gamescom 2024: graliśmy w Dragon Quest III HD-2D Remake. Dla fanów jRPG pozycja obowiązkowa!
Dragon Quest to seria, która przez wiele lat rywalizowała z Final Fantasy, choć podobnie jak wielu polskich graczy, jej pierwsze części nadrobiłem dopiero lata później, już po ograniu bardziej współczesnych odsłon. Square Enix idzie za ciosem i kolejny raz przygotowuje remake bazując na stylu wizualnym HD-2D. I kolejny raz udaje im się zdobyć moją uwagę.
Na gamescomie miałem okazję spędzić z szykowanych remakiem trzeciej części Dragon Questa ponad godzinę i mogę napisać jedno - jeśli w 2018 roku zakochaliście się w Octopath Traveler, jeśli bez żadnych oporów zainwestowaliście w Star Ocean The Second Story R, to Dragon Quest III HD-2D Remake powinien być dla Was priorytetem w tym roku, bo podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej.
Ktoś zapyta, dlaczego trójka, a nie jedynka została jako pierwsza odpicowana? Wszystko rozbija się tutaj o fabułę, bo jeśli chcielibyśmy poukładać historię chronologicznie, to właśnie trójeczka będzie dzierżyła miano początku trylogii.
Na ratunek świata
Wiele lat temu niejaki Ortega opuścił dom rodzinny wyruszając na wyprawę mającą na celu pokonanie potężnego Baramosa. Misja okazała się porażką, Baramos dalej zagrażał światu, ale w swoje szesnaste urodziny jedyne dziecko Ortegi ma okazję do rehabilitacji. Dostaje misję od króla i jak się domyślacie wchodzi w buty ojca za cel obierając ratowanie świata. I już na początku gry możemy zwrócić uwagę na jedną z wielu subtelnych zmian - pierwotnie gdy na starcie wybieraliśmy towarzyszy naszej przygody były to po prostu upraszczając profesje. Teraz opcji personalizacji drużyny jest znacznie więcej.
Teoretycznie są to pierdoły, bo zbierając do paki drużynę złożoną z maksymalnie czterech postaci, możemy teraz edytować ich wygląd wykorzystując choćby jeden z czternastu kolorów włosów czy przypisać im barwę głosu, ale stworzonego tak bohatera możemy zapisać i wykorzystać w Nowej Grze zachowując nawet atrybuty, poziom doświadczenia i wyposażenie. Jednak nic tak nie zachwyca w tym remake’u jak nowa szata graficzna.
Jest zjawiskowo
Tytuł zarówno na PS5 jak i Switchu (grałem na OLEDZIE), wygląda po prostu obłędnie. Jasne, trzeba mieć trochę wrażliwości retromaniaka, by docenić dwuwymiarowe, urocze postacie, ale doskonale współgrają one z kolorowym, pięknie zaprojektowanych środowiskiem 3D. Miałem okazję zwiedzić nie tylko spore miasto Romaria, ale również lokacje na mapie świata pokroju lochów, zameczków i malowniczych pasm górskich i byłem tym retroprzepychem zachwycony.
Produkcja co chwila zaskakiwała wizualnie jakimś efektem czy scenerią, która grała na nostalgii. Tutaj nawet las z przebijającym się przez korony drzew słońcem rzucającym poświatę na płynący strumyk wygląda w wersji 2D-HD zjawiskowo, że automatycznie palec wędruje na przycisk Share. Wszystko jest żywe, ostre jak żyleta, z jednej strony nowoczesne, z drugiej mocno odwołujące się do swoich korzeni.
Klasyka w najlepszym wydaniu
Ulepszenia doczekała się także oprawa turowych starć, zwłaszcza animacje przeciwników czekających na oklep. Tutaj nie ma się jednak co oszukiwać, pojedynki widziane z perspektywy pierwszoosobowej są proste, momentami archaiczne, więc dodanie możliwości konfigurowania taktyki, automatycznej bitwy czy przyspieszenia starć jest mile widziana. Doszła również nowa wersja areny - zwiedzając świat możemy rekrutować przyjaźnie nastawione do nas potwory i budować z nich drużyny składającej się z trzech osobników. Takich delikwentów wystawiamy następnie do walk z innymi „trenerami" zacierając już rączki na myśl o nagrodach. Na świecie jest kilka takich aren, a każdy turniej ma swoją rangę. Dodajmy, że z tej okazji poza klasycznymi profesjami jak Wojownik czy Mag, w grze pojawia się zupełnie nowa - Monster Wranglers. To właśnie dzięki tej klasie będziemy mogli zaprzyjaźnić się z różnymi stworzeniami i wykorzystać ich umiejętności w walce.
Nad wszystkimi tymi nowościami zaimplementowanymi do gry czuwał ojciec serii, Yuji Horii. Finalnie to wciąż klasyczny jRPG, gatunek, w którym lata temu się zakochałem. Biegając po miastach i wchodząc do domostw możemy oskubać mieszkańców z różnych przedmiotów ukrytych w skrzynkach czy meblach i tylko bóg nas może za to sądzić. W osadach ludzkich można odwiedzić sklepy by zakupić lepsze wyposażenie i zapasy itemków, na mapie świata zaś dostajemy pełną swobodę, więc możemy iść fabularną ścieżką lub zaliczać po drodze questy poboczne czy eksplorować lochy, wszak wprowadzono duże zmiany w lokalizacjach skrzyń skarbów dodając też zupełnie nowe. Osobiście uwielbiam tę klasyczną, dla niektórych już archaiczną formułę.
Chciałbym zobaczyć tak odpicowane Final Fantasy VI, nie żaden wysokobudżetowy remake, ale właśnie w takiej formie, z masą nowego, subtelnie wprowadzonego contentu. Pierwsza część przygód Erdricka to klasyka jRPG, która teraz będzie dostępna w najlepszej możliwej wersji. Dzięki grafice HD-2D oraz nowym i unowocześnionym funkcjom Dragon Quest 3 2D-HD wydaje się więc remakiem szytym na miarę. Premiera już 14 listopada, więc nim się obejrzymy trzeba będzie kolejny raz ratować świat. I cholernie się z tego cieszę.
Przeczytaj również
Komentarze (34)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych