Oto gra, do której wracam przynajmniej raz w roku
Można mieć ulubioną serię gier, o której wie się dosłownie wszystko i nikt nie zaskoczy cię żadną ciekawostką na jej temat, można mieć zainstalowany tytuł, w którym spędza się - najczęściej w rozgrywce sieciowej - tygodniowo po kilka godzin, ale można też mieć produkcję, do której średnio raz w roku się wraca, aby przypomnieć sobie, jak wiele radości dała ona nam przy pierwszym podejściu.
Otrzymując propozycję wypowiedzenia się na podany wyżej temat, nie musiałem zbyt długo zastanawiać się nad wybraniem swojej perełki, która szczególnie w młodych latach dała mi nieograniczoną ilość zabawy i pięknych wspomnień.
Padło na Battlefield 3, a więc strzelankę przygotowaną przez EA DICE we współpracy z amerykańskim wydawcą Electronic Arts. Tak się złożyło, że miałem okazję ograć tę pozycję w okolicach jej premiery i do tej pory nie mogę wyjść z wrażenia, jak wielkim skokiem jakościowym - pod względem technicznym - była ta pozycja. Ba, dla mnie do dzisiaj to najlepszy Battlefield.
Battlefield 3 był prawdziwym Battlefieldem
Kiedyś Battlefieldy były rzeczywiście Battlefieldami. Odsłona Bad Company 2 z Cezarym Pazurą w roli jednego z głównych bohaterów w kampanii nigdy nie ulotni się z mojej pamięci. Jednakże to w "trójce" było najwięcej widowiskowej akcji. Misje były pełne zwrotów akcji, niespodzianek czy świetnie zaprojektowanych skryptów. Do dzisiaj pamiętam szczególnie pierwszą misję, gdzie w trakcie przechodzenia się po dachu budynków nagle słyszymy w słuchawkach świst lecącego pocisku z karabinu snajperskiego umieszczonego po drugiej stronie budynku czy nagłe postrzelenie naszego kompana na parkingu, gdy myślimy, że w okolicy nie ma już oponentów. A takich przykładów budujących napięcie było masa.
Animacje (choćby biegu kompanów, strzelania itd.) stały na bardzo wysokim poziomie, podobnie jak warstwa graficzna map i lokacji. Tutaj aż chciało się udawać "prawdziwego żołnierza", chować się za osłonami, czekać na załogę przed przekroczeniem progu domu tak, aby wyglądało to na realistyczną współpracę ze swoimi towarzyszami broni. Podziękować możemy programistom, którzy przy Battlefield 3 opanowali nową wersję Frostbite'a w sposób idealny. Ten silnik graficzny rzeczywiście został przystosowany pod strzelanki.
Gra idealna pod wieloma względami
4-godzinna, zjawiskowa kampania fabularna z wybornie napisanymi bohaterami i trzymająca w napięciu aż do samego końca (sceny w pociągu, ucieczka, Salomon...) to nie wszystko, bo Battlefield 3 oferował również niesamowity tryb sieciowy. Na ogół nie spędzam zbyt dużo czasu w multiplayerze, ale akurat w tej odsłonie serii Electronic Arts znajdował się ciężki do opisania pierwiastek, który zachęcał w środku nocy do zagrania jeszcze jednego meczu. A nawet jeśli przegrało się z założenia ostatnią rozgrywkę, to i tak szło się spać uśmiechniętym, że można było znowu polatać po arenach i postrzelać do wirtualnych oponentów w tak świetnie zaprojektowanym tytule.
Myślę, że krył się za tym wyśmienity gunplay - gameplay wynagradzał cierpliwość oraz umiejętności strzeleckie. I nie tylko, bo akurat na mapach z BF3 ważne było też zajęcie dogodnej pozycji, przemieszczanie się na kolejne obiekty wspólnie z innymi graczami, a to wszystko przy wyśmienitej optymalizacji gry. Te 12 czy 13 lat temu miałem naprawdę słaby komputer, który jednak dobrze radził sobie z tytułami tworzonymi na silniku graficznym Frostbite. Ba, pamiętam, że nie spełniał on nawet wymagań do Mass Effect 3, a ta gra również działała na nim bardzo płynnie. W dzisiejszych produkcjach nawet najmocniejsze sprzęty łapią zadyszkę, co pokazuje podejście deweloperów do warstw technicznych swoich gier.
Dajcie znać w sekcji komentarzy, do jakiej Wy gry nawet po wielu latach wciąż wracacie!
Przeczytaj również
Komentarze (34)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych