Ghost of Yotei to dla mnie must-play. Pozwólcie, że opowiem dlaczego!
Minione State of Play mnie nie zachwyciło. Powiem szczerze, że choć nie spodziewałem się wiele, wciąż czułem lekki zawód. I być może byłbym nawet zirytowany całością, a na stronie pojawiłby się już tekst wyrażający moje niezadowolenie, gdyby nie ostatnia prezentacja, jaką zaserwowano. Stare porzekadło mówi, że “nie jest ważne jak zaczynasz, a jak kończysz”. I w myśl tej zasady postąpiło Sony.
Najlepsze trzymali na zwieńczenie, bowiem wtedy pokazano nam Ghost of Yotei, a więc kolejną produkcję z uniwersum od Sucker Punch, które do którego pierwszy raz zaprosili nas w 2020 roku. Czy będzie to “Ghost of Tsushima 2”, czy może coś na wzór “Spider-Man: Miles Morales”, a więc pośrednia pozycja - nie wiemy. Wiem jednak, że z miejsca stało się to dla mnie jednym z najbardziej wyczekiwanych projektów. Pozwólcie, że wyjaśnię dlaczego.
Bo Ghost of Tsushima był fenomenalny
Wiem, że dla wielu osób Ghost of Tsushima robił się po pewnym czasie monotonny, ale ja spędziłem tam kilkadziesiąt solidnych godzin i ani przez moment nie czułem się znużony lub przybity wydarzeniami, które rozgrywały się na ekranie. To dla mnie jedna z najlepszych gier na minioną generację konsol i zapewne wrócę do niej jeszcze przed premierą Ghost of Yotei. Fenomenalna produkcja, po prostu.
Bo Sucker Punch potrafi w gry
Sucker Punch udowodniło przy okazji Ghost of Tsushima, że są fenomenalnymi deweloperami. Ale warto wspomnieć, że w gruncie rzeczy nie był to tyle “dowód”, ile potwierdzenie czegoś, co wiadomo od dawna. Wszak zarówno ich trzy odsłony Sly'a były świetne, jak wszystkie Infamousy. To jedna z tych ekip, których gry biorę w ciemno, bo po prostu potrafią je robić. I robią tak, że do mnie to trafia.
Bo tęsknię za tym modelem walki
Ale przejdźmy do samej gry! Ghost of Tsushima zachwycił mnie wieloma rzeczami, ale te pojedynki samurajskie - rodem z filmów Kurosawy - były czymś bezprecedensowym. Dało się odczuć każde ciachnięcie, każdy uderzenie i każde ciche zabójstwo. Wszystko miało swoją wagę i oferowało różne wrażenia. Idealnie przypasował mi ten wyważony model walki i wierzę, że w Ghost of Yotei dostanę go więcej.
Bo liczę na nowe mechaniki
A będąc bliżej prawdy, liczę, że dostanę go więcej, ale z dodatkami! Wszak nawet najlepsze danie za drugim razem nie smakuje tak samo. Nawet przy Milesie Moralesie, o którym już wcześniej wspomniałem, dostaliśmy delikatne odświeżenie mocy. Więc może tutaj też tak będzie? Przeskok w czasie o kilkaset lat zdecydowanie z tym współgra. I rodzi ogromny potencjał na rozwój.
Bo kilkusetletni przeskok ekscytuje
Jeśli już wspomniałem o tym przeskoku, to warto się na moment przy nim zatrzymać. Trzysta lat to naprawdę sporo - nawet patrząc na tamten okres z perspektywy naszych czasów. Wiele się zmieniło nie tylko w umysłach ludzi, ustroju i otoczeniu, ale także w kontekście sztuki walki. Zresztą, wystrzał, którego byliśmy świadkami przy okazji ostatnich momentów zwiastuna, bez zaskoczenia rozbudził ciekawość.
Bo ten klimat jest nie do podrobienia
Oczywiście nie można w tym wszystkim zapomnieć o tym klimacie Japonii sprzed lat. Jestem przekonany, że nawet po takim przeskoku będzie to doświadczenie zjawiskowe. Przecudownie, prześliczne i na wielu poziomach wybitne. Wystarczyło przyjrzeć się kilku ujęciom, które nam zaprezentowano, aby utwierdzić się w tym przekonaniu. Ghost of Tsushima był dla mnie jedną z najpiękniejszych gier na PS4 - Ghost of Yotei może tak samo wybrzmieć na PS5.
Bo znów chcę poczuć tamte emocje
Na koniec trochę o emocjach, bowiem nigdy nie kryłem, że odgrywają u mnie dużą rolę w kontekście gier wideo. Ghost of Tsushima dostarczał ich całą masę. Gra niemal bawiła się uczuciami odbiorcy, serwując raz za razem zaskakujące zwroty akcji i podniosłe momenty. Prawdziwa bomba emocjonalna, na jaką liczę ponownie. Znów chcę poczuć to co przy pierwszej odsłonie i jej dodatku. Czuję, że tak będzie.
Przeczytaj również
Komentarze (193)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych