Nie jestem fanem soulso-podobnych gier, ale w Black Myth Wukong bawię się doskonale

Nie jestem fanem soulso-podobnych gier, ale w Black Myth Wukong bawię się doskonale

Mateusz Wróbel | 01.09, 12:00

Nie przepadam za soulslike'ami. Pograłem trochę w Demon's Souls Remake przy premierze PS5, ale szybko odpadłem. To samo tyczy się Lords of the Fallen wydanego przez rodzime CI Games czy nawet najlepszej gry 2023 roku, a więc Elden Ring. Choć co do tej ostatniej zamierzam w końcu spiąć pośladki i zrobić drugie podejście, będąc już trochę mądrzejszym po... ograniu Black Myth Wukong.

W życiu nie sądziłem, że sierpniowa premiera studia Game Science tak bardzo zmieni moje spostrzeganie na "wymagające" produkcje. Nie bez powodu dałem słowo wymagające w cudzysłów, bowiem tak naprawdę Black Myth Wukong nie jest określane jako stricte gra souls-like, a akcyjniak, w którym twórcy wykorzystali masę elementów ze wspomnianego we wprowadzeniu gatunku gier.

Dalsza część tekstu pod wideo

Mowa tu choćby o odradzaniu się wrogów po użyciu ołtarzu (bezpiecznego miejsca, gdzie ulepszymy postać, wykujemy lepsze pancerze czy też odnowimy sobie zasoby many/zdrowia/przedmiotów leczniczych), możliwościach eksploracji pozwalającej zdobywać kolejne poziomy doświadczenia oraz oczywiście walkach, które potrafią wymęczyć.

Elementy z Black Myth Wukong, które robią robotę

Black Myth: Wukong

Zaczynając od początku, pojedynki z wrogami były dość długie, choć przeciwnicy z takiego pierwszego rozdziału nie posiadali dziesiątek ataków, więc szybko można było zrozumieć, w jaki sposób się zachowują w danych sytuacjach - rozgryzanie ich od środka przynosiło niezłą frajdę, gdy musisz zapamiętać, iż podniesienie topora wiąże się z takim atakiem, obrót wokół własnej osi z tą czynnością, a doskok robi taką, a nie inną akcję. Drugi rozdział zaprowadzający nas na pustynię również był pod tym względem dość wymagający.

Jednakże z racji tego, iż Black Myth Wukong umożliwia odwiedzanie pobocznych lokacji, zabijanie dodatkowych bossów (w całej grze znajdziemy ponad 90 przeciwników!), wykonywanie questów opcjonalnych (i co ciekawe, nieoznaczonych w dzienniku, a jedynie mających swoje własne akcje w świecie gry, które możemy wykonać), co następnie przekłada się na zbieranie również rdzeni umysłu, za które diametralnie zwiększamy atrybuty swojej postaci. Oprócz tego zdobywamy także surowce potrzebne na tworzenie jeszcze lepszych elementów wyposażenia czy odkrywamy schematy najpotężniejszych broni.

Wszystko to sprowadza się do tego, że rozdział 3 (zimowy) czy rozdział 4 (wioski/jaskinie) to miejsca, gdzie zaczynamy odczuwać swego rodzaju "wynagrodzenie" za wkładany przez nas trud za zwiedzanie terenów i wykonywanie aktywności, które równie dobrze mogliśmy po prostu pominąć. Eliminacja pomniejszych bossów nie stanowi żadnego wyzwania, oprócz tego finałowego przeciwnika, który zamyka opowieść w danej opowieści. Dla mnie 5 rozdział był już wyłącznie przystawką przed wielkim finałem, bo szczerze powiedziawszy, zginąłem w nim wyłącznie jeden raz - właśnie na końcowym oponencie.

Black Myth Wukong to idealna gra na start!

Black Myth wukong

Uwielbiam takie produkcje, gdy wykonywanie opcjonalnych aktywności przynosi tak wielkie korzyści. W przypadku Black Myth Wukong było to właśnie rozwinięcie postaci - maksymalnego poziomu zdrowia, many czy atrybutu obrony absorbującego obrażenia od wrogów - oraz zdobycie zdolności czy oręży, które zadają ogromne obrażenia. Za inny przykład może nam posłużyć w tym miejscu również Days Gone od Bend Studio, gdzie jednak nagrodą za odhaczenie pobocznych rzeczy była możliwość zapoznania się z dialogami czy scenami zdradzającymi, kim tak naprawdę są osoby, z którymi przyszło nam współpracować przez cały wątek główny.

Naprawdę świetnie bawiłem się w Black Myth Wukong. Po ukończeniu opowieści czerpiącej garściami z chińskiej mitologii zacząłem się aż zastanawiać, czy ogranie takiego Elden Ringa albo Demon's Souls Remake przyniesie mi również taką satysfakcję. Historia o Sun Wukongu nauczyła mnie trochę cierpliwości, chęci rozgryzania bossów, ale jedno trzeba przyznać - tempo rozgrywki, a dokładniej walk, było tutaj spore, nasza postać była mobilna, a z racji tego, że lubię załatwiać sprawy szybko i irytują mnie na ogół produkcje, gdzie bohater jest cholernie ociężały, obawiam się, że przy Demon's Souls Remake szybko puściłyby mi nerwy. Ale jednocześnie wiem, że Elden Ring musi otrzymać ode mnie jeszcze jedną szansę.

Tak więc jeśli nie lubisz soulslike'ów, a chcesz wejść do tego gatunku bocznym wejściem, nie zastanawiaj się, tylko kupuj Black Myth Wukong. To idealna pozycja dla osób, które mają ciężko w typowych soulslike'ach, ale coś ich ciągnie do produkcji z wymagającymi walkami z bossami.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Black Myth: Wukong.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper