesnych wersji – o ile dobrze pamiętam był to update 1.0.4 lub 1.0.5. Przez lata tytuł był intensywnie rozwijany. Terraria zmieniała się wiele razy, choć na nowości musieliśmy czasem czekać bardzo długo. Nasza cierpliwość była jednak wielokrotnie wynagradzana.

Niektóre osoby twierdzą, że tytuł od Re-logic to Minecraft w 2D. Osobiście postrzegam to zupełnie inaczej. Obecna Terraria to szalenie rozbudowana gra, której pełne poznanie zajmie nam wiele godzin. Ale od początku. Pierwsze wersje Terrarki były dość ograniczone w zawartość. Przedmiotów było stosunkowo niewiele, istniało zaledwie kilka bossów, niezbyt dużo biomów i mało wyzwań. Gracze mogli oczywiście popisać się kreatywnością i stworzyć własne konstrukcje, lecz liczba dostępnych bloków również nie robiła dużego wrażenia.

Od zera do giganta

Terraria na PS4 w wersji 1.3 w końcu dogania PC

Prawdziwą rewolucją okazała się aktualizacja 1.1. Update wprowadził masę nowości i przede wszystkim hardmode, który był czymś w rodzaju drugiej części gry. Hardmode aktywowany był automatycznie po pokonaniu bossa w piekle – Wall of Flesh. Wejście na hardmode sprawiało, że zaczęli pojawiać się nowi przeciwnicy, otrzymywaliśmy szansę na zdobycie mnóstwa nowych przedmiotów, dostępni byli kolejni bossowie i najważniejsze, gra stawała się trudniejsza. Najlepszy ekwipunek sprzed hardmode’a był praktycznie niczym w porównaniu z nowymi itemami.

Na początku 2012 roku gra otrzymała aktualizację 1.1.2 i miał to być ostatni update. Twórca poinformował, że chce skupić się na nowym projekcie – Starbound. Zainteresowanie Terrarią wciąż było duże, lecz gra nie otrzymywała nowości. Aż do września 2013 roku. Wtedy to wydana została kolejna gigantyczna aktualizacja w postaci wersji 1.2. Swoją drogą autorzy zdecydowali się na bardzo ciekawy sposób zapowiadania nowości.

Przed aktualizacją studio regularnie publikowało screeny zawierające masę nowych elementów, a gracze sami musieli domyśleć się, do czego konkretnie służą i czym tak naprawdę są. W 1.2 dodano coś, co osobiście określam mianem „hardmode 2”, ponieważ pokonanie Plantery (jednego z bossów) znowu odblokowywało masę trudniejszych wyzwań. Kolejne lata to kolejne duże aktualizacje, a co się z tym wiąże, kolejne dziesiątki godzin poświęconych w Terrarii. 

Ogrom możliwości

Terraria

I tak oto przeleciało mi grubo ponad 200 godzin. Praktycznie w każdym podejściu (tworzyłem świat kilka razy, a każdy z nich generuje się losowo) trafiałem na coś nowego i nigdy nie odczuwałem nudy. Jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko i wyłącznie oficjalną zawartość, to Terraria jest nieporównywalnie większa od Minecrafta, co kiedyś było dla mnie dużym zaskoczeniem biorąc pod uwagę potęgę marki stworzonej przez Mojang.

To właśnie stopień rozbudowania sprawia, że w Terrarii nie można się nudzić. Zawsze jest co robić, choć dla nowych graczy problemem może być znalezienie właściwej aktywności na dany moment. Często podejmiemy się wyzwania, które okaże się dla nas aktualnie zbyt wymagające. Ogrom przedmiotów pozwala nam tworzyć różne buildy, a każdy z nich drastycznie różni się od pozostałych. Możemy specjalizować się w walce wręcz, pojedynkować się na odległość za pomocą broni palnej lub magii, a nawet jest możliwość przyzwania sługusów, którzy będą za nas walczyć. Opcji jest wiele.

Do tego dochodzą liczne wyzwania, które sprawdzą nasze wyposażenie i przede wszystkim umiejętności. W Terrarii znajdziemy ponad 30 bossów i sporo eventów, podczas których musimy bronić się określony czas przed najazdem przeciwników. Za wszystko zostaniemy oczywiście wynagrodzeni monetami i nowym ekwipunkiem. Dropy są losowe, dlatego będziemy musieli zawalczyć z danym bossem kilka razy, aby zdobyć upragniony przedmiot. No chyba, że mamy farta.

Mnóstwo tajemnic gotowych do odkrycia

Terraria

W Terrarii nigdy nie powinniśmy czuć się bezpiecznie. Nawet dość spokojna wyprawa przez jaskinie może zakończyć się nagłą śmiercią poprzez spadający na naszą głowę głaz lub inną pułapkę. Do tego możemy liczyć na niespodziewane wydarzenia, które po spełnieniu określonych warunków, mają szansę na pojawienie się. Chodzi m.in. o deszcz slime'ów, inwazje goblinów, najazd piratów czy klasyk, jakim jest krwawy księżyc.

W zeszłym roku poświęciłem nawet kilkanaście godzin na sprawdzenie wersji konsolowej. Niestety, granie w Terrarię za pomocą pada to porażka. Być może jest to kwestia przyzwyczajenia, lecz ja nie mogłem się w tym totalnie odnaleźć. Wielokrotnie zdarzyło mi się zniszczyć nie ten blok, który chciałem, a nawigowanie po ekwipunku trwa dość długo i nie jest zbyt wygodne (grzebanie w inwentarzu podczas walki to dramat). Po podłączeniu klawiatury i myszy wszystkie problemy zniknęły. Tylko po co grać na konsoli w ten sposób, skoro można po prostu odpalić grę na PC.

Podsumowując, Terraria wygląda dość niepozornie, ale w rzeczywistości jest bardzo rozbudowaną i wciągającą grą. Duża losowość sprawia, że nigdy nie wiemy, na co natrafimy na naszej drodze i jakie przedmioty wygenerują się np. w losowo umieszczonych skrzynkach. Chciałbym raz jeszcze zagrać w tę grę z zerową wiedzą o świecie, aby ponownie przeżyć przyjemność z odkrywania tajemnic i nowości, ale jak wiadomo jest to niemożliwe.

Źródło: Własne
Mateusz Kucharski Strona autora
cropper