Trylogia Mr. Glass. Czyli naturalne spojrzenie na superbohaterów
Superbohaterskie kino stało się w ostatnim czasie nieco ociężałe i pomimo wielu prób, nadal nie potrafi odnaleźć siebie na nowo, bez brnięcia w naprawdę niekiedy szalenie nieudane eksperymenty.
Zarówno Marvel jak i DC zaczęły w pewnym momencie zjadać swój własny ogon i obydwie marki stoją przed bardzo trudnym wyzwaniem wprowadzenia swego rodzaju resetu dla swoich serii, dzięki któremu miliony fanów będą chętnie chodzić do kina na widowiskowe seanse. W tym całym zgiełku swoje 5 minut mają teraz inne superbohaterskie marki jak The Boys, My Hero Academia, czy Niezwycieżony. Jest jednak jedna taka seria filmów komiksowych, która nie doczekała się wielkiego poklasku, chociaż moim zdaniem powinna go dostać.
O jakie dzieło chodzi? Jest w branży filmowej reżyser znany jako M. Night Shyamalan, którego to możecie znać z takich dzieł jak Szósty zmysł, czy też Niezniszczalny - oba z genialnym Brucem Willisem. Mało kto może jednak pamiętać lub wiedzieć, że przygody Niezniszczalnego z 2000 roku, były potem kontynuowane, tworząc naprawdę intrygującą filmową trylogię Mr. Glass, czy jak kto woli Unbreakable. Uwaga. W tekście postaram się ominąć spoilery, ale coś małego może się przemknąć.
Mało znana historia
Na trylogię Mr. Glass trafiłem w ostatnim czasie całkowitym przypadkiem. Wspólnie z narzeczoną szukaliśmy jakichś ciekawych psychologicznych filmów i w pewnym momencie trafiliśmy na Split z 2016 roku, będące fabularyzowaną opowieścią inspirowaną życiem Billy'ego Milligana, który to wytworzył sobie aż 24 różne osobowości. Sam w sobie tytuł ten jest naprawdę bardzo dobry, a wcielający się w głównego bohatera/antagonistę James McAvoy, wykonał absolutnie przecudowną robotę. Aktor świetnie ukazał te kilka, czy nawet kilkanaście różnych osobowości, które pokazano nam na ekranie, więc i całym filmem byliśmy autentycznie zachwyceni.
Moją uwagę przykuła jednak końcówka, gdzie pojawia się Bruce Willis i nawiązuje do tajemniczego Mr. Glass, co skłoniło mnie do jego wygooglowania. Kilka minutek i okazało się, że faktycznie Split jest częścią większego filmowego uniwersum rozkładającego się na takie produkcje jak Unbreakable (Niezniszczalny), wspomniany już Split oraz Glass z 2019 roku. Ku mojemu zaskoczeniu, a tematykę komiksowo-filmową śledzę od pewnego czasu znacznie uważniej, dziś już mało kto pamięta o tym, że pierwsza odsłona trylogii M. Night Shyamalana była mocno osadzona w tematyce komiksowej. Uznałem zatem, że zaległości należy nadrobić i miniony tydzień spędziłem z Samuelem L. Jacksonem, Brucem Willisem i McAvoyem.
A gdyby super bohaterowie byli bardziej naturalni?
Jeśli chcecie obejrzeć coś, gdzie naprawdę ktoś miał świeże spojrzenie na motywy superbohaterów i superzłoczyńców, zdecydowanie trylogia Mr. Glass jest czymś dla was. Już w pierwszym filmie postać grana przez Samuela L. Jacksona odnosi wiele swoich poczynań do schematów znanych z komiksów. Zawsze jest w nich jakaś geneza postaci, niespotykane nigdzie zbiegi okoliczności, czy też pokrewieństwo dusz tego dobrego i tego złego, dzięki czemu tworzą idealną synergię narracyjną. W Niezniszczalnym poznaliśmy postać Davida Dunna, czyli z pozoru zwykłego gościa, którego spotkał niezwykły przypadek - jako jedyny przeżył wielką katastrofę pociągu, wychodząc z tego bez najmniejszego zadrapania. W filmie Split mamy Kevina, czyli chorego na podział osobowości jegomościa, który to w pewnym momencie też również zaczyna przejawiać dziwaczne, iście nadprzyrodzone zdolności.
Tutaj dochodzimy do filmu Glass, gdzie dochodzi do kulminacji dwóch poprzednich projektów indyjskiego reżysera. Tutaj zarówno Kevin jak i David trafiają do psychiatryka, gdzie jednym z pacjentów jest tak zwany Szklarz, znany również jako Mr. Glass. Odgrywany przez Samuela L. Jacksona niepełnosprawny geniusz jest spoiwem dla całej trylogii i jej najważniejszym mózgiem. To dzięki niemu dochodzi do swego rodzaju zderzenia dwóch światów - zwyczajnych ludzi oraz naszych dwóch super-ludzi nowej generacji. Niby nic oryginalnego - motyw psychiatryka i siedzących tam "mutantów" znamy z komiksów od dawna.
Mnie tutaj jednak zachwyciło co innego. Sposób w jaki seria ukazuje te super moce. Nie mamy tutaj żadnego latania, strzelania laserami, wybuchów, pościgów w przestworzach czy rozrywania ludzi na pół jak w najmroczniejszych dziełach DC i Marvela. W swojej wizji M. Night Shyamalan pokazał to wszystko w bardzo naturalny sposób. David potrafi podnieść dobre 200 kg na klatę, ale to i tak sprawia mu trudność. Kevin potrafi przekręcić stojący samochód, ale nie robi tego jedną ręką jak Thor. Niezniszczalny nie jest tak do końca super mocarny, bowiem ma swoją jedną poważną słabość - wodę. Kevin zaś przy swoich wszystkich akrobatycznych umiejętnościach, nie jest bogiem, który w pięć sekund wskoczy na dach wieżowca. To takie naprawdę naturalne spojrzenie na to, jak mogliby naprawdę wyglądać tacy super-ludzie. Bardzo silni, czasem nawet nietykalni i nie do zranienia, ale każdy ze swoimi słabościami, czy ograniczeniami dzięki którym wystarczy kilku komandosów do opanowania sytuacji. Zdecydowanie polecam, jeśli jeszcze tej serii nie oglądaliście.
Niestety uniwersum z tego nie będzie, bo M. Night Shyamalan nie wyraził póki co chęci rozkręcania tego potencjału do gigantycznej marki wzorem DC czy Marvela.
Czy seria Mr. Glass powinna doczekać się rozwinięcia?
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych