To jest wielki rok remasterów - co jeszcze dobrego nas czeka?
Nostalgia rządzi niepodzielnie. Inaczej nie rozsmakowalibyśmy się tak bardzo we wszelkich odświeżeniach. Uwielbiamy wracać do klasycznych gier, a zwłaszcza takich, które wiążą nas ze sobą miłymi wspomnieniami. I choć piszemy o czymś tak pozornie trywialnym jak gry wideo, są one nieskazitelne w swojej prostocie. Budują światy, tworzą postacie, angażują odbiorcę. Ile takich gier zliczycie w swojej karierze gracza? Mam jeszcze lepsze pytanie: ile z Waszych ulubionych produkcji doczekało się drugiej młodości, czyli potocznego remastera?
Doceniłem inicjatywę odświeżania gier z przeszłości, gdy zagrałem w The Last of Us: Remastered. Pozornie odniosłem wrażenie, że studio Naughty Dog nie przyłożyło się do rzetelnej pracy. Jakże się myliłem. Luksus 60 klatek na sekundę mocno zmienił moją optykę. Poprawiona ostrość doprawiła kwestię wizualną. Prace nad wydaniem trwały kilka miesięcy, ponieważ zespół borykał się z problemami na stopie przeniesienia silnika graficznego (Naughty Dog Engine) na mocniejszą, choć mniej skomplikowaną architektonicznie platformę. Współczesny trend remasterowania niemal wszystkiego, co jest choć trochę po terminie ważności, ale cieszyło się uznaniem społeczności pochodzi od Sony. Za życia PlayStation 3 firma wprowadziła ekspansywną politykę przenoszenia największych hitów z katalogu Czarnuli. W kolejnej generacji zjawisko tylko się nasiliło.
Historycznie, trudno wskazać pierwszego remastera. W odmętach Internetów odnalazłem wzmianki o Super Mario All Stars (1993, SNES). Nintendo wydało zbiór wszystkich części Super Mario Bros. z Famicoma. Gry te otrzymały również lepszą grafikę. Jeśli wierzyć źródłom, pierwsze remastery mają zatem ponad trzydzieści lat (dokładnie 31). Dokopałem się jednak do wcześniej wydanej reedycji, dzisiaj kompletnie zapomnianej przez Boga i graczy. Słyszeliście kiedykolwiek o Temple of Asphai? Gra pochodzi z 1979 roku, zatem z epoki dinozaurów pokroju Atari. W 1985 roku ukazała się Temple of Asphai Trilogy, która zawierała pierwszą część z lekko odświeżoną sferą wizualną. Jak widzicie, wielu autorów z przeszłości praktykowało remasterowanie gier, tylko wówczas jeszcze żaden z nich nie znał takiego słowa. W tym roku nastąpił prawdziwy wysyp remasterów. Co jeszcze nas czeka?
Re-mastered
Przy niemal każdym powtórnym wydaniu pojawia się przedrostek "Re-" - niekoniecznie rozpoczynając kluczowe słowo, "Remastered" - jak np. w przypadku Disney Epic Mickey - Rebrushed. Jeszcze w tym miesiącu otrzymamy zupełnie nowe, przemalowane na nowo wydanie. Oryginał pojawił się w 2010 roku i zbudował całkiem oddaną społeczność. Myszkę Miki zna każdy. Od niedawna postać ta stała się własnością domeny publicznej. Nintendo Wii, czyli platforma docelowa Epic Mickey schodziło przez lata jak świeże bułeczki. Problem leżał w skutecznej sprzedaży gier naprawdę kreatywnych, polegających na czymś więcej niż imitacji dyscyplin sportowych, co było wizytówką Wii Sports. Wydawca po czternastu latach maluje markę raz jeszcze z nadzieją, że Epic Mickey trafi do szerszego grona odbiorców. Myszkę Miki zna każdy człowiek na tej planecie.
Z martwych powraca seria Dead Rising wraz z odświeżeniem pierwszej i jednocześnie najlepszej z odsłon. Frank West powraca jako fotoreporter w odizolowanym od świata centrum handlowym, pełnym zombie. W 2006 roku Capcom wyznaczył nowy standard w grach o zombie. Firma, która w przeszłości straszyła nas włóczącymi się trupami w Resident Evil teraz wywołała u nas niepohamowaną żądzę eksterminacji. Odniosę się do odświeżenia, które pojawiło się kilka miesięcy temu, lecz demonstruje jako powinno się remasterować klasykę, czyli z poszanowaniem wszystkich reguł oryginału. Ujawnienie Tomb Raider I-III: Remastered Trilogy zbiegło się w czasie z informacją nt. kolejnej, pełnoprawnej gry z serii od Crystal Dynamics. Wiemy już, że wydawcą będzie Amazon. Na kolejny remake gracze woleliby się nie godzić, choć współczesne realia branży dowiodły, że to najbardziej lukratywna ścieżka, pewna w zyskach. Bo przecież nie istnieje nic cenniejszego od nostalgii w świecie gier wideo. Widząc dany tytuł z przeszłości błyskawicznie bazujemy na wspomnieniach. Czasem powrót do ulubionej produkcji po latach jest trudny z uwagi na przestarzałą oprawę. W trylogii Lary Croft świetnie odrestaurowano oprawę, i model samej Lary, lecz rdzeń rozgrywki pozostał nienaruszony.
Rok rewydań
Quake II, The Last of Us: Part II Remastered, Paper Mario: A Thousand Year Door, w drodze jest jeszcze Donkey Kong Country Returns HD i wiele innych. W tym roku można napisać, że jest nostalgiczny przesyt, lecz nawet w Quake II grało mi się wybornie. Podobnie jak w odświeżoną wersję The Last of Us II. Nie da się ukryć, że oryginalne wydanie z 2020 roku to świetna i dopracowana gra. Pomijając już trudny scenariusz, którego niektóry fragmenty przesiąknęły zbędnymi pomysłami i innością bohaterów, model rozgrywki wciąż sprawdza się wybornie. The Last of Us II kładzie silny nacisk na narrację środowiskową i jako gracz czerpałem z niej najwięcej przyjemności. Uwielbiam poznawać historie zapisane na kartkach papieru, analizując scenerię i próbując złożyć w myślach ciąg opisanego zdarzenia. Już część pierwsza wypadła pod tym względem pierwszoligowo.
Trudno nie wspomnieć o zbliżającej się renowacji Cichego Wzgórza 2. Wielu nosi ze sobą obawy co do powodzenia tego projektu. Autorzy gry, krakowscy twórcy z Bloober Team dwoją się i troją, aby dostarczyć produkt kompletny, autonomiczny a jednocześnie bezwzględnie wierny założeniom oryginału. Zadanie nie było łatwe zważywszy na kultowy status wydanej w 2001 roku produkcji. Na deser zostaje nam jeszcze Until Dawn. Wersja pochodzącą z 2015 roku to obudowany ciekawą technologią, filmowy slasher z mnogością wyborów oraz zakończeń. Teraz pozostawiam Wam szerokie pole do dyskusji. Czy w tym roku więcej czasu spędziliście ogrywając dawne tytuły w nowych szatach? Czy może jesteście zdania, że nasza branża niebezpiecznie zatacza koło?
Przeczytaj również
Komentarze (31)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych