Mikrotransakcje i pay-to-win. Branżo gier dokąd zmierzasz?

Mikrotransakcje i pay-to-win. Branżo gier dokąd zmierzasz?

Łukasz Musialik | 05.10, 10:15

Na przestrzeni ostatnich lat zjawisko mikrotransakcji stało się jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów w świecie gier. Odkąd wprowadzenie niewinnych „loot boxów” i kosmetycznych zakupów przekształciło się w pełnoprawny model biznesowy, branża gier ulega nieustannym zmianom. To, co miało być jedynie dodatkiem, stało się kluczowym elementem strategii wielu wydawców, generując miliardy dolarów rocznie. Pytanie brzmi – dokąd zmierzamy? Jak mikrotransakcje wpływają na rozwój gier, i co to oznacza dla graczy?

Wszystko zaczęło się niepozornie – od wprowadzenia do gier takich elementów, jak „loot boxy” czy waluty wewnątrz gry, które pozwalały graczom nabywać przedmioty kosmetyczne. „FIFA Ultimate Team” od Electronic Arts, które zadebiutowało w 2010 roku, początkowo było płatnym dodatkiem. W kolejnych odsłonach tryb zaczął oferować niewielkie dodatki, a mikrotransakcje z czasem zaczęły generować ogromne zyski – w 2020 roku przyniosły firmie 1,6 miliarda dolarów. Model pay-to-win (P2W), czyli możliwość kupowania np. lepszej broni w grze za realne pieniądze, stał się jednym z filarów współczesnej branży w tytułach wieloosobowych.

Dalsza część tekstu pod wideo

Dzięki mikrotransakcjom gry stają się dostępne „za darmo”, co na pierwszy rzut oka wydaje się korzystne dla graczy. Jednakże, gdy dochodzi do rywalizacji, model P2W przekształca te darmowe gry w miejsca, gdzie zwyciężają ci, którzy wydają najwięcej. Gry takie jak „Genshin Impact” czy „Clash of Clans” oferują możliwość kupienia zasobów, które przyspieszają postępy, co daje przewagę nad graczami, którzy grają bez inwestowania pieniędzy. Czas to pieniądz. Co więcej, badania pokazują, że niewielka grupa („wieloryby”) generuje większość przychodów – około 5% użytkowników odpowiada za 30% przychodów w grach free-to-play.

Koszty uzależnienia i psychologia mikrotransakcji

Gry

Dlaczego mikrotransakcje działają tak dobrze? Wiele badań wskazuje, że mechanizmy P2W odwołują się do naszej psychologii. Gracze szukają sposobów na poprawienie swojego statusu społecznego, a możliwość „kupienia” przewagi w grze idealnie wpisuje się w ludzkie dążenie do dominacji. Mikrotransakcje, szczególnie te oferujące przewagę w rozgrywce, stają się mechanizmem napędzanym przez pragnienie zdobywania nagród. Np. w „Ultimate Team”, gdzie gracze dosłownie wydają tysiące dolarów na “kupowanie najlepszych zawodników”, tworzy się niezdrowa spirala uzależnienia.

Mechanizmy te są jeszcze bardziej niebezpieczne, gdy połączone z promocjami ograniczonymi czasowo czy ofertami „nie do odrzucenia”. Wiele osób, szczególnie młodszych graczy, pada ofiarą tego typu marketingu, co często prowadzi do „szoku rachunkowego” – sytuacji, gdy nieświadomie wydają oni znaczne kwoty pieniędzy, często rodziców. Problem ten jest szczególnie widoczny w grach mobilnych, gdzie mikrotransakcje są jednym z głównych źródeł przychodów. Z danych wynika, że w 2023 roku gry mobilne wygenerowały 92% swoich przychodów właśnie dzięki modelowi free-to-play i mikrotransakcjom. 

Reakcje graczy i próby regulacji

Hazard

Pomimo rosnących zysków, mikrotransakcje, a zwłaszcza model pay-to-win, spotkały się z ostrą krytyką ze strony graczy. W 2017 roku „Star Wars: Battlefront II” od EA stało się symbolem nadużyć związanych z P2W, gdyż system loot boxów dawał znaczną przewagę płacącym graczom. Skandal ten spowodował, że firma musiała zrewidować swoje podejście do monetyzacji. Gracze coraz częściej domagają się transparentności, a w niektórych krajach, takich jak Belgia, loot boxy zostały zakazane i są traktowane jako forma hazardu.

W ostatnich latach, regulatorzy zaczęli przyglądać się bliżej modelom monetyzacji stosowanym przez twórców gier. Parlament Europejski prowadził dyskusje na temat potencjalnych regulacji dotyczących loot boxów, a w Wielkiej Brytanii i USA pojawiły się inicjatywy, które miałyby na celu ochronę graczy przed nieświadomym wydawaniem pieniędzy. Coraz częściej mówi się o potrzebie wprowadzenia mechanizmów kontroli wydatków, a także o konieczności dokładniejszego informowania konsumentów o tym, jakie mechanizmy finansowe są obecne w danej grze.

Dokąd zmierzamy?

FUT

Patrząc w przyszłość, model mikrotransakcji z pewnością będzie ewoluował. Obecnie twórcy eksperymentują z nowymi formami monetyzacji, takimi jak NFT czy blockchain (np. Sony), które mogą wpłynąć na to, jak gracze nabywają cyfrowe przedmioty w grach. Mikrotransakcje i pay-to-win pozostaną integralną częścią branży, napędzaną przez rosnące koszty produkcji gier oraz pragnienie generowania większych zysków przez wydawców.

Ten niezdrowy “system” zmienił branżę gier, przynosząc olbrzymie zyski, ale także wywołując kontrowersje i krytykę. Ostateczny kierunek, w którym zmierza ta część rynku, zależy od wielu czynników, w tym od presji społecznej i regulacji prawnych. Gracze muszą być świadomi tego, jak funkcjonują te mechanizmy, aby móc podejmować racjonalne decyzje. Czyżby więc przyszłość nie była jeszcze przesądzona? 

Światełko w tunelu

Gry indie

Stojąc u progu zmian w gamingu, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że branża gier znajduje się na kluczowym rozdrożu. Mikrotransakcje i systemy pay-to-win niewątpliwie odcisnęły swoje piętno na sposobie, w jaki gramy i myślimy o grach. 

Mimo wszystkich negatywnych aspektów, dostrzegam pewien pozytywny trendy w branży. Coraz więcej graczy głośno wyraża swoje niezadowolenie z agresywnych praktyk monetyzacyjnych, a niektórzy deweloperzy zaczynają słuchać. Widzę rosnącą popularność gier indie, które często oferują świeże, innowacyjne rozwiązania bez obciążania gracza mikropłatnościami. To pokazuje, że istnieje rynek dla gier, które stawiają na jakość i uczciwość wobec graczy.

Znamy przypadki, gdzie po fali krytyki deweloperzy wycofywali się z kontrowersyjnych decyzji dotyczących mikrotransakcji, albo zmieniali je na “mniej inwazyjne”. Czy to daje nadzieję, że branża może ewoluować w kierunku bardziej zrównoważonego modelu? Tak, ale tego nie zrobi. Osobiście sądzę, że w przypadku wielkich gier to tylko chwilowy zwrot, mały krok w tył, aby powoli zacząć kształtować, przyzwyczajać nas i wpływać na nasze decyzje i wybory w przyszłości. Bo kiedy coś stanie się normą, nikt nie będzie tego kwestionować. Zostaną nieliczni, a ich głos i krytyka nie będzie mieć znaczenia dla wielkich korporacji. 

Nie pasuje? Nie płać, nie graj

Gift Card

Jako gracze mamy, zdaje się iluzoryczną, moc kształtowania przyszłości. Nasze wybory, głosy i portfele mają niby realny wpływ na decyzje podejmowane przez deweloperów i wydawców. Wygraliśmy wiele walk, ale  nie wojnę - jak długo to potrwa? W idealnym świecie uwierzyłbym w to, że możemy stworzyć środowisko, w którym innowacyjność i uczciwe praktyki biznesowe idą w parze, a gry pozostają tym, czym zawsze powinny być – źródłem radości. 

Tyle, że żyjemy w czasach wyzysku, gdzie w grę wchodzą ogromne pieniądze, inwestycje i twarde zasady biznesu, a jak się nie podoba to zawsze jedni lub drudzy powiedzą: “Nie musisz kupować”. Zawsze znajdzie się ktoś, kto “stoi w kolejce” za Tobą i chętnie zapłaci za więcej. I takich osób, statystycznie młode pokolenie (nie generalizując), jest i będzie coraz więcej. A wtedy starcy pójdą do piachu, tak samo jak ich krytyka, niezadowolenie i wiara w zmiany. Kończąc z optymizmem, podkreśle jedno - zawsze znajdą się studia i deweloperzy, choćby Ci mniejsi, którzy będą stanowić przeciwwagę.

Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper