Nadchodzące filmy Marvela. Czy MCU może wrócić na dobre tory?
Kinowego Uniwersum Marvela to najbardziej dochodowa marka w historii kina. Z wynikiem na poziomie ponad 30 miliardów w box office, stanowi niemal dościgniony punkt dla wszystkich wytwórni, które tworzą swoje własne serie filmów. A choć konkurencji nigdy nie brakowało, to przez lata komiksowe ekranizacje spod szyldu Disneya dobiły do takiego poziomu, że zostawiły wszystkich w tyle.
I w gruncie rzeczy wysoki poziom można było przez lata dostrzec gołym okiem. Droga od pierwszego “Iron Mana” do “Avengers: Koniec gry” (tudzież epilogu w postaci “Spider-Man: Far From Home) nie była usłana wyłącznie różami, ale wspominając dziś całość, trudno nie czuć w serduchu ciepła. Jasne, daleko temu do kina artystycznego, ale widzowie nie tego oczekiwali po tych produkcjach.
Dziś jednak wszystko się odwróciło. I to tak o 180 stopni. Obecnie fani oczekują już po prostu przynajmniej przyzwoitego poziomu. Odejścia od próby upodobania się każdemu i powrotu do czasów, gdy na wszystko był konkretny pomysł. Taki, który wykraczał poza wypychanie kolejnych ksywek bez pomysłu i polotu. Być może jednak wreszcie coś się ruszy? Cóż, przeanalizujmy ostatnie kroki.
SDCC 2024
Od tegorocznego San Diego Comic-Conu minęły już prawie dwa tygodnie. Kurz zdążył nieco opaść, emocje wraz z nim, a ja wreszcie mogę na spokojnie powrócić do tego, co ówcześnie prezentowano. Muszę bowiem przyznać, że wyczekiwałem samego wydarzenia naprawdę mocno. Rokrocznie jest niczym święto dla fanów największych popkulturowych marek, ale tym razem ciekawość zżerała mnie szczególnie mocno.
Byłem mocno zaintrygowany tym, jaki kierunek zaprezentuje nam Marvel Studios - zwłaszcza po tym, jak ostatnie miesiące spędzili na próbie przekonania fanów, że zdają sobie sprawę z obniżki formy. I jak było? Cóż, na pewno bezprecedensowo. Niektórzy mówią, że ekscytująco, a inni, że kuriozalnie. Ja natomiast, będąc szczerym, jestem skłonny podpisać się pod oboma stwierdzeniami.
Aby jednak dynamicznie przebrnąć przez Wszystko, dostaliśmy potwierdzenie angażu Giancarlo Esposito (nareszcie!) w “Captain America: Brave New World”, pokazano nowe materiały z “Thunderbolts” oraz “The Fantastic Four: First Steps”, a dodatkowo ogłoszono, że do MCU wrócą bracia Russo, którzy przejmą reżyserskie stery nad nadchodzącymi Avengersami. Odpowiedzialność spora, ale ta zawsze idzie w parze z wielką mocą.
Wszystko to trzeba było domknąć z hukiem i tak też się stało. Do huku można bowiem przyrównać poziom decybeli w hali, który wystrzelił pod sam dach, gdy na scenie pojawił się Robert Downey Jr. Nie wróci on jednak do roli Starka - tym razem przyodzieje zieloną pelerynę i charakterystyczną maskę, wchodzą w rolę Doktora Dooma. Tak, jednego z największych antagonistów w komiksowym uniwersum Marvela.
Co przyniesie przyszłość?
Sami więc widzicie - trochę intrygująco, a trochę kuriozalnie. Widać natomiast, że Marvel Studios zamierza podejmować jakieś korki w kierunku poprawy ich wielkiego kinowego przedsięwzięcia. Angaż Giancarlo Esposito jest tego doskonałym przykładem. Mamy tu aktora, którego jakość na ekranie jest czymś, z czym trudno dyskutować. Sprawdzone nazwiska zawsze się przydają.
Poza tym bardzo ciekawie wypada umiejscowienie Fantastycznej Czwórki w latach 60. ubiegłego wieku. Tu aż się prosi o ten amerykański klimat sprzed lat, który wielu z nas zna wyłącznie z filmów. Mam nadzieję, że uda się to odpowiednio oddać, bo może to zapewnić naprawdę przyjemne, a przede wszystkim odmienne doznania. Chyba się bowiem zgodzimy, że tu potrzeba świeżości.
Potwierdzono także, że nowi bohaterowie, którzy przewiną się przez kadry wspomnianej F4, a także “Thunderbolts”, będą mieli swój udział w dwóch filmach z serii Avengers. Co to oznacza? Ano tyle, ze już na tym etapie twórcy wiedzą, do czego będą dążyć. Mają pewien plan i jeśli będą się go trzymać, to może wyjść z tego coś dobrego. W końcu to było siłą poprzednich faz. Od “Endgame” wygląda to bardziej niczym błądzenie po omacku.
Ba - potwierdzono, że wreszcie dowiemy się, co z wielkim Celestialem z “Eternals”. I jest to kolejne potwierdzenie, że MCU może wracać na właściwe tory. Disney nie chce już tylko zadbać o to, co przed nami, ale w pewnym sensie naprawić błędy z ostatnich lat. A to bardzo dobrze wróży, bowiem bez dwóch zdań… Jest co naprawiać. Droga pod górę będzie bardzo trudna, długa i wyboista.
Optymizm na bok
Nie chciałbym kończyć tego tekstu w nieco smutny sposób, ale niestety muszę polać to łyżką dziegciu. San Diego Comic-Con pokazał, że Kinowe Uniwersum Marvela zamierza wyciągać wnioski, ale udowodnił też, że trochę robią to na siłę. Wygląda to trochę tak, jakby pomyśleli, że fani kochają Roberta Downey’a Jr., więc go w jakiejś formie przywrócą. A gdzie tu jakaś podbudówka dla Doktora Dooma? Nadejście Thanosa zwiastowano przez lata, tu mocno to spłaszczono.
Podobnie z powrotem Braci Russo. Obawiam się, że ktoś w Disneyu mógł pomyśleć, że przywrócenie “starej ekipy” pozwoli przywrócić “stary poziom”. Mam co do tego spore wątpliwości. Kino superbohaterskie jest teraz w zupełnie innym miejscu i potrzebuje zupełnie innego podejścia. Pozostaje więc wierzyć, że wytwórnia zdaje sobie z tego sprawę i nie zamierza ponownie serwować odgrzewanego kotleta - tym razem po prostu tego sprzed lat.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych