Gry indie na PS5, które musisz sprawdzić...
I znowu z tymi indykami… Można pomyśleć, że żyję w jednym wielkim, zapętlonym Święcie Dziękczynienia, co nie? Dobra, żenujący żart na rozpoczęcie odhaczony, więc możemy przejść do sedna. A w gruncie rzeczy wcale nie będzie ono tak odległe od początku, bowiem rzeczywiście ponownie skupię się na grach niezależnych, do których słabość zdradzam niemal w każdym tekście poruszającym temat tego segmentu.
Dziś jednak będzie wyjątkowo, bowiem nie zamierzam tworzyć publicystyki, w której będę powoływał się na emocje czy artyzm i miłość twórców małych gier do ich dzieł. Znaczy, jasne, te tematy na pewno się w międzyczasie przewiną, ale sama struktura tekstu będzie bliższa tym łatwiej przyswajalnym. A bez nawijania makaronu na uszy - jak domyślacie się już po samym tytule, przygotowałem zestawienie!
Chciałbym zaprezentować Wam bowiem dziesięć gier niezależnych, które możecie sprawdzić na PlayStation 5. Skupię się tu raczej na tych nowszych tytułach i w żadnym wypadku nie będą to wyłącznie produkcje ekskluzywne. Jeśli jednak macie PS5 i szukacie czegoś z niższej półki (cenowej i realizatorskiej), a jednocześnie zapewniającego pełnoprawne doznania i emocje, to każdy z poniższych tytułów idealnie się sprawdzi!
Sifu
Zaczynamy z grubej rury, bo od znakomitej "chodzonej" bijatyki spod szyldu Sloclap. O ekipie słyszeliśmy wcześniej przy okazji Absolvera, ale dopiero Sifu dało im należyty rozgłos. Znakomite podejście do tematu, naprawdę wymagające pojedynki i cudowny pomysł z postarzaniem naszego bohatera wraz z upływem czasu i kolejnych podejść. Bardzo ciepło wspominam i polecam.
TOEM
Czy gry można określać mianem “uniwersalnych”? Cóż, skoro z wieloma innymi dziełami popkultury tak jest, to i tutaj pokuszę się o użycie tej formuły. Choć w nieco innym celu - wszak TOEM jest pozycją daleką od uniwersalnej. Jednym przypadnie do gustu, a inni od tej czarno-białej wizji Skandynawii szybko się odbiją. Jeśli jednak będziecie mieli szansę spróbować, warto zaryzykować. Pod tym pozornie nieciekawym płaszczem kryje się sporo magii.
Kena: Bridge of Spirits
Jedna z moich ulubionych gier ostatnich lat. I wiem, że rozpętało się wokół niej całkiem sporo rozmów względem tego, czy powinniśmy ją zaliczać do “indie”, ale… Wygrała nagrodę w tej kategorii i posiada tak wiele znamion rzeczonej grupy produkcji, że błędem byłoby o niej tu nie wspomnieć. Jeśli jakimś cudem nie mieliście przyjemności przeżyć wraz z Keną wciągającej przygody, to koniecznie nadróbcie!
TUNIC
Co tu dużo pisać? Inspiracje serią The Legend of Zelda widać, czuć i słychać. Niemniej, nie jest to w żadnym wypadku chamska kopia Breath of the Wild, których w ostatnich latach powstały dziesiątki. Andrew Shouldice sięgnął do nieco bardziej odległej historii przygód Linka i wyciągnął z klasyków to, co najlepsze. Lisie przygody zapewniają długie godziny rozrywki i potrafią wciągnąć niczym największe hity AAA.
Hades
No a jeśli już przy wciągających grach jesteśmy, to nie wypada pominąć jednego z największych hitów branży w ostatnich latach. Hades, bo o tym tytule mowa, podbił serca milionów graczy na świecie i sprawił, że doszło do prawdziwej “hadesomanii”. Swego czasu wszystkie media społecznościowe miałem zasypane informacjami o tej produkcji, polecanymi buildami i poradami taktycznymi. Piękne czasy, piękna gra!
Cocoon
Kojarzycie Jeppe’a Carlsena? Jeśli nie, to warto wspomnieć, iż to właśnie ów mężczyzna ma na swoim koncie zaprojektowanie takich hitów jak Limbo czy Inside. A Cocoon miał być kolejnym wielkim projektem w jego portfolio. I czy nim był? Moim zdaniem - tak. Wiem, że są osoby, które się z tym nie zgodzą, ale mnie podejście do logicznych zagadek, konwencji multiwersum i samego artyzmu (miałem o nim nie pisać!) urzekły.
Stray
Ekipo z Blue Twelve Studio, pełen szacun! Przygodowe TPP, które pokazano pierwszy raz przed laty, podbiło serca graczy pod koniec 2022 roku. Wizualnie bardzo wysoki poziom, fabularnie całkiem interesujące tematy, a pod względem klimatu cyberpunku, jaki wylewał się z otoczenia, mieliśmy do czynienia z istnym mistrzostwem. Mam cichą nadzieję na więcej produkcji tego typu.
Jusant
Wiem, że odnośnie do Jusant opinie jeszcze przed premierą były bardzo mieszane. Pojawiali się fani opakowania gry wokół mechaniki wspinaczki, a pojawiali się też sceptycy, którzy zarzucali zbytnią monotematyczność w gameplayu. Koniec końców wyszło naprawdę fajnie, a ja przyznam, że dostałem znacznie więcej, aniżeli mogłem się spodziewać. I Wam także polecam spróbować!
Dredge
Za oknem taka pogoda, że fajnie byłoby wybrać się nad wodę. Może na jakieś kajaczki? Albo po prostu rozwinąć żagle? A może… Rozpocząć karierę rybaka? Ale nie jedną z tych prostych! Bynajmniej! W Dredge od Black Salt Games musimy rozwijać swój rybny biznes, a dodatkowo mierzyć się z wyznawcami mrocznych religii czy podwodnymi potworami. Tak, to nie żart! Zagrajcie, a przekonacie się, czym jest prawdziwa wodna frajda!
Tchia
I na koniec (choć nie jest to w żadnym wypadku ranking jakości) debiutująca na rynku w ubiegłym roku Tchia. Niewielka produkcja równie niewielkiego Awaceb okazała się naprawdę udaną opowieścią o eksploracji. W gruncie rzeczy sama fabuła nie jest tu tym, co przyciąga najbardziej. Wyjątkowo magnetyczne są jednak udźwiękowienie, widoczki, ciekawe mechaniki i ogólny vibe. Sprawdźcie koniecznie.
Przeczytaj również
Komentarze (34)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych