Alien Romulus

Alien Romulus. Wszystko co powinniście wiedzieć o nowej odsłonie serii Obcy

Dawid Ilnicki | 04.08, 14:00

Jedną z najważniejszych premier sierpniowych jest z pewnością “Alien Romulus” Fede Alvareza. Siódma odsłona serii zapoczątkowanej klasycznym filmem Ridleya Scotta z 1979 roku, który w dużej mierze zdefiniował gatunek horroru science fiction i robi ogromne wrażenie do dziś. Najnowszy obraz obiecuje powrót do korzeni serii, co jedni przyjmują z zadowoleniem, a inni z całkowicie zrozumiałą rezerwą.

Widowisko, przy którym pracuje głównie urugwajski duet Fede Alvarez - Royo Sayagues, będący współtwórcą scenariusza, pojawi się w kinach siedem lat po ostatniej odsłonie, w reżyserii Ridleya Scotta. Zarówno “Obcy: Przymierze”, jak i wcześniejszy “Prometeusz” zdołały podzielić fandom Obcego nieomalże na pół. Podczas gdy jedni chwalili Brytyjczyka za chęć pójścia z opowieścią zupełnie w inną stronę, przy okazji również zgadzając się z nim, że potencjał ksenomorfa praktycznie wyczerpały poprzednie filmy, inni narzekali na poziom scenariusza i odejścia od pierwotnych założeń serii. Oba filmy dość dobrze poradziły sobie w box office, zarabiając wspólnie grubo ponad 600 milionów dolarów. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Od początku oczywiste zatem było, że seria powróci, zwłaszcza gdy mające prawa do serii 20th Century Fox zostało przejęte przez Disneya. To połączenie od początku budziło jednak uzasadnione obawy fanów franczyzy, zwłaszcza po tym jak przedstawiciele drugiej firmy ogłosili start prac nad nowym obrazem. Disney jest bowiem powszechnie kojarzony z produkcjami przeznaczonymi dla całej rodziny, krańcowo odmiennym od tego co mogliśmy oglądać we wszystkich filmach cyklu, od obrazów Ridleya Scotta aż po przedziwną wizję Jean Pierre'a Jeuneta z 1997 roku. W międzyczasie premierę miał jednak film “Prey”, dystrybuowany międzynarodowo przez Disneya, któremu można było zarzucić wiele, ale akurat nie to, że został dostosowany do potrzeb widzów w każdym wieku.

Wszelkie obawy o charakter nowego filmu bardzo szybko rozwiały informacje na temat dwójki twórców, którzy zajmą się realizacją “Alien Romulus”. Zarówno bowiem Fede Alvarez, jak i Royo Sayagues byli dotąd kojarzeni z produkcjami bezkompromisowymi, mocno osadzonymi w horrorze i bardzo dobrze rozumiejącymi jego zasady. Sławniejszy Urugwajczyk zrealizował już wcześniej pomysłowe “Nie oddychaj”, a także wraz z kolegą odpowiadał za nową odsłonę “Martwego Zła”, której być może zabrakło dzikiego humoru poprzednich części tworzonych przez Sama Raimiego, za to nie zabrakło ogromnej dawki makabry. Nic więc dziwnego, że obaj twórcy okazali się idealni do realizowania filmu, mającego być w zamierzeniu powrotem do korzeni całej serii.

Coś pomiędzy…

Alien

“Alien Romulus” może zaznajomić widza z pojęciem interquela, bo tego typu kontynuacją jest właśnie dzieło Alvareza. W ostatnich latach takimi produkcjami były m.in. “Rogue One” i “Solo” z uniwersum Gwiezdnych Wojen, niektóre części “Szybkich i Wściekłych”, a także niedawna “Piła X”. Mowa tu o filmach, których fabuła została umiejscowiona pomiędzy dwoma wcześniejszymi obrazami z cyklu. Akcja “Romulusa” będzie się bowiem rozgrywała między wydarzeniami opowiadanymi w pierwszym filmie Ridleya Scotta z 1979 roku i “Aliens” Jamesa Camerona. Dotyczyć ma ona młodej załogi kolonistów, którzy natrafiają na opuszczony statek kosmiczny, gotowy do splądrowania, na którym rzecz jasna natrafią na zapewne jedną z najniebezpieczniejszych istot, jakie można spotkać w przestrzeni kosmicznej.

Z uwagi na młody wiek bohaterów nazwiska większości aktorów, którzy znaleźli się w obsadzie filmu może nie powiedzieć wiele średnio orientującemu się widzowi. Największą gwiazdą jest rzecz jasna Cailee Spaeny, która zyskała rozgłos przede wszystkim za swe role w “Priscilli” Sophii Coppoli, a także tegorocznym “Civil War” Alexa Garlanda, gdzie wcieliła się w młodszą reporterkę, jadącą do Waszyngtonu, by wziąć udział w ostatnim wywiadzie z prezydentem USA. Doświadczenie w grze w wielkich superprodukcjach ma urodzona na początku XXI wieku Isabela Merced, która zagrała w “Transformers: Ostatni Rycerz”, nieudanym “Madame Web”, a niedługo ma także wystąpić w nowym “Supermanie” Jamesa Gunna. 

O kilka lat starszy David Jonsson dotąd wystąpił w kilku brytyjskich serialach, spośród których najpopularniejsza jest “Branża”, w której zagrał jedną z głównych ról. Z kolei Archie Renaux może być kojarzony przede wszystkim z netflixowej serii “Cień i kość”, w którym pojawił się aż w szesnastu odcinkach, jak również w niesławnym “Morbiusie”. Zupełną debiutantką jest za to Aileen Wu, która wcześniej zagrała wyłącznie w kilku produkcjach krótkometrażowych. Kilka pomniejszych ról, m.in. w głośnym “Aftersun”, a nawet “Batmanie” Matta Reevesa zaliczył Spike Fearn. 

Mocno niedoświadczona obsada budzi obawę niektórych fanów serii, ale z drugiej strony jest zrozumiała, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że twórcy postawili na radykalne odmłodzenie  bohaterów. Nie powinno ono wpłynąć na charakter filmu, co widać już na trailerze, który zapowiada powrót do tego co straszyło najbardziej zarówno u Scotta, jak i Camerona. Nie tylko rozszalały ksenomorf, ale również atakujące kolejnych członków załogi facehuggery robią duże wrażenie sugerując, że będziemy mieli do czynienia z rasowym horrorem science fiction. Część widzów słusznie obawia się o to, że najnowszy trailer pokazał nawet zbyt wiele, ale sam Fede Alvarez w jednym z wywiadów stwierdził, że jego ulubione ujęcie z całego filmu nie zostało w nim umieszczone, co daje nadzieje, że to co najlepsze zobaczymy w samym filmie. 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper