Nadchodzi współczesny Battlefield, i dobrze!

Nadchodzi współczesny Battlefield, i dobrze!

Krzysztof Grabarczyk | Dzisiaj, 16:00

Historia szwedzkiego studia DICE rozpoczyna się w 1992 roku. Jak to już bywa w wielu takich przypadkach za powstaniem dewelopera stoi pasja zrodzona z programowania gier. Czwórka przyjaciół z Uniwersytetu w Vaxjo założyła Digital Illusions. Szwedzi działali pod tą nazwą aż do 2006 roku, by zaczał stosować skró DICE. Rodowód zespołu sięga czasów nieśmiertelnej Amigi. Olaf "Olle" Gustafsson, Markus Nyström, Fredrik Liljegren oraz Andreas Axelsson tworzyli jako The Silents, demogrupa w środowisku Amigi. Pierwszym tytułem studia było Pinball Dreams wydane właśnie na Amigę. Po dekadach usłyszeliśmy najbardziej autentyczny dźwięk wojny w serii Battlefield, autorstwa DICE. 

Do czasu wydania Battlefield 1942 DICE produkowało niszowe produkcje. Studio pożegnało się na dobre z Amigą w 1995 roku, by następnie stworzyć True Pinball na PlayStation i Saturna. Kluczowym momentem w karierze dewelopera będzie zakup innego studia, Refraction Games. Lars Gustavsson, weteran studia DICE wspominał jak udało mu się dostać pracę na stanowisku projektanta. Jako dziecko namiętnie studiował sztukę i spędził niezliczone godziny na konstruowaniu budowli z klocków Legi. Zaszczepił w sobie kreatywność od najmłodszych lat. "Dostałem info o przyjaciela o istnieniu Refraction Games. Nie słyszałem wcześniej o tej grupie. Wiedziałem o DICE, ale tamten zespół był dla mnie całkowicie nowy. W marcu 1999 roku wysłałem aplikację wraz z portfolio, skonstruowałem kilka modeli 3D samolotu JAS 39. Dostałem tę robotę. Byłem jedenastym pracownikiem studia" - wspominał w 2010 roku, chwilę przed premierą Medal of Honor, czyli rebootu marki z udziałem żołnierzy elitarnej jednostki Tier 1 niejawnie operującej na terenie Afganistanu. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Gustavsson i tak znalazł się w DICE. Nie umieściłem jego historyjki na próżno. W 2000 roku DICE sfinalizowano transakcję przejęcia Refraction Games przez szwedzką grupę. Nikt wtedy o tym nie pisał, bo choć nastało nowe millenium, czasy były jeszcze chwilowo przedinternetowe. Wraz ze studiem przejęto grę Codename: Eagle. Dzisiaj jej surowa estetyka, otwartość poziomów i model strzelania pozwala spojrzeć na tytuł jako protoplastę marki Battlefield. Gustavsson został włączony w szeregi DICE, podobnie jak reszta członków Restraction Games. W kuluarach rodziła się zupełnie nowa produkcja, Battlefield 1942. Poszukiwano zainteresowanego wydawcy. Do DICE zgłosiło się Electronic Arts. "Zbudowaliśmy wersję demonstracyjną BF 1942 na targi E3, aby przyciągnąć wydawców. Zgłosiło się EA. Okazało się, że testerzy z EA Redwood Shores namiętnie grywali w jeden tytuł w przerwie na lunch, Codename Eagle" - wspominał Gustavsson. Tak narodziła się seria Battlefield. Marka niebawem powróci we współczesnych realiach. Dla graczy to bardzo dobry znak. 

Wojna totalna 

undefined

Seria zyskała potężną sławę dzięki Battlefield: Bad Company. Był to techniczny pokaz siły DICE. Ich autorski silnik, Frostbite pozwalał na niespotykaną wcześniej destrukcję otoczenia. Grze towarzyszył również pomysłowy scenariusz nierzadko porównywany z Kompanią Braci. Czwórka żołnierzy w swoim żywiole wymieniająca się humorystycznym komentarzem. Intensywny ostrzał równał budynki z ziemią, a tak realitycznego huku wystrzałów z broni każdego kalibru nie dało się usłyszeć w konkurencyjnych strzelaninach. Przebojem okazała się kontynuajca, Battlefield: Bad Company 2, choć o sukces gry tym razem nie przesądziła kampania fabularna, a rozbudowany tryb multiplayer z bardzo rozległymi mapami. Deweloper opracował potem arcyciekawy dodatek, BF Bad Company 2: Vietnam. Był rok 2010. Czas sprzyjał militarnym strzelaninom jak nigdy wcześniej i nigdy potem. Call of Duty biło kolejne rekordy sprzedaży. 

John Riccitiello, ówczesny szef EA postanowił, że czas podjąć komercyjne starcie gigantów. Seria Battlefield technicznie biła dokonania studiów Activision na głowę. Żadna odsłona Call of Duty nie mogła równać się z grami DICE. Tę dysproporcję w jakości miał jeszcze bardziej pogłębić Battlefield 3. Studio użyło kolejnej wersji silnika, Frostbite 2. Kampanię fabularną tym razem przesiąknięto widowiskowymi skryptami, a w pamięci zapadła słynna akcja ze snajperem na dachu budynku w jednym z irańskich miast. Battlefield 3 zaoferował świetny tryb sieciowy, który po dziś dzień cieszy się dużym zainteresowaniem. Tę passę kontynuowano z Battlefield 4. DICE wprowadziło do sieciowych rozgrywek system Levolution, co skutkowało dynamicznie zmieniającym się polem walki. W trakcie intensywnych zmagań waliły się wieżowce, czy pękały tamy. Battlefield 1 cofnął się w czasie do realiów I Wojny Światowej, podczas gdy piąta odsłona serii została krytycznie przyjęta przez wprowadzone zmiany. Stała się zbyt młodzieżowa i nie przypominała dawnego Battlefield. 

Gdy na rynek wreszcie trafił Battlefield 2042 krytyki nie było końca. Dzisiaj produkcja działa już stabilniej, oferuje większą zawartość, lecz niesmak pozostał. W ogniu krytyki deweloper postanowił, że Battlefield powróci do naszych współczesnych realiów. EA już w przeszłości częstowało nas futurystyczną wizją marki wraz z Battlefield 2142 (2006). Jak nietrudno się domyśleć, gra nie odniosła oczekiwanego sukcesu. BF 2042 cierpi na błędny projekt map. Niestabilność serwerów, skromna zawartość w chwili debiutu i przekombinowane klasy. Lista nieścisłości jest niestety długa. Obecnie udało się wyprowadzić grę na prostą, lecz weterani serii i tak postawią na Battlefield 3 i 4. Pytanie brzmi: ile można w nie grać? 

Wojna o lepsze jutro 

undefined

Andrew Wilson, obecny szef Electronic Arts w kwietniu wypowiedział się nt. kolejnej gry z serii. Nazwał projekt "największą grą-usługą" - co można odnieść do poprzednich dokonań w historii marki. DICE nie tworzy gry samo. Pomagają m.in. Criterion oraz EA Motive. Natłok zespołów do prac nad jednym projektem nie zawsze idzie w parze z jakością. Criterion, zespół kojarzony z seriami Burnout i Need for Speed wspomaga kampanię dla pojedynczego gracza. Fani poczuli lekkie obawy, lecz nie zapominajmy, że ten brytyjski deweloper w przeszłości opracował wybornego Black, strzelaninę na PS2 oraz Xbox. Nowy Battlefield ma zadowolić wszystkich. Seria jednak skupiała się zawsze na aspektach wieloosobowej rozgrywki. Na tym polu świetnie prosperuje Call of Duty: Warzone, czyli główny konkurent nadchodzącego Battlefield. 

Vince Zampella w rozmowie z zagraniczną redakcją IGN potwierdził, że seria wraca do czasów obecnych. EA rezygnuje ze starć na 128 graczy. Oznacza to, że powrócimy do Battlefield 4. Gra pojawiła się na obu generacjach konsol oferując kolejno starcia po 32 oraz 64 graczy jednocześnie. Debiut nowej gry z serii został przewidziany na październik 2025 roku. Przed zespołami jeszcze sporo pracy, lecz seria musi wreszcie podnieść się z kolan. Nie wszystkie zmiany są konieczne. Część nierzadko bywa zbędna. Deweloper miewa tendencje do koncepcyjnego szarżowania. Łatwo z tym przesadzić. Nowy Battlefield wymaga dwóch rzeczy: technologii i prostej rozgrywki opartej na dawnych metodach studia. Nie potrzebuję kolejnej wizji przyszłości. Wystarczy coś na modłę Levolution. System wprowadzał dodatkową dynamikę do starć na lądzie i w powietrzu. Po serii niepowodzeń następny Battlefield będzie decydujący dla przyszłości nie tylko DICE, lecz również całej serii. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Battlefield 2042.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper