To zawsze Agata (2024) - recenzja pierwszych 3 odcinków serialu [Disney]. Babska przygoda

To zawsze Agata (2024) - recenzja, opinia o pierwszych 3 odcinkach serialu [Disney]. Babska przygoda

Piotrek Kamiński | 19.09, 21:03

Ludzie w większości polubili stojącą za wydarzeniami w Westview Agnes/Agathę Harkness. Kathryn Hahn była przebojowa, zabawna, niecodzienna. Postanowiono więc nie kończyć jej wątku, a kuć żelazo póki gorące, dając jej własny seria... Trzy lata później.

Od "Wandavision", uniwersum Marvela zaliczyło tak ostry skok na główkę do pustego basenu, produkując filmy i seriale bez pomysłu, napoczynając wątki, które najpewniej nigdy nie doczekają się rozwinięcia, używając uznanych już marek jako podestów, na których wystawić można nowe, tylko okazjonalnie naprawdę ciekawe postacie, że z największej marki świata przepoczwarzyli się w chłopca do bicia, od czasu do czasu jedynie przypominającego światu o czasach swojej świetności, że szerszą publiczność zdążyła już albo zapomnieć o Agacie albo ma ją w nosie. Szanuję jednak, że skoro powiedzieli A, to mówią i B. Serial powstał, a my mogliśmy sprawdzić już kilka pierwszy odcinków. No i mam kilka opinii.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dużo mówi się ostatnimi czasy w Internecie, że masa ludzi bezpodstawnie hejtuje część dzisiejszych produkcji, że niby są "woke" (cokolwiek miałoby się za tym hasłem kryć), że promują mniejszości, umniejszając jednocześnie białym heteroseksualnym mężczyznom. I tak jak uważam, że jutubowe kanały takie jak Nerdrotic czy Critical Drinker dawno już odleciały w kosmos, skupiając się na samych negatywach, nierzadko dosłownie wymyślając sobie argumenty z tyłka, byle tylko dopasować je do swojej narracji (wielka szkoda, bo z początku, kiedy jeszcze interesowało ich robienie prawdziwych recenzji i wyrażanie swoich opinii, lubiłem oba), tak nie ma mowy o jakimś wizualizowaniu sobie własnych lęków i przywar, kiedy twórcy i obsada sami nazywają go "najbardziej gejowym projektem Marvela do tej pory". I nie wiem jak ty, ale ja uważam, że orientacja i ogólnie seksualizm nigdy nie powinny być głównymi punktami marketingu filmu czy serialu. Nigdy jeszcze nie wyszło z tego nic dobrego i wątpię aby tym razem miało być inaczej.

To zawsze Agata (2024) - recenzja, opinia o pierwszych 3 odcinkach serialu [Disney]. A mogło być tak ciekawie 

Agnes

Rzecz zaczyna się bardzo ciekawie. Znajdująca się pod zaklęciem Wandy Agatha (Hahn) żyje w mrocznej, raczej depresyjnej wersji Westview, gdzie pracuje jako śledcza - niedawno zawieszona za pobicie podejrzanego. Kiedy widzimy ją po raz pierwszy, pada akurat deszcz, niebo straszy stalową barwą, a martwe, złote liście szeleszczą smutno, między nogami bohaterów szukających kolejnych zwłok. Klimat seriali detektywistycznych dosłownie wylewa się z ekranu, a do tego regularnie dostajemy sugestie, świadczące o tym, że główna bohaterka, gdzieś na granicy świadomości, wie, że coś tu jest nie tak, że ten otaczający ją świat nie jest prawdziwy. Scenarzyści mieli tu darmową przepustkę na zrobienie dobrej fabuły kryminalnej, w którą gdzieś tam, powoli można było zacząć wplątać elementy magii, kończąc na przywróceniu mocy Agacie. Co więc zrobili twórcy serialu? Wywalili cały ten koncept do kosza w połowie pierwszego odcinka.

Na scenę szybko wkraczają Aubrey Plaza i Joe Locke. Ta pierwsza z początku pod przykrywką, choć szybko konfrontuje się z główną bohaterką, wyjaśniając jej prawdę na temat obecnej sytuacji i po części rozpoczynając fabułę właściwą. Po części, bo drugą osobą pomagającą Agacie przypomnieć sobie kim naprawdę jest, jest młodzian znany na razie tylko jako "Nastolatek". Ciamajdowaty, nie ogarniający i raczej służący za ścianę, od której Kathryn Hahn może odbijać swoje one linery. Jasne, część z tych gagów jest nawet zabawna, ale większość to po prostu cringe. Mam nadzieję, że scenarzyści dadzą mu się jeszcze pokazać z lepszej strony w dalszych odcinkach.

To zawsze Agata (2024) - recenzja, opinia o pierwszych 3 odcinkach serialu [Disney]. Czarny Sabat, ale bez odgryzania głów nietoperzom 

Drzwi do drogi stoją otworem

Jak można się domyślić z poprzednich akapitów, uważam że akurat wizualnie "To zawsze Agata" jest bardzo dobrze zrobionym serialem. Ten mroczny klimat początku pierwszego odcinka robi naprawdę dobrą robotę, później przez sekundę powraca również zabawa kolorem - chociaż tylko jako przypomnienie "WandaVision", a kiedy dziewczyny schodzą na "drogę", aby pomóc Agacie odzyskać moc, twórcy prezentują nam dziwne, ale przy tym interesujące i nie straszące tanim CGI, bo zrobione praktycznie plany zdjęciowe, z nie pochodzącymi z tego świata barwami, kształtami i ogólnie podziemiem jak z innego wymiaru (co nie jest niemożliwym wytłumaczeniem tego, co widzimy).

Użyłem "dziewczyny" w liczbie mnogiej, ale nie mam wcale na myśli jedynie Agathy i Rio (postać Plazy). Okazuje się, że do rytuału potrzebny jest cały sabat czarownic. Na szczęście znalezienie odpowiednich kandydatek nie mogłoby być prostsze, bo kolejne, potencjalne czarownice można znaleźć z grubsza na każdym kilometrze kwadratowym. Pierwsza z nich to zwykła babcia przepowiadająca przyszłość i przyznam, że byłem pewien, że będzie ona jedynie chodzącym żartem - oszustką, która nie posiada żadnej prawdziwej mocy. Cóż, dałem się nabrać. Druga zrezygnowała z bycia wiedźmą i sprzedaje teraz produkty dla kobiet. Scena jej wprowadzenia była tak zła, z tak sztucznymi, nieśmiesznymi dialogami, że aż słabo mi się zrobiło - a jestem chwilowo chory, więc brakuje mi cierpliwości do bzdur. Trzecia jest natomiast córka słynnej wiedźmy, która spędza swój wolny czas... Pracując w centrum handlowym. Rozumiesz, z jakim typem poczucia humoru mamy tu do czynienia? Stawkę zamyka Debra Jo Rupp, czyli mama Formana z "Różowych lat siedemdziesiątych", od lat grająca w kółko tę samą postać i nie inaczej jest i tym razem. Nie będę jednak narzekał, bo jej zwyczajnie nie da się nie lubić.

"To zawsze Agata", mimo raczej długiego czasu trwania kolejnych odcinków, jest raczej powolnym serialem. Dostaliśmy przedpremierowo dostęp do czterech pierwszych odcinków, ale udało mi się sprawdzić tylko trzy, bo, jak już wspominałem, trawi mnie jakiś wirus i zwyczajnie musiałem iść spać, bo tak mnie bolała głowa, a w międzyczasie skończył się wczesny dostęp. Z tego jednak, co widziałem, śmiem twierdzić , że spora część fabuły poświęcona będzie przemierzaniu "Drogi" i, gdybym miał strzelać, dopiero pod koniec rzecz nabierze klasycznego dla Marvela tempa. Nie byłoby w tym nic złego - cieszył bym się wręcz z bardziej stonowanego serialu - gdyby nie to, że ten humor jest zupełnie nie dla mnie. To serial dialogami stojący (bo postacie są na razie płaskie jak papier), więc jeśli scenarzyści nie trafią w Twój gust, to nie masz tu zbytnio czego szukać. W mój nie trafili, ale i tak sprawdzę do końca - toż to Marvel, kawał mojego życia. Nie skreślę serialu po trzech odcinkach. Ale gdyby nie marka, to pewnie bym tak zrobił.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper