Dragon Ball Daima - czy to się może udać?
A więc tak… 26 lutego 1986 roku, 30 września 1989 roku, 7 lutego 1996 roku, 7 października 2017 roku i w końcu 11 października 2024 roku. Jak się pewnie domyślacie, powyższe daty są punktami w historii, w których zadebiutowały kolejne Dragon Ball, Dragon Ball Z, Dragon Ball GT i Dragon Ball Super. Ostatnia natomiast wybiega w przyszłość, bo to właśnie w tym dniu dostaniemy kolejną serię z uniwersum Smoczych Kul - Dragon Ball Daima.
Jako wielki i wierny fan samej marki, od pierwszej zapowiedzi uważnie śledzę wszystkie ogłoszenia, informacje i plotki, jakie wiążą się z tą produkcją. Wszak siedem lat przyszło nam czekać na debiut czegoś nowego. A choć oczywiście manga DBS cały czas funkcjonuje (obecnie - z powodu śmierci mistrza Toriyamy - jest w zawieszeniu), to premiera wersji anime zawsze jest czymś szczególnym.
Wiąże się to oczywiście z mocnym zastrzykiem nostalgii, bowiem właśnie na tej formule sie wychowałem. Do dziś mam łezkę w oku, gdy odpalam sobie czasem odcinki z francuskim dubbingiem i nałożoną nań polską wersją dźwiękową, albo gdy włączam opening z Dragon Ball GT… No robi się cieplutko na serduchu. I z tego względu bardzo mocno czekam na wspomniane Dragon Ball Daima. Ale czy to może się udać? Zastanówmy się!
O co w tym właściwie chodzi?
No dobra, ale zacznijmy od samego początku, żeby rozjaśnić tym, którzy może nie są na bieżąco z tematem. Dragon Ball Daima to zapowiedziana jakiś czas temu - dość niespodziewanie - kolejna seria z uniwersum Son Goku i przyjaciół. Pierwszy zwiastun nie powiedział nam zbyt wiele. Ba, pokuszę się o stwierdzenie, że zasiał w głowach fanów znacznie więcej pytań, niż udzielił odpowiedzi.
Z każdym kolejnym tygodniem poznawaliśmy kolejne szczegóły. Dziś wiemy już, że akcja anime rozgrywa się pomiędzy wydarzeniami z Dragon Ball Z a Dragon Ball Super (co budzi pewne wątpliwości, ale do tego wrócę). Goku i jego przyjaciele, w wyniku spisku, zostają zamienieni w dzieci, co zmusza ich do podróży do nowego, nieznanego świata, aby naprawić sytuację. A przynajmniej spróbować ją naprostować.
W nowym wymiarze, wojownicy staną oczywiście do walki z różnymi przeciwnikami - od zamieszkałych tam zwykłych demonów, aż po członków tajnej organizacji, która może mieć sporo wspólnego z całą akcją. Co ważne - nie mówimy tu o ekranizacji mangi, a oryginalnej historii. To natomiast sprawia, że twórcy mają dość dużą dowolność w kontekście realizacji swoich pomysłów.
Jest szansa na sukces?
No i dobrze - przejdźmy do najważniejszego… Czy to ma sens? Czy jest szansa, by seria, która obiera tak zaskakujący kierunek, odniosła sukces? Cóż, choć na to pytanie trudno odpowiedzieć, to bazując na dotychczasowych informacjach i materiałach, możemy założyć konkretny scenariusz. A przynajmniej spróbować wywnioskować, czy idzie to w odpowiednim (z perspektywy fanów) kierunku.
Pierwszym elementem, który niewątpliwie zadziała na korzyść produkcji, jest uderzenie w nostalgiczne tony. Przede wszystkim chodzi oczywiście o “zminiaturyzowanie” postaci. I choć w całym tym gronie prawdopodobnie tylko Son Goku będzie nawiązywał do swoich młodzieńczych lat, które obserwowaliśmy w oryginalnym “Dragon Ballu”, to już samo to powinno zagwarantować odpowiedni wydźwięk - zwłaszcza że dostanie swojego “długokrótka”.
Poza tym, niewątpliwie dla wielu osób będzie to powrót do “Dragon Ball GT” - tak, tej serii, która przez wielu jest wręcz wyrzucana z pamięci. Niemniej, nie brakuje osób, które jeszcze za czasów RTL7 chłonęły kosmiczne przygody Goku, Pan i Trunkska, obserwując ich zmagania z naprawdę ciekawymi antagonistami, a także - przede wszystkim - podziwiając legendarną już przemianę w SSJ4.
Kolejny element, to duże poszanowanie korzeni. Sam dwa tygodnie temu informowałem przecież, że powróci zmieniający się kolor oczu Goku podczas transformacji w Super Saiyanina, co jest nawiązaniem do złotych czasów “Dragon Ball Z”. A na tym nie koniec - naprawdę widać, że ekipa wkłada w to dużo pracy. I jestem przekonany, że pozwolą nam to odczuć podczas seansu.
Podsumowując…
Koniec końców faktem jest, że nie jest to pierwszy raz, gdzie będziemy obserwować małego Son Goku. I choć oczywiście umiejscowienie akcji między dwiema głównymi seriami będzie sprawiało wrażenie fillera, to… Cóż, filmy kinowe też nimi w praktyce są, a mimo wszystko zajmują szczególne miejsce w sercach fanów. To uniwersum tak wdzięczne, że nawet poboczne opowieści mogą wypadać genialnie.
Zwłaszcza że w tym przypadku mamy do czynienia z bardzo oryginalnym podejściem. Takim, które może się okazać kompletną wtopą, albo ogromnym sukcesem. Osobiście uważam, że jeśli przywiązanie do szczegółów będzie takie, jak na zwiastunach, a twórcy nie pójdą w cukierkową opowieść, a poważną i brutalną historię z młodymi postaciami, to… Może się udać. Naprawdę wierzę, że seria ma spory potencjał. Co tu dużo mówić - odliczamy dni!
Przeczytaj również
Komentarze (27)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych