gamescom 2024: graliśmy w ARA: History Untold. Trochę taka Cywilizacja, tylko bardziej skomplikowana i nudna
Wyobraźcie sobie sytuację, w której idziecie na jakieś umówione spotkanie, wchodzicie do strefy Microsoftu, a potem wpadacie do pokoju w którym są dwa komputery i czterech deweloperów. Następnie dwóch siada po Waszej lewej i prawej stronie, by przez okrągłe 30 minut opowiadać same superlatywy o swojej grze, pomijając jeden, jakże istotny fakt - pół godziny to zdecydowanie za mało, by cokolwiek zobaczyć w ARA.
Zakładam, że wielu z Was czeka na ten tytuł, bo to taka "klasyczna Cywilizacja" ubrana w inne szaty. Faktycznie, to porównanie ma duże uzasadnienie, aczkolwiek gra mnie tak znudziła już na starcie, że trudno było mi wysłuchiwać, jaka jest doskonała. Nie piszę tego jednak, by Was zniechęcić, a bardziej by uświadomić, że to nie będzie tytuł dla każdego. Na początku wszelkie akcje obserwujemy głównie w postaci tekstu i tabelek wyświetlonych na ekranie, które mówią nam, czy zdołaliśmy podpisać z kimś umowę, odbić ziemię, pokonać groźne bestie lub odkryć nowe cywilizacje. Dopiero po kilku godzinach akcja nabiera tempa. No dobra, ale przejdźmy do rzeczy. O co tak właściwie chodzi w ARA: History Untold?
To gra strategiczna typu 4X, w której gracz zarządza swoją cywilizacją, prowadząc ją przez kolejne epoki historyczne (te współczesne wyglądają oszałamiająco). W grze chodzi o eksplorację, ekspansję, eksploatację zasobów i eliminację przeciwników, co brzmi znajomo, jeśli graliście we wspomnianą już wcześniej Cywilizację. Jednak w ARA pojawiają się pewne unikalne mechaniki. Możemy, dla przykładu zmodyfikować wydarzenia historyczne i stworzyć alternatywne wersje wybranych zdarzeń. Taki system jest bardzo ambitny, ale z tego, co widziałem, wymaga jeszcze pewnych poprawek. Poczucie kontroli i wpływu na rozwój cywilizacji powinno być według mnie dużo bardziej namacalne.
Wprowadzenie do rozgrywki w ARA jest bardzo trudne, bo nie radzi sobie z tym ani koślawy interfejs, ani też wybrakowany samouczek
Gdybym nie miał dwóch programistów siedzących mi nad głową, prawdopodobnie o wiele dłużej zajęłoby mi zrozumienie, co tak właściwie mam zrobić. Na początku wybieramy jedną z cywilizacji, a potem lądujemy na samym środku losowo generowanej mapy. To jeden z tych elementów, który twórcy dość mocno zachwalali. Możemy określić rodzaj terenu, wybrać wielkość, zaznaczyć potencjalną liczbę wrogów, niespodzianek i przeciwności losu. Potem klikamy przycisk "generuj" i voila! Za kilka chwil rozpoczynamy zabawę. Jeżeli mapa wybitnie nam się spodoba, to możemy podesłać do znajomego unikalny kod. Dzięki temu wygeneruje sobie identyczną i będzie mógł śmigać po niej z równie dużym uśmiechem na ustach.
Problemem ARA: History Untold jest doprawdy nieintuicyjny interfejs. Wydaje się ładny, gdy patrzymy na niego na zdjęciach, ale w praktyce jest bardzo skomplikowany. Nie do końca wiemy, co należy zrobić, co warto teraz kliknąć i właściwie gdzie mamy iść. Rozgrywkę podzielono na tury, gdzie czasem po prostu musimy klikać "naprzód", czekając, aż cokolwiek się wydarzy. Rozwijamy naszą cywilizację poprzez podbijanie okolicznych terenów posiadających wybrane zasoby. Te są nam potrzebne do rozwoju obiektów, których budowa jest absolutnie niezbędna. Stawiamy więc początkowo farmy, kuźnie czy stajnie, a to wszystko trwa po kilka, kilkanaście tur. W tym czasie kontrolujemy ekipę naszych wojaków (możemy ich też, co jasne, naprodukować więcej) i posyłamy do odkrywania okolicznej mapy. Jedna tura, to właściwie jeden duży krok. Rozegrałem ponad 50 tur w 30 minut, gdzie myślę, że spokojnie dwadzieścia z nich to było czekanie na ukończenie projektu czy dotarcie do wybranego wcześniej celu.
W międzyczasie wpadniemy na dzikie zwierzęta (jak zbliżymy kamerę, to uciekają przed kursorem myszy, co bardzo śmieszyło jednego z twórców) z którymi przyjdzie nam walczyć (nie mamy szans z tygrysami, są przepotężne), albo mogą nas odnaleźć inne cywilizacje, z którymi wejdziemy w polemikę. Przedstawimy swoje żądania lub podejmiemy decyzję o rozpoczęciu stanu wojennego. Każda z frakcji ma nad głową pasek sympatii (niczym w Simsach) informujący o tym, czy nas lubią czy nie lubią. Gdy kolor poleci niebezpiecznie w czerwoną stronę, będziemy musieli odpierać ataki wroga. Nie są one prezentowane dynamicznie, a po prostu przeczytamy o tym za chwilę, że jakiś wódz na nas najechał i tym samym odbiera nam tyle i tyle naszych zasobów. Mało to emocjonujące. Tyle dobrego, że wszystkie tury przebiegają w jednym momencie, więc jak nasza się kończy, to i naszych przeciwników także.
Wszystko, co robimy, zmierza w stronę przeskoczenia do kolejnej epoki (w moim przypadku, do epoki brązu). Gdy zdołamy osiągnąć wszystkie cele, by to zrobić, wówczas musimy czekać kolejne kilkanaście tur, aż ta epoka faktycznie nadejdzie. W tym czasie dostajemy też informacje, że nagle wymyślono koło, albo że niespodziewanie nasi zwiadowcy odkryli coś, co pozwoli rozwinąć nasze wojska i dorzucić np. łuki i strzały z ostrymi niczym brzytwa grotami. Niestety trafiłem też na pewne problemy z wydajnością, zwłaszcza w późniejszych etapach gry, gdzie liczba jednostek i budynków znacznie wzrastała. ARA potrafiła solidnie zwolnić i chrupnąć, chociaż zastanawiałem się w sumie - przez co? Potrzebna jest optymalizacja na już. Na pewno jednak dzieło Oxide Games jest bardzo złożone i wymagające - gdzieś tam w tle przeliczają się setki danych, a mapy potrafią być gigantyczne. Szkoda, że zaserwowano mi sam początek rozgrywki, a nie już coś dalej, żebym mógł poczuć potencjał tego tytułu. Wiadomo, że w 30 minut to ja przy takiej grze nic ciekawego nie zobaczę, jeżeli zaczynam od zera.
ARA: History Untold może wyglądać zjawiskowo
Podczas rozgrywki zwróciłem uwagę na to, że zarządzanie zasobami i dyplomacja są kluczowymi elementami gry, ale ich balans wydaje się jeszcze mocno niezrównoważony. Choć ARA oferuje szeroką gamę opcji i decyzji, jakie możemy podejmować, czasami miałem wrażenie, że ich wynik był totalnie losowy lub nie do końca przewidywalny, co prowadziło do demotywacji. No bo jak to tak? Wybieram określone treści, ale w odpowiedzi dostaje coś, co właściwie nie ma związku z decyzjami, które podjąłem. Nonsens. Wizualnie gra prezentuje się solidnie, ale przez te 30 minut nie zobaczyłem niczego urzekającego. Mapa świata i jednostki są ładnie zaprojektowane, lecz brakowało mi większego zróżnicowania w animacjach i efektach specjalnych, co sprawiało, że dłuższa rozgrywka stawała się nieco monotonna. Patrząc jednak po zwiastunach i materiałach przygotowanych przez twórców, dalej będzie tylko lepiej, szczególnie gdy dojdziemy do współczesnych epok i zobaczymy monumentalne budowle, piękne miasta i mnóstwo detali. Pytanie tylko, jak to wtedy będzie działać, skoro przy pustej mapie potrafiło się przycinać.
Właściwie nie potrafię inaczej określić swoich odczuć wobec tej gry, niż tylko pisząc - takie to nijakie. ARA miała być konkurencją dla Cywilizacji, ale te 30-minut rozgrywki raczej mnie zniechęciło. Oczywiście, ponieważ pozycja w dniu premiery (24 września) trafi do Xbox Game Pass, z pewnością odpalę ją jeszcze raz i sprawdzę u siebie, mając tym razem o wiele więcej czasu na zabawę. Oglądając dzienniki deweloperów i zwiastuny, wszystko później wygląda znacznie lepiej. Uważam, że miałem po prostu za mało czasu, by dobrze te grę odkryć i ocenić, a dodatkowo sam początek zabawy, ze względu na epokę antyku, był dość nudny. Jestem przekonany, że po dłuższym czasie wkręciłbym się dużo bardziej. W końcu za grę odpowiadają w dużej mierze twórcy Cywilizacji V, jednej z najlepszych odsłon serii, a to jest niemal jak automatyczny znaczek rekomendacji.
Przeczytaj również
Komentarze (9)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych