Star Trek: Protogwiazda (2021) - recenzja, opinia o 2. sezonie serialu [SkyShowtime]. Problemy z czasem
Po pełnym emocji finale pierwszego sezonu, Dal i ego przyjaciele znajdują się na statku admirał Janeway, tuż przy tunelu czasoprzestrzennym, powstałym po eksplozji Protogwiazdy. W międzyczasie Gwyn szuka swojego ojca w dzisiejszych czasach, zanim zostanie bezlitosnym Wróżbitą i zagrozi istnieniu Floty.
Jakie to jest dobre! Dawno już nie zainteresowałem się żadnym nowym "Star Trekiem", bo co i raz słyszałem tylko, że są nijakie, kiepskie, gwałcące kanon i ukochane przez fanów postacie. Prawdę mówiąc ten serial pewnie też bym ominął, bo to przecież tylko kolorowy, animowany twór dla dzieciaków. Jakim cudem "to" miałby być dobry "Star Trek"?! Ależ się boleśnie myliłem.
Dla mnie osobiście, "Star Trek" zawsze był afirmacją potęgi wspólnoty i przyjaźni - opowieścią o tym, że razem możemy więcej. To piękne przesłanie, które towarzyszy serii od samego początku, odkąd kapitan Kirk wyruszył ze swoją multikulturową, multirasową załogą na misję badania kosmosu, z odwagą podążając tam, gdzie nie był jeszcze żaden człowiek. Swoją drogą - tak się robi inkluzyjny produkt, dzisiejsi producenci: organicznie, tak żeby miało to fabularny, wenwątrzfilmowy sens. Z biegiem lat jednak ta prosta idea, na której budować można było niezliczoną ilość historii, zaczęła się rozmywać. Największe spustoszenie wśród fanów zrobiła dekonstrukcja znanych elementów - postaci, miejsc, idei. Ponieważ zwykle nie była to dekonstrukcja w sensie rozłożenia danego elementu na czynniki pierwsze aby sprawdzić jak działa, ale po to, aby pokazać jego "drugą" stronę, często wyrzucając przy tym dekady dobrej wiary fanów do śmietnika. "Protogwiazda" robi coś innego - tworzy nową, młodzieżową opowieść w tym świecie, wykorzystując znane postacie i koncepcje, ale też przy okazji starając się jak najlepiej zachować dawne ideały, które nimi kierowały, a w przypadku takiego Chacotaya, który był raczej średnio ciekawą postacią w TNG, wręcz robiąc z niego lepiej zrealizowaną postać.
Star Trek: Protogwiazda (2021) - recenzja, opinia o 2. sezonie serialu [SkyShowtime]. Sukces jest kwestią czasu
Pierwszych pięć odcinków robi coś, czego scenarzyści w dzisiejszych czasach robić się zazwyczaj boją - zwłaszcza, kiedy mają do dyspozycji aż dwadzieścia odcinków - nie rozwleka wydarzeń, które aż proszą się o szybkie rozwiązanie. Tak więc już w trakcie dwuodcinkowej premiery Dal i jego przyjaciele wypuszczają się wgłąb wspomnianej już wyrwy w czasoprzestrzeni. Pamiętasz jak Gwyn chciała zobaczyć młodszą wersję swojego ojca i, być może, zmienić przyszłe stosunki swojej razy z Gwiezdną Flotą? Dokładnie tak - to równie zobaczymy jeszcze podczas premiery sezonu, a dalej historia wcale nie zwalnia, oferując regularne zwroty akcji - nierzadko bardzo niespodziewane i całkiem odważne. Pojawia się wątek tajemniczego pomocnika, który zdaje się kierować poczynaniami głównych bohaterów. Kim on jest? Czy można mu ufać? Tego dowiemy się dopiero w kolejnych odcinkach, ale gwarantuję, że już nawet po jednej czwartej sezonu, "Protogwiazda" wciąga jak bagno.
Ma to zapewne związek z tym, jak napisani są nasi bohaterowie. Każdy, od niecierpliwego Dala, przez dostojną Gwyn, Poga, którego niewyparzoną gębę grać mógł tylko i wyłącznie Jason Mantzoukas, specyficznie ciekawskiego Zero, osobę o formie tak zaawansowanej, że musi ją ukrywać, aby głowy jego przyjaciół nie eksplodowały, próbując zrozumieć to, co widzą, wciąż młodą, ale nad wiek mądra Rok, po zabawnego, niemożliwego do zrozumienia Murfa daje się lubić, ma swoją rolę w załodze i specyficzną relację z resztą załogi. To jest właśnie to, czego brakowało mi ostatnio w polskim "Filmie dla kosmitów" - tutaj rozumiem jak wygląda dynamika drużyny, co pozwala mi ich lepiej zrozumieć i polubić. I choć wszystkie te dzieciaki są wybitnymi jednostkami - główny bohater dosłownie jest ulepszoną istotą ludzką - to jednak nie są nieomylne. Popełniają błędy, wybuchają gniewem, boją się, przegrywają. Wszystkie te elementy składowe budują zajmującą historię, którą chce się oglądać.
Star Trek: Protogwiazda (2021) - recenzja, opinia o 2. sezonie serialu [SkyShowtime]. Animacja stworzona w konkretnym celu
Jeśli miałbym znaleźć jedną rzecz, do której mógłbym się przyczepić w "Protogwieździe", to byłyby to zapewne twarze występujących w serialu ludzi. Wszyscy kosmici wyglądają interesująco, stylowo i wyraziście, z ostro zarysowanymi twarzami, niebanalną kolorystyką (o ile można nazwać niebieskiego kosmitę z czułkami niebanalnym) i cechami szczególnymi. Jednakże natychmiast, kiedy akcja przeskakuje na którąś z postaci ludzkich - zwłaszcza kogoś znanego z live action - natychmiast zaliczamy nura w dolinę niesamowitości i to tak dosyć nisko. Teoretycznie wyglądają nieźle, nawet względnie podobnie do aktorów, którzy odgrywali ich tych miliard lat temu, ale moim zdaniem ten styl graficzny po prostu nie pasuje do realizmu. Kojarzy mi się trochę z "Wojnami klonów", a więc z ostro ciosanymi bryłami, dużymi oczami, wyolbrzymioną mimiką. Próbując zmienić te proporcje na bliższe naturze, wychodzi coś, co można opisać albo jako nieudane albo pochodzące z koszmarów sennych.
Prócz tego jednak animacja robi bardzo dobre wrażenie - jest bardzo szczegółowa, skoczna, dobrze nadająca się do tworzenia zarówno scen akcji, jak i czystej komedii, a w razie potrzeby, wielkie, ekspresyjne oczy takiej Gwyn bez trudu oddadzą i odpowiedni dramatyzm sytuacji. Warto też mieć na uwadze, że mimo dojrzałych tematów i całkiem skomplikowanej fabuły, jest to serial przeznaczony dla młodszego widza i widać to również czysto wizualnie, w kolorystyce, w kontrastach, takich jak olbrzymie, lekko straszne ciało Rok połączone z jej ujmującą, delikatną, intelektualną osobowością. Uważam jednak, że i dorośli widzowie albo nawet i fani oryginału powinni w trakcie dobrze się bawić.
"Star Trek: Protogwiazda" to bardzo udany serial animowany w świecie Gene'a Roddenberry'ego, pierwszy od dawna, który można szczerze i bez problemu polecić, nawet mimo mocno kolorowej otoczki. Po pierwszych pięciu odcinkach drugiego sezonu nie mogę już się wprost doczekać ciągu dalszego i, mimo że jesteśmy obecnie z młodym na wczasach, zapewne włączę mu wieczorem pierwszy odcinek, żeby mieć wymówkę, aby obejrzeć go sobie raz jeszcze. Żyjcie długo i pomyślnie. I sprawdźcie "Star Trek: Protogwiazda".
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych