DeathSprint 66

Graliśmy w DeathSprint 66 na przedpremierowym pokazie. Szaleńcza walka o wygraną w biegu na śmierć i życie

Maciej Zabłocki | 25.07, 17:00

Kilka dni temu wziąłem udział w zamkniętych testach przedpremierowych gry DeathSprint 66. To dość nietypowa produkcja i jestem przekonany, że znajdzie wielu zwolenników. Oto bowiem bierzemy udział w wyścigach, ale tym razem nie samochodowych, a biegowych. Zasuwamy naszym kosmicznym gościem i wykańczamy innych na trasie. Kozak! 

Urzekł mnie już sam pomysł na rozgrywkę. Najpierw jednak zacznę od przedstawienia historii. W 2060 roku powstała firma Bachman Media Network, specjalizująca się w realizacji wybuchowych programów rozrywkowych dla wygłodniałej publiczności. Po kilku latach działań, włodarze tej korporacji wpadli na pomysł zdominowania świata brutalnej rozrywki, emitując najnowszy sezon najpopularniejszego programu z oferty. W grze DeathSprint 66 wcielamy się w postać sprintera z 2066 roku. Bachman stworzył wiele klonów, a każdy praktycznie taki sam. Ich jedynym zadaniem jest wygrana, bez względu na koszty. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Korporacja wybudowała szereg śmiertelnie niebezpiecznych bieżni w ruinach dawno opuszczonych miast. Na każdej z nich rozmieszczono pułapki i trudne do pokonania przeszkody, a dodatkowo lasery, ściany energetyczne i szereg utrudnień, które podczas biegu musimy omijać. Po śmierci odradzamy się w ciele kolejnego klona. Biegniemy bez chwili wytchnienia. Albo wygramy, albo musimy zdążyć dobiec do mety do pół minuty po pierwszym zawodniku, bo inaczej zginiemy. A śmierć oznacza brak punktów, brak kasy i brak reputacji.

DeathSprint 66 - o co tutaj chodzi i jak wygląda rozgrywka? 

DeathSprint 66_1

Gra jest nastawiona na rywalizację PvP online do 8 osób na jednym torze. Wcielamy się w postać jednego z futurystycznych klonów, a następnie biegniemy przed siebie, omijając po drodze pułapki i przeszkody. Możemy ślizgać się po rynnach, biegać po ścianach i zjeżdżać po bieżniach, niczym na snowboardzie. Jeżeli zdołamy wyczuć właściwe tempo, możemy śmigać jednostajnym tempem, stale przyspieszając na wybranych fragmentach trasy. Twórcy nie zapomnieli o power-upach, które gromadzimy po drodze, ładując naszą energię. Możemy wywalić komuś z bara, strącając go w przepaść, rzucić w przeciwnika kulą mocy albo wytworzyć osłonę magnetyczną. Postawimy też pułapkę na ziemi, która wybuchnie, gdy tylko poczuje jakiegoś klona.

Jest również opcja skorzystania z GIGAPIŁY, która rozerwie na strzępy każdego, kto w nią wpadnie. Wszystkie wyścigi pozwalają gromadzić reputację wśród widowni, którą zresztą regularnie słychać w tle i która ochoczo dopinguje co lepsze akcje. Jeżeli zyskamy sławę, zdobędziemy kilku sponsorów, którzy nie tylko rzucą nam trochę kasy, ale też zadbają o lepszy kombinezon i kilka innych niespodzianek. Każdy wyścig jest dość nieprzewidywalny, ale też chaotyczny, a przy tym dość powtarzalny. Gra wygląda bardzo intrygująco, chociaż graficznie nie wyróżnia się niczym specjalnym. Jeżeli lubicie futurystyczne klimaty, to znajdziecie tu absolutnie wszystko, co widzieliście już wcześniej. 

Przebiegłem kilkanaście wyścigów z prawdziwymi przeciwnikami i muszę przyznać, że po którymś z kolei odczuwałem delikatne znużenie. Mam wielką nadzieję, że w pełnej wersji będzie więcej atrakcji, bo na ten moment w kółko robiłem to samo. Oczywiście, zmieniały się trasy, a co więcej, podczas wyścigu przybywa pułapek, a niektóre powierzchnie znikają i musimy wówczas biec po ścianie. To miłe urozmaicenia, ale robią wrażenie za pierwszym czy drugim razem. Gdy pojawiają się któryś raz z kolei, mamy poczucie, że to już widzieliśmy i właściwie nie bardzo wiemy, po co mamy biegać dalej. Oczywiście, to przecież wyścigi i tak samo możecie powiedzieć - przecież samochodem też jeździsz w kółko i co? To Cię nie nudzi? 

No właśnie samochody wypadają jakoś inaczej. Nie ukrywam jednak, że jeśli twórcy zadbają o atrakcyjny matchmaking, dopracują rankingi wieloosobowe i zaserwują bardzo ciekawe nagrody, to rywalizacja nabierze rumieńców. Być może gracze też będą mogli tworzyć swoje tory, a wtedy zawartość stanie się o wiele bardziej rozbudowana. Co mnie szczególnie urzekło, to odrywane kończyny przy zderzeniu z jakąś piłą czy pułapką wybuchową. Fajnie, że jest trochę "mięsa" i bardzo cieszy mnie, że nie ma tu miękkiej gry. Walczymy na śmierć i życie, co jest wyczuwalne od samego początku. Bez litości dla przeciwników. 

Jeżeli chcielibyście sami sprawdzić DeathSprint 66 w akcji, to od 8 sierpnia dostępne będą testy publiczne. Można się do nich zarejestrować poprzez kartę Steam. Na ten moment nie znamy jeszcze daty premiery. Nie będzie też (przynajmniej na start) wsparcia dla polskiej wersji językowej. Nie są to jednak duże problemy, bo polecenia widoczne w grze są bardzo proste, a zasady jeszcze łatwiejsze do przyswojenia. Daję plusik za mocno futurystyczne menu, a sama gra ma na siebie jakiś pomysł, co bardzo doceniam. Trzymam kciuki, żeby twórcy nie odpuścili zbyt szybko i regularnie serwowali atrakcyjną zawartość. Wtedy DeathSprint 66 może przez długi czas przyciągać nowych graczy. 

Źródło: Opracowanie własne
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper