Xbox znów w tyle. Amerykański gigant potrzebuje maskotki na wczoraj
W naszej branży funkcjonuje wielkie trio producentów konsol, którzy to co rusz wojują ze sobą o rynkową dominację. Niestety w ostatnich latach na samym końcu tej stawki jest Xbox, który to nie jest w stanie dogonić swoich konkurentów.
Nie ma co ukrywać, że Xbox jako konsola jest w bardzo ciężkim położeniu, a stawianie wszystkich kart na Game Pass i mityczną magiczną liczbę graczy zamiast liczbę posiadaczy konsol, może być dla firmy zgubne w następnej dekadzie. Oprócz braku spójnej wizji co do przyszłości tego całego ekosystemu, niejasnej komunikacji i paru innych problemów, na wierzch wychodzi ostatnio jeszcze jeden ważny aspekt, o którym już wszyscy powoli zapominają. Maskotki.
Może brzmieć to absurdalnie, ale każda ważna branżowa firma albo ma jakąś swoją maskotkę, albo konkretną ikonę, która reprezentuje jej image i chwyta graczy z całego świata za serducho i portfele. Epic Games ma obecnie Fortnite i postać Agenta Skórka, Valve ma Gordona Freemana z Half-Life'a i markę Counter-Strike, Nintendo ma tonę postaci z Mario, Splatoon oraz Pokemony, zaś Sony stawia ostatnio na Astro Bota i słabnącego trochę Sackboya. Co ma natomiast marka Xbox? Kiedyś mieliśmy Halo i Master Chiefa, który to obecnie obchodzi wszystkich mniej niż zeszłoroczny śnieg. Mieliśmy Marcusa Fenixa, który musiał ustąpić miejsca młodemu pokoleniu, aczkolwiek na szczęście może zaliczyć udany powrót za sprawą Gears of War: E-Day, ale to wciąż pieśń przyszłości. Co zatem obecnie najbardziej promuje markę Xboksa w świecie gier? Cóż, Forza Horizon.
Brak spójności, brak wizji
Niby to nie jest takie złe, bo jednak wyścigi od zawsze pokazywały moc konsoli oraz potencjał danej generacji, aczkolwiek żadna inna marka spośród wielkich IP Microsoftu, nie ma w sobie już takiej mocy jak kiedyś. Tak jak już wspomniałem, Halo może uratować tylko jakiś cud, Fable jest tak zapomniane i tak słabo pokazywane, że nowa odsłona może okazać się totalną wtopą. Forza Horizon 6 będzie hitem, ale no na litość boską, ile razy można grać w takie same wyścigi, tylko skalowane w górę z każdą kolejną odsłoną. Zostają nam jeszcze Gearsy. W czasach Xbox 360 była to najważniejsza marka obok Halo, ale w czasach Xbox One hype na nią opadł tak bardzo, że twórcy musieli porzucić plany swojej nowej trylogii i powrócić do Marcusa Fenixa i Dominic Santiago, czyli kultowych herosów wykreowanych jeszcze przez Cliffa Bleszinskiego.
Kryzys wizerunkowy Xboksa jest naprawdę dramatyczny i naprawdę ciężko będzie firmie się z niego podnieść - osobiście bardzo im kibicuję, ale nie da się nie zauważyć pewnych prawidłowości. Halo Infinite nie podniosło sprzedaży Xboksów. Gears 5 poza fajną edycją specjalną też nie podniosły sprzedaży Xboksów One. Nadchodzące Fable jest tak nijakie, że nikt nie wie czego się po tej produkcji spodziewać. Forza Motorsport jest najgorszą i najsłabiej sprzedającą się odsłoną w dziejach, będąc daleko w tyle za całą gatunkową konkurencją. Jedyna gra, która wyznacza dobre standardy i napędza Xboksa to Forza Horizon 5.
Mimo iż Xbox chyba chce spełniać marzenia fanów, robi to dość nieudolnie. Ludzie latami błagali o nową odsłonę Battletoads, którą ostatecznie dostali. Ale nie zagrał w nią praktycznie nikt. To ważne i kultowe IP mogło być bardzo fajną gierką w mniejszej skali, ale nie usłyszał o niej nawet ułamek procenta posiadaczy konsol i Game Passa. Obecnie Microsoft ma w swoim portfolio mnóstwo świetnych IP, z których powinno skorzystać, aby nadać swojej marce jakąś nową sympatyczną twarz. No bo wiecie, Mercedes czy inne Ferrari nie może być twarzą konsolowej marki.
Wielkie sukcesy małych bohaterów!
Nintendo robi gigantyczną kasę na Mario, Luigim, Toadach, Peach, Splatoon, Pokemonach czy też Kirbym. Tuż obok mamy Sony i takie ikony jak Kratos, Aloy, Nathan Drake czy też Joel i Ellie, ale wraz z nimi równie godnie PlayStation reprezentują Ratchet & Clank, Sackboy i ostatnio Astro Bot. Ponadto na ławce rezerwowych mamy Sly'a Coopera, Jak & Daxter, a nawet Sir Daniela Fortesque. Każde z nich jest jasno kojarzone z marką PlayStation i tego nic już nie zmieni. A jak to wygląda w przypadku Xboksa? Na ławce rezerwowych mamy między innymi Viva Piñata, Blinx, Lost Odyssey, Blue Dragon, Conker oraz Banjo-Kazooie.
Niektóre z tych IP są już nieco zapomniane, inne są tak kultowe, że pomimo wielu lat nieobecności wciąż mają miliony aktywnych fanów. Jednakże każda z tych serii czy postaci mogłaby dziś powrócić w glorii i chwale, gdyby tylko Xbox chciał stworzyć sobie jakąś prawdziwą ikonę z prawdziwego zdarzenia. Blinx i Conker są w stanie rywalizować z Ratchetem, Viva Piñata i Banjo na spokojnie są w stanie rozkręcić się do dawnych rozmiarów i uszczknąć troszkę nie tylko z tortu Sony, ale nawet i Nintendo. Wiecie, gdyby na Xboksie były też gry typowo rodzinne, niektórzy gracze zamiast kupować Switcha 2, mogliby skusić się jednak na Xboksa, który zadowoli zarówno dzieciaki jak i miłośników krwawej rzezi w Gearsach.
Pozostaje jeszcze walka o japońskiego klienta, bo co jak co, ale no szkoda byłoby odpuścić walkę o te kilkadziesiąt milionów Japończyków grających aktywnie w gry i kupujących sobie konsole. Switch zrobił tam ponad 30 mln sprzedanych kopii, PlayStation 4 ma prawie 8 mln, a PS5 już przebiło się do 6 milionów. W tej generacji Xbox radzi sobie kilka razy lepiej niż w przypadku Xboksa One, ale wciąż jest parę długości za wszystkimi innymi. A gdyby tak przywrócić Blue Dragon czy Lost Odyssey do życia jako wielkie IP godne walki z Final Fantasy czy Dragon Questem, sytuacja mogłaby wyglądać zdecydowanie inaczej.
A co Wy myślicie o problemach z tożsamością Xboksa?
Która marka jest największą ikoną Xboksa?
Przeczytaj również
Komentarze (202)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych