Pingwin po raz drugi! Jak powstał Powrót Batmana Tima Burtona

Pingwin po raz drugi! Jak powstał Powrót Batmana Tima Burtona

Dawid Ilnicki | 08.09, 13:00

Zbliżający się wielkimi krokami miniserial MAX “Pingwin”, ma w zamierzeniu przedstawić losy jednego z najbardziej znanych i najciekawszych przeciwników Batmana, Oswalda Cobblepota. Będzie to trzecia produkcja w której pojawi się ta postać, spośród których najsłynniejszą jest jak dotąd oczywiście “Powrót Batmana” z 1992 roku, w którym wcielił się w nią Danny DeVito.

Po ogromnym sukcesie pierwszego “Batmana” z 1992 roku - 400 milionach dolarów z box office, przy ponad 55 milionach budżetu -  kontynuacja tego filmu była w zasadzie tylko kwestią czasu. Przedstawiciele Warner Bros. zaczęli o niej mówić już po premierze pierwszego obrazu, przeznaczając aż 2 miliony dolarów na kupno makiet, przedstawiających filmowe Gotham w Pinewood Studios. Uznano bowiem, że dużo łatwiej będzie je pozostawić w dotychczasowym kształcie niż budować od nowa, nawet biorąc pod uwagę to, że trzeba było ich strzec 24 godziny na dobę. Pierwotnie zakładano, że przeciwnikami głównego bohatera mogą być Dwie Twarze, grany przez Billy Dee Williamsa, albo właśnie Pingwin. Nieoczekiwanie jednak natrafiono na opór ze strony, z której chyba nikt się go nie spodziewał.

Dalsza część tekstu pod wideo

Sam Tim Burton nie był bowiem zainteresowany realizacją sequela, które uważał zasadniczo za niepotrzebne. “Kontynuacje są cenne tylko wtedy, gdy dają ci możliwość zrobienia czegoś oryginalnego i interesującego. Muszą być czymś więcej niż to co zrobiłeś za pierwszym razem, kiedy najbardziej ekscytuje cię pójście w nieznane. Sequele już tego nie dają, dlatego konieczne jest eksplorowanie w nich kolejnych poziomów historii” - powiedział w tym czasie w jednym z wywiadów Burton. Mimo wątpliwości dotyczących zasadności tworzenia drugiego filmu reżyser skontaktował się z dotychczasowym scenarzystą Samem Hammem, od początku postrzeganym jako wielki fan i znawca świata komiksów o Człowieku-Nietoperzu. 

Hamm podjął wątek postaci granej przez wspomnianego już Dee Williamsa. Bardzo szybko okazało się jednak, że przedstawiciele Warner Bros. byli zdecydowani, aby uczynić przeciwnikiem Batmana właśnie Pingwina, w którym mieli w tym czasie widzieć jego najpoważniejszego antagonistę, zaraz za Jokerem. Do scenariusza dodano również postać Kobiety-Kota, którą interesowali się zarówno scenarzysta, jak i sam Burton. W pierwszej wersji skryptu oboje zawierają taktyczny sojusz, by wrobić Batmana w serię zabójstw, mających miejsce w Gotham. W finale docierają do willi Bruce’a Wayne’a, oczywiście odkrywając jego najważniejszy sekret. Gołym okiem widać, że te pomysły kompletnie nie pasowały do tego, co Burton mówił w cytowanym wcześniej wywiadzie. Nic więc dziwnego, że na planie “Powrotu Batmana” bardzo szybko doszło do prawdziwej rewolucji.

Rewolucja na planie

Batman Returns

Burton ostatecznie zgodził się na reżyserię tego filmu w styczniu 1991 roku, wcześniej jednak zapewniając sobie absolutną swobodę twórczą, objawiającą się przede wszystkim w doborze artystów z jakimi chciał współpracować. W odstawkę poszedł więc Sam Hamm, który od początku myślał o tworzeniu prostej kontynuacji pierwszego filmu m.in. powracając do postaci Vicky Vale, przed czym absolutnie wzbraniał się Burton. Ten szybko zatrudnił na jego stanowisku Daniela Watersa, bo mocno przypadł mu do gustu jego skrypt do czarnej komedii “Śmiertelne zauroczenie” z 1988 roku, w którym jedną z głównych ról zagrała Winona Ryder, pojawiająca się już we wcześniejszej produkcji reżysera, czyli “Soku z żuka”. Atutem Watersa miała być również kompletna nieznajomość historii komiksowych, mająca zagwarantować świeżość spojrzenia. 

Obaj twórcy pozostawili w scenariuszu postacie Pingwina, a także Kobiety-Kot. Burton zastrzegł jednak, że bohaterka ma być kimś więcej niż tylko “seksowną lisicą” ubraną w lateks, jak widział ją wcześniej Hamm. Waters wziął sobie te uwagi do serca, bo w jego ujęciu Selina Kyle to przede wszystkim przedstawicielka biurowej klasy średniej, ale również kobieta, którą niezwykle łatwo zlekceważyć, w przeciwieństwie do jej alter-ego. Staje się to udziałem przede wszystkim Maxa Schrecka, którym zastąpiono postać Two-Face’a, celebrując również postać znanego niemieckiego aktora o tym samym imieniu i nazwisku, który zasłynął z roli hrabiego Orloka w filmie “Nosferatu” F.W. Murnaua.

Największej zmianie uległa postać Pingwina, która samemu Burtonowi od początku wydawała się mocno niedookreślona psychologicznie, w odróżnieniu od choćby Jokera czy też Two-Face’a. Reżyser zawsze postrzegał go jako dziwacznego gościa w pelerynie, z obowiązkowym cygarem w ręku. Takie podejście pozwalało na niemal zupełną dowolność w kreowaniu bohatera, który początkowo był bliski większości stereotypowych ról DeVito w owym czasie, czyli mocno przerysowanych gangsterów. Waters postanowił uczynić z niego postać tragiczną, porzuconego za młodu dziecka, mającego zatem wiele wspólnego z losem samego Bruce'a Wayne’a , a inspiracją dla kontekstu społecznego, dzięki któremu udaje mu się mu stanąć do walki o stanowisko burmistrza Gotham, były dwa odcinki telewizyjnego serialu z lat 60’. Interesująca jest tu również relacja pomiędzy Cobblepotem a Schreckiem, mająca według scenarzysty podkreślać, że najczarniejszymi charakterami w filmie nie są wcale ci, którzy ukrywają swoją prawdziwą tożsamość, jak Pingwin, a raczej ci, którzy pozostając w cieniu wykorzystują ich do własnych celów.

Sporne kwestie dotyczące postaci Pingwina doprowadziły w końcu do rozejścia się dróg Burtona i Watersa, bo scenarzysta nie był skłonny do naniesienia sugerowanych przez reżysera poprawek do skryptu. Na jego miejsce zatrudniono Wesleya Stricka, którego zadaniem było dopracowanie dialogów i zdecydowane złagodzenie ponurego wydźwięku opowieści, który nie podobał się samemu Keatonowi. To jego wyraźna sugestia sprawiła, że na wcześniejszym etapie zrezygnowano z dialogu, w którym sam Bruce Wayne wyznaje, że Gotham nie zasługuje na ochronę, co poskutkowało wycięciem większości kwestii wypowiadanych przez Człowieka-Nietoperza, a w rezultacie skupienie na jego antagonistach. Strick wymyślił całą intrygę Cobblepota z porwaniem pierworodnych dzieci najważniejszych przedstawicieli Gotham, a także zagrożenie miastu rakietami, co bardzo nie spodobało się Watersowi. Ostatecznie jednak uznał on, że prócz tego zmiany wprowadzone przez jego następcę były minimalne, a choć Strick pracował na planie filmu przez cztery miesiące ostatecznie jako autor scenariusza wymieniony jest wyłącznie Waters. 

Skomplikowany casting

Catwoman


Właściwie jedynym pewniakiem do gry w nowym filmie był Michael Keaton, który w owym czasie nie musiał się już przejmować głośną krytyką tabunu fanów DC, bo w międzyczasie stał się dla wielu wręcz idealnym odtwórcą Człowieka - Nietoperza. Za występ w sequelu aktor miał zgarnąć dwa razy więcej (10 milionów $) niż za grę w pierwszej odsłonie. W roli Pingwina przedstawiciele Warner Bros. od początku widzieli właśnie Danny’ego DeVito, mimo iż sam Burtona proponował do niej Marlona Brando, a później myślano również o Dustinie Hoffmanie, Christopherze Lloydzie i Robercie de Niro. Sam aktor nie był do niej nastawiony specjalnie entuzjastycznie, ale ostatecznie dał się przekonać przez swojego przyjaciela, Jacka Nicholsona. W filmie miał się pojawić również poprzedni odtwórca roli Pingwina -  Burgess Meredith, który wcieliłby się w ojca bohatera, Tuckera Cobblepota, ale tuż przed początkiem okresu zdjęciowego aktor zachorował i nie mógł się stawić na planie. 

Dużo trudniej było znaleźć aktorkę do roli Kobiety-Kota. Początkowo zatrudniono bowiem Annette Bening, która jednak - ze względu na ciążę - musiała z niej zrezygnować, co sprawiło, że lista kandydatek znacząco się wydłużyła i pojawiły się na niej m.in. Madonna, Bridget Fonda, Cher, Jennifer Jason Leigh, Ellen Barkin, Raquel Welch, Susan Sarandon, a nawet Kim Basinger. Najpoważniejsza kandydatka do zastąpienia Benning, znana wtedy głównie za sprawą “Blade Runnera”, Sean Young, której tylko kontuzja stanęła na drodze do zagrania Vicki Vale w pierwszym filmie, zupełnie nie przekonała do siebie Burtona, dlatego ostatecznie sięgnięto po Michelle Pfeiffer. Również typowanej wcześniej do roli Vicki, ale wtedy propozycję zawetował sam Keaton, wyznając że oboje mieli w owym czasie romans, co mogłoby znacząco utrudnić pracę na planie. Aktorka zaimponowała  przede wszystkim przygotowaniem fizycznym, trenując nie tylko kickboxing - wraz ze swą dublerką Kathy Long -  ale także machanie biczem, dzięki czemu była w stanie sama wykonywać większość scen z tym rekwizytem.

Rola, wzorowanego przede wszystkim na postaciach odtwarzanych przez Vincenta Price’a, Maxa Schrecka przypadła Christopherowi Walkenowi. Artyście, który w tym czasie sam przyznawał, że w świadomości widzów zapisał się przede wszystkim jako aktor grający mocno pokręconych ludzi. Swą kreację oprzeć miał tym razem głównie na znanych biznesowych potentatach, takich jak Samuel Goldwyn. Warto w tym miejscu dodać, że w scenariuszu już na początku pojawiła się postać Robina, w którego - na wyraźne życzenie Burtona - miał się wcielić aktor afroamerykański. Wybrany do niej Marlon Wayans ostatecznie jednak nie zagrał w tym filmie (nie przeszkodziło mu to jednak w odbieraniu wypłat za podpisany już kontrakt na grę w tym filmie!), bo postać wykreślono, zapewne z powodu ogólnego wrażenia, że już teraz jest ich zbyt dużo.

Być może właśnie temu film zawdzięcza dużo słabsze wyniki w box office niż w przypadku pierwszej części. Mające bowiem premierę w czerwcu 1992 widowisko zarobiło ponad 260 milionów dolarów, co oczywiście należy uznać za sukces, ale nie tak duży jak się spodziewano. W wielu analizach z tych lat podkreśla się przede wszystkim dużo mroczniejszy ton opowieści, który i tak został mocno złagodzono - względem tego co początkowo planował Waters -  a także fakt, iż obraz kompletnie nie nadawał się dla najmłodszej widowni. Z czasem jednak “Powrót Batmana” zaczęto doceniać i nie dziwi fakt, iż obecnie wielu podkreśla, że jest to ich ulubiony film o Człowieku-Nietoperzu z XX wieku. Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem to właśnie ten film jako pierwszy pokazał antagonistów głównego bohatera jako postacie tragicznie, otwarcie czerpiąc również z różnych współczesnych kontekstów społecznych, co obecnie uchodzi właściwie za standard. 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper