Gry w Game Passie, do których mogę wracać i wracać. One nigdy nie zawodzą
Wspominałem o tym już jakiś czas temu, ale nie zaszkodzi powtórzyć - Game Pass to zdecydowanie jedno z najbardziej przełomowych rozwiązań w branży gier wideo minionej dekady. Ba - pewnie znajdą się nawet osoby, które stwierdzą, że to element, który stanowi jeden z najważniejszych kroków w jej dziejach. I domyślam się, że dałoby się tę tezę sensownie uargumentować.
Dziś jednak nie o tym - no, a przynajmniej nie całkowicie. To, że abonamentowa usługa od Microsoftu zapewnia dostęp do dziesiątek fenomenalnych gier, nie jest niczym odkrywczym. Warto jednak docenić, jak wiele z nich pozwala wracać tam na nowo. Jasne, jakiś czas temu pisałem, że nie zwykłem wchodzić do gier fabularnych po raz drugi (z małymi wyjątkami), ale przecież nie tylko takimi projektami żyje człowiek.
I w niniejszym tekście chciałbym skupić się na produkcjach dostępnych w Game Passie, do których lubię sobie co jakiś czas powrócić. Jak się pewnie domyślacie, większość z nich zbudowana jest w sposób oferujący sporą “regrywalność”, ale znajdą się też bardziej nietypowe propozycje. Sama lista jest natomiast całkowicie subiektywna i zabraknie na niej kilku pozycji wartych odnotowania, bowiem zwyczajnie preferuję spędzać przy nich czas na przykład na Steam Decku (m.in. Skyrim, Vampire Survivors). Nie przedłużając, przejdźmy do sedna!
Age of Empires II: Definitive Edition
Tytuły ułożyłem w kolejności alfabetycznej (ale łatwiej było Wam ich szukać w katalogu), więc zaczynamy od tego na pierwszą literkę. I w taki sposób startujemy bardzo mocno - od Age of Empires II. Osobiście doceniam i naprawdę lubię wszystkie cztery gry z serii AoE, ale do “dwójeczki” mam największy sentyment. A że odświeżenie zostało zrobione naprawdę fajnie, to ciągle z uśmiechem do niego wracam i bardzo lubię spędzać na mapie leniwe godziny.
Cities: Skylines - Remastered
Podobnie jest z kolejnym odświeżeniem na liście - tym razem ze strategią nastawioną na ekonomię. Jeden z najpopularniejszych city builderów, ale w odświeżonym wydaniu. Kto nie grał, ten nie wie, co traci. Niesamowicie rozbudowana pozycja, nieustannie rosnący poziom trudności i duża liczba wyzwań, a ponadto kawał solidnej i przemyślanej rozgrywki. Można się wciągnąć i zapomnieć o otaczającym nas realnym świecie.
Coral Island
Jak wiecie, lubię symulatory farmy - a Coral Island jeszcze przed premierą zapowiadał się w najgorszym wypadku na solidnego przedstawiciela gatunku. I okazało się, że rzeczywiście jest dobrze. Jasne, to na pewno nie tytuł bezbłędny i dość łatwo znaleźć pewne wady, ale pod wieloma względami naprawdę robi robotę. Widać, że twórcy doskonale wiedzieli, co chcą osiągnąć, a powrót od czasu do czasu na tytułową wyspę to czysta przyjemność.
Dreamlight Valley
Podobnie wygląda to w przypadku gry, która pozwala przemierzać uniwersum Disneya - dosłownie. No, będąc bliżej prawdy, powinienem użyć tu liczby mnogiej. Możemy bowiem skakać między światami znanymi z największych animacji, a przy tym robić zaliczać misje, które pomagają nam rozwijać otoczenie. Co ważne, cały czas pojawiają się kolejne ogromne aktualizacje, więc jest co robić. I zdecydowanie chce się czasem powrócić, by zobaczyć, jak wiele się zmieniło.
Fallout 76
Bliźniacza sytuacja ma miejsce w przypadku Fallouta 76, choć tutaj początki były znacznie bardziej wyboiste. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że sama gra nie pożyje długo, a Bethesda będzie musiała ją zakopać. Tak się jednak nie stało - deweloperzy w pocie czoła pracowaliśmy nad powróceniem na odpowiednie ścieżki, a ich starania nie poszły na marne. Dziś mało kto pamięta o niemrawym starcie - zwłaszcza przemierzając angażujące pustkowia.
Forza Horizon 4 & 5
Tak jest, troszkę naciągnąłem zasady wpisu, bowiem podrzucam tu dwa tytuły w ramach jednego punktu. W tym przypadku nie ma jednak sensu ich rozdzielać. Mamy do czynienia z dwiema genialnymi produkcjami wyścigowymi, które osobiście stawiam bardzo blisko siebie. Fenomenalna grafika, bardzo przyjemny model jazdy, świetne udźwiękowienie i dwa przepiękne obszary do zwiedzania szybkimi furami. Wiele więcej mi nie potrzeba.
Goat Simulator
Zaskoczeni? Cóż, nic w tym dziwnego. Mam jednak do tej gry ogromny sentyment i do dziś pamiętam, jak wiele frajdy dawała mi zabawą fizyką tytułowej kozy, gdy gra debiutowała przed dekadą. Dziś nie zliczę już, ile godzin spędziłem na szukaniu kolejnych smaczków... I nawet w ostatnich miesiącach zdarzało mi się tam wracać, by po prostu poczuć ten klimat beztroski sprzed lat i znów czerpać masę frajdy z głupkowatego skakania po kolejnych budynkach.
Grounded
Wiem, że w kontekście tej gry pojawiało się całkiem sporo uwag i słów krytyki, ale ja jeszcze od niepełnej wersji bawię się w niej naprawdę nieźle. Świetny pomysł, przyjemna dla oka warstwa wizualna i po prostu niezła opcja, jeśli szuka się czegoś do relaksującej kooperacji. Początkowo szybko robiło się wtórnie, ale twórcy cały czas pracowali nad rozwojem zakresu możliwości zabawy i dziś da się tam spędzić przynajmniej kilkadziesiąt jakościowych godzin.
PowerWash Simulator
Gdyby ktoś mi powiedział dwa lata temu, że gra o myciu otoczenia będzie tak dużym sukcesem, to chyba nigdy bym w to nie uwierzył. A jednak! Korzystanie z myjki okazało się tak satysfakcjonujące, że wiele osób znalazło w tym idealny sposób na zabijanie wolnego czasu. A jeśli dorzucimy do tego fakt, iż twórcy nie szczędzą nam zawartości (włączając w to liczne współprace), to trudno tego nie docenić.
Sea of Thieves
I na sam koniec produkcja, która okazała się sukcesem tak dużym, że przerzucono ją także na inne konsole. Piracka gra wieloosobowa wciąga, zapewnia świetną rozgrywkę dla grup, a ponadto twórcy nieustannie pracują nad jej poprawianiem. Dostajemy nie tylko liczne aktualizacje ulepszające działanie, ale także masę nowych aktywności, które sprawiają, że trudno się nudzić.
Przeczytaj również
Komentarze (43)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych