Pamiętacie jeszcze Hypera? Oto najlepsze anime, które nam dostarczył
Wychowałem się w domu, w miejscowości liczącej sobie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców, więc te dwie dekady temu nie było mowy o łatwym i swobodnym dostępie do abonamentowych kanałów. Dopiero gdy miałem kilkanaście lat, pojawił się Cyfrowy Polsat, a to otworzyło wrota do wszystkich Jetfixów, Nickelodeonów, Cartoon Network i tak dalej na wyciągnięcie ręki. Wcześniej miałem z nimi styczność wyłącznie u dziadków.
Szczęśliwie byłem u nich codziennie, a weekendowe wypady nie były żadnym problemem. I za każdym razem była to dla mnie czysta przyjemność, bowiem - jako iż mieszkali w wieżowcu - mieli dostęp do kablówki. To właśnie dzięki temu mam tak wiele wspaniałych wspomnień związanych ze wszystkimi tymi kanałami, które na przełomie wieków oczarowały dzieciaki z kilku pokoleń.
Zresztą, sam pisałem już kilkukrotnie o Fox Kids, Jetixie, czy CN. Dziś jednak chciałbym zająć się czymś innym. Czymś znacznie mniej popularnym, ale dla nas - graczy - niewątpliwie bardzo ważnym. A mowa o Hyperze - bloku programowym, który emitowany był w godzinach wieczornych na MiniMax i ZigZapie! To właśnie tam poznałem całą masę znakomitych anime i chciałbym niejako uhonorować dziesięć hitów, które mieliśmy okazję obejrzeć właśnie tam!
Black Lagoon
Przelecimy przez listę alfabetycznie, więc otwieramy ją znakomitym “Black Lagoonem”, który w pierwotnej wersji (mangi) stworzony został przez Reia Hiroe. Już po kilku latach doczekał się animowanej adaptacji i, umówmy się, dziś to już klasyk. Opowieść o grupie składającej się z nielegalnych przemytników, choć krótka, okazała się niezwykle wciągająca. Każdy odcinek to nowe przygody, a gęsty i ciężki klimat odpowiednio wszystko nakręcają.
Bleach
Co tu dużo pisać - jeden z największych i najgłośniejszych shonenów, z jakimi kiedykolwiek mieliśmy do czynienia. Osobiście pierwszy raz miałem z nim styczność właśnie na Hyperze i szybko się zakochałem. Do tego stopnia, że dziś całe anime (dotychczas wydane odcinki) mam za sobą, a mangę pochłonąłem w kilkanaście dni. Kawał fenomenalnej historii, a dosłownie chwilę temu zapowiedziano pełnoprawną grę - czekamy!
Cowboy Bebop
Kolejny ogromny klasyk, choć w tym przypadku musimy się nieco cofnąć. Dwadzieścia sześć odcinków pełnych westernowych przygód w kosmosie mogło się podobać i tak rzeczywiście było. Dziś to jedna z największych marek japońskiej popkultury i dość powiedzieć, że doczekała się wielu kolejnych adaptacji. Raz lepszych, innym razem gorszych - do anime zawsze jednak można wrócić. I po prostu warto co jakiś czas to zrobić.
Death Note
Trzy razy? Może cztery, albo nawet pięć? Nie pamiętam już, ile razy obejrzałem “Death Note” w całości. Kilka razy działo się tak właśnie za pośrednictwem wieczornych seansów na Hyperze. Do dziś uważam tę produkcję za jeden z najlepszych seriali kryminalnych - niezależnie od tego, o jakiej formie mówimy. Jeżeli chcecie czegoś nieoczywistego, ze sporym naciskiem na dedukcję i znakomitymi postaciami, to koniecznie nadrabiajcie.
Fullmetal Alchemist: Brotherhood
I jeszcze jeden genialny shonen. Tutaj w gruncie rzeczy mógłbym podrzucić zarówno pierwsze “Fullmetal Alchemist”, jak i późniejsze “Fullmetal Alchemist: Brotherhood”. Aby jednak nie uciekać przesadnie od założeń listy, postawiłem na nowszą wersję z nieco innym zakończeniem. To po prostu historia, która dla wielu osób nie ma żadnych wad i do dziś stanowi jedno z najlepiej ocenianych anime w dziejach. Czy trzeba coś dodawać? Nie wydaje mi się - po prostu warto samemu dać szansę.
Great Teacher Onizuka
Jestem ciekaw, ilu z Was pamięta jeszcze tę serię! Moje pierwsze wspomnienia związane z tym tytułem są bliższe mandze - pamiętam, jak dekady temu zauważyłem na regałach w lokalnej księgarni tomiki wydawane u nas nakładem ekipy z Waneko. Później jakimś cudem wpadłem na ekranizację na Hyperze i… Dałem się pochłonąć. Choć nigdy bym nie przypuszczał, że jest to typ opowieści, która do mnie trafi i będzie rezonować z moimi gustami, to okazała się tak dobrze nakreślona, iż niezależnie od preferencji, można się przy tym genialnie bawić.
Hellsing
Mamy tu fanów mocniejszych klimatów? Jeśli tak, to jest spora szansa, że słyszeliście swego czasu o “Hellsingu”, a być może nawet go oglądaliście! Mangowy pierwowzór ukazał się początkowo w 1998 roku za sprawą Koty Hirano, a już kilkadziesiąt miesięcy później wypuszczono animowaną adaptację. I skłamałbym, pisząc, że przeszła ona bez echa! O serialu było bardzo głośno i sprawił, że miłość do tematyki wampirów u wielu odżyła.
Neon Genesis Evangelion
Przyznam, że mam z tym anime słodko-gorzkie relacje. Wiem, że biorąc pod uwagę jego status, może być to stwierdzenie niezwykle kontrowersyjne, ale pomimo niewątpliwej jakości i bardzo głębokiego przekazu, nie mogę się wyzbyć poczucia, iż niektóre z odcinków stanowią przerost formy nad treścią. Niemniej, nawet jako “doświadczenie” jest to seria, którą warto obejrzeć. I wiem, że wiele osób poznało ją za sprawą Hypera.
Tsubasa Chronicle
Zaznaczę na starcie - nie, to nie kontynuacja Kapitana Tsubasy! “Chronicle” nie ma nic wspólnego z piłką nożną. W praktyce jest to coś na wzór połączenia dzieł grupy Clamp, więc mamy do czynienia ze znanymi postaciami (albo przynajmniej takimi, które jawnie były na innych wzorowane). I czy się udało? Zdecydowanie! To przyjemne fantasy i opowieść drogi, której niemal trzydzieści odcinków śledzi się z przyjemnością. Wpadłem przypadkiem, a zostałem na długo!
Trigun
Rewolwerowiec, który wywołuje chaos i zamieszanie, gdziekolwiek się pojawi. A obok niego dwie agentki, które mają go odnaleźć i pilnować. Cóż, sytuacja niby prosta, ale mocno komplikuje się, gdy kobiety nie są do końca świadome, kim ów jest. A później akcja leci po prostu bardzo dynamicznie. Zresztą, jeśli oglądaliście (lub czytaliście), to zdaje sobie sprawę, jakim typem jest Vash. I że miło z nim spędzić czas.
Przeczytaj również
Komentarze (35)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych