gamescom 2024 - graliśmy w Disney Epic Mickey: Rebrushed. Tak się robi remaster z klasą
Mało kto (relatywnie) zagrał w Epic Mickey, jako że gra była tytułem ekskluzywnym dla Wii, a wiadomo przecież, że tam sprzedawał się głównie Mario, Link i mini gierki wykorzystujące kontroler ruchowy. Z pomocą, niczym rycerz na białym koniu, przychodzi THQ, pod pachą dzierżąc remaster przeznaczony dla szerokiego odbiorcy, grającego na czym tam lubi. Nie pograłem w niego za długo, ale już teraz wiem, że tak właśnie powinien wyglądać remaster!
Tak naprawdę, "Rebrushed " jest bardziej remake'iem, niż remasterem, bo choć pod wieloma względami wygląda jak „lekko” podrasowana graficznie wersja oryginału, to jest to zasadniczo kłamstwo, podsuwane graczom przez pędzony nostalgią mózg. Ogrywając demko byłem pewien, że “Rebrushed” wygląda mniej więcej tak, jak oryginał, tylko w wyższej rozdzielczości I z lepszym oświetleniem. W rzeczywistości, cała gra musiała zostać zbudowana od zera na czwartym Unrealu – zabieg podobny do tego, który swego czasu wykonało Vicarious Visions ze swoim doskonałym „N'Sane Trilogy”. I choć brzmi to jak kawał roboty, to uważam, że była to absolutnie najlepsza decyzja, jaką twórcy mogli podjąć. Dlaczego?
Prezentująca mi grę Aleksandra Jarosz (to zawsze miło, kiedy tak daleko od domu, niespodziewanie można się odezwać do kogoś we własnym języku) podkreślała, że choć starali się pozostać wierni wizji oryginalnych twórców, pozwolili sobie również na kilka mniej i bardziej istotnych zmian.
I tak, Miki w dalszym ciągu operuje magicznym pędzlem, z jednej strony mogąc domalowywać do świata kolejne elementy, z drugiej wymazywać te już istniejące - w ściśle określonych przypadkach ofkors. Nie trzeba się martwić, że wymażemy przypadkiem całą podłogę i trzeba będzie zaczynać poziom od nowa. Pędzel jest również wciąż naszą główną bronią. Miki może tłuc nim przeciwników z bliska, mazać ich farbą/rozpuszczalnikiem na odległość (to, czy zabijamy, czy odmalowujemy wrogów istotnie wpływa zarówno na rozgrywkę jak i fabułę) - standard. Doszedł mu jednak i nowy ruch, stworzony z myślą o speedrunnerach. Teraz Miki potrafi również puścić szybkiego kleksa pod siebie (hehe), tworząc platformę jeszcze podczas skoku, co zdecydowanie przyspiesza eksplorację, kiedy już się do tego przyzwyczaić. Nie jest to jednak wcale jedyna nowość.
Deweloper postanowił nie dodawać żadnych nowych poziomów do gry, aby nie zaburzać oryginalnej konstrukcji. Lecz tam, gdzie się dało, dobudowano nowe elementy do już istniejących poziomów. Pokazywano nam go na przykładzie jednego z poziomów dwuwymiarowych - Mickey and the Beanstalk czy, jak kto woli: Myszka Miki i Czarodzielska Fasola (owszem, polska wersja językowa potwierdzona). Poziom jest teraz dłuższy, trochę bardziej skomplikowany, posiada więcej animowanych elementów. Mówiąc krótko, to wciąż ta sama gra, ale poszerzona tam, gdzie deweloper uznał to za słuszne i niekolidujące z oryginałem.
Gra wygląda prześlicznie. Całe otoczenie zostało zbudowane od nowa, z toną nowych detali i lekko zmienioną geometrią. Do kompletu, zupełnie nowy system oświetlenia sprawia, że znane I lubiane miejscówki zyskały drugą młodość, pięknie doświetlając całe otoczenie czy to niebieskim mrokiem nocy, czerwonym zachodem słońca czy zieloną zgnilizną bagna. Znawcy tematu bez problemu jednak rozpoznają w tych lokacjach swoje ulubione miejscówki z oryginału, bo w gruncie rzeczy, to wciąż ta sama gra, tyle że ładniejsza.
Osobiście podoba mi się to podejście, choć założę się, że znajdzie się i niejedna osoba, która stwierdzi, że wolałaby pełną przebudowę, jak "Final Fantasy VII remake" czy któryś "Resident Evil". Powiedziałbym jednak, że "Epic Mickey" wciąż broni się na tyle nieźle jako gra, że zrobienie takiego wiernego odtworzenia oryginału ma sens. Zwłaszcza, kiedy zabierają się za nie ludzie tak bardzo go szanujący, jak w tym przypadku. Premiera lada moment. Zobaczymy, czy świat jest gotów na starą-nową randkę z Mikim.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych