Horizon: Zero Dawn - historia, która nie wymaga retuszu
Aloy, rudowłosa protagonistka Horizon: Zero Dawn, towarzyszy nam od samych jej narodzin. Cenię markę za bardzo prężnie rozwijane lore. To właśnie w Kotłach, kolebce AI, odpowiedzialnego za nowy porządek świata w grze odnajdujemy informacje o tysiącletniej przeszłości, której początki sięgają 2030 roku. Matka Ziemia znalazła się na skraju ekologicznej wytrzymałości. We znaki daje się globalne ocieplenie, zaś ludzkość inwestuje w AI reprodukujące maszyny. Przez lata trwał wyścig zbrojeń pomiędzy krajami. Wchłaniające biomasę maszyny zbuntowały się. Na ich wyłączenie potrzebowano kilkunastu miesięcy. Na ratunek dla ludzkości było już niestety za późno.
Czy fabuła Horizon: Zero Dawn nie jest ciekawa? Kontekst nieuniknionej anihilacji ludzkości miesza się z wyścigiem zbrojeń i upływającym czasem, aby zdążyć z Nowym Świtem, projektem dr. Elisabet Sobek. Maszyny wchłaniają ziemską biomasę, a dni ówczesnej cywilizacji są już policzone. Aloy przyjdzie w żyć w czasach maszyn. Gra holenderskiego studia, Guerilla Games jest spoiwem arcyciekawych inspiracji. Trochę w niej Terminatora, trochę Halo i szczypta Far Cry (głównie Primal). Oryginalna wersja pojawiła się w marcu, 2017 roku. Grą zachwyciłem się na rodzimej imprezie, Warsaw Games Week 2016 (łącznie odbyły się trzy edycje, z których ostatnia przypadła rok później).
Premiera okazała się wielkim sukcesem. Dziennikarze nie szczędzili grze pochwał w zakresie oprawy oraz rozgrywki. Horizon: Zero Dawn zapamiętałem dzięki emocjonującym starciom z maszynami imitującymi zachowaniem prehistoryczne stworzenia. Walka z Gromoszczękiem, stalową kopią T-Rexa to tylko jeden z gwoździ programu. Tytuł zawodził natomiast na płaszczyźnie pojedynków z ludzkimi wrogami, członkami plemienia Karja, Czarnego Słońca. Tej dysproporcji nie wyrównał również sequel, Horizon: Forbidden West. Gracze mimo wszystko polubili Aloy. Jest postacią dość autentyczną, a gracz poznaje ją od momentu narodzin w kapsule Gai. Horizon: Zero Dawn sprzedano w ilości prawie 24 milionów egzemplarzy. Liczby te pochodzą z kwietnia, ur.
Aloy - wersja Pro
Mathis de Jonge, reżyser gry wspominał, że studio dysponowało blisko czterdziestką pomysłów na finalny koncept. Właściwe prace ruszyły niebawem po debiucie Killzone 3. Wybrano pomysł, w którym złożona z poligonów postać toczy nierówną walkę z potężnym T-Rexem, w białej, otwartej przestrzeni. Czyli to, co ujrzeliśmy następnie w pełnej wersji gry, gdy Aloy mierzyła się z Gromoszczękami, o czym wspomniałem we wstępie tekstu. Te walki wspominam z rozrzewnieniem. Gorzej wypadło AI ludzkich jednostek wroga. Cóż, wszystkiego mieć nie można. Według doniesień z końca ur., ktoś w Sony uznał, że jednak można. Teraz, gdy seria ugruntowała pozycję na rynku, wydawca zapowiedział Horizon: Zero Dawn: Remastered. Tak, czeka nas kolejne odświeżenie od producenta PlayStation. W Sony prawdopodobnie zaistniał problem z kreatywnym myśleniem. Concord spaliło na panewce, Ghotst of Yotei zawzięcie korzysta z assetów Ducha Cuszimy, a na deser firma serwuje odświeżenie gry, która tego nie wymaga.
Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Pierwszym jest wciąż bardzo dobra kondycja Horizon: Zero Dawn. Gra uruchomiona nawet na bazowym PS4 wygląda i porusza się bez większych zarzutów. Deweloper zaktualizował tytuł do standardu PS5, oferując w ramach bezpłatnej łatki poprawioną rozdzielczość oraz wydajność. Drugim z powodów jest dostępność gry na PC. Wydawca oferuje możliwość odpłatnej aktualizacji dla graczy posiadających grę. Co do reszty, cena gry uległa niemal podwojeniu w sklepie PlayStation. Nie jest to prokonsumencka postawa. Sony już nie pierwszy raz stosuje tego typu praktyki. Firma wykorzysta poprawioną edycję gry do wypromowania mocy PlayStation 5 Pro. Cerny w trakcie prezentacji nowej konsoli skorzystał z fragmentów rozgrywki The Last of Us Part II: Remastered. Odświeżenie pierwszego Horizona także nie poskąpi marketingu PS5 Pro.
Za Południkiem
Aloy stała się jednym ze współczenych symboli PlayStation. Sukces Horizon: Zero Dawn opierał się na topowym sposobie prezentacji - od scenariusza, po koncepcję, na oprawie kończąc. Idea odkrywania nowego świata została przepisana ze stylu zainicjowanego niemal dekadę wcześniej przez francuski Ubisoft. Problem z dalszymi dziełami tego wydawcy polegał m.in. na zbyt nadmiernej ikonizacji. Gdy pojawiły się pierwsze, oficjalne zapowiedzi Horizon: Zero Dawn, czułem lekkie obawy co do rozplanowania aktywności pobocznych nad linią fabularną. Na tę przypadłość cierpi znaczna ilość gier z otwartym światem, fundując dziesiątki odciągaczy, niekiedy wymuszając na graczu konieczność ich wypełniania.
Z czasem grę zaktualizowano do osiągnięć PS5. Wróciłem do tej przygody, gdy Sony ogłosiło pamiętną akcję Play at Home. Udostępniono kilka interesujących produkcji, a jedną z nich było właśnie Horizon: Zero Dawn. Uruchomiona z ówczesną, nowo-generacyjną aktualizacją prezentowała się niczym remaster. Prawie trzy lata po tym fakcie, Sony ogłasza Horizon Zero Dawn: Remastered. Czy gra faktycznie potrzebuje solidnego retuszu? Uruchomiona na bazowej wersji PS4, lub mocniejszej Pro, nadal prezentuje się ponadprzeciętnie. Od dwóch lat, gra dostępna jest w kompletnej edycji dla posiadaczy komputerów osobistych, gdzie edycja PC zdobyła uznanie wśród specjalistów od technologii w grach. W końcu autorski silnik studia, Decima, niedawno zdobył pierwsze miejsce w trakcie corocznej konferencji SIGGRAPH 2022. Zero Dawn cenię bardziej niż sequel, lecz zamiast remastera przywitałbym nową odsłonę serii. Dla odmiany, nie musi być rozległa. Kameralne przygody są nierzadko ciekawszym doświadczeniem. Bardziej niż świat pogłębiają historię. Czekacie na kolejny remaster od Sony?
Przeczytaj również
Komentarze (107)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych