Wolfenstein - Blazko, wróć! Mein Leben to mistrzowskie wyzwanie dla najwytrwalszych
Każdy łowca trofeów/osiągnięć bacznie przyglądał się najtrudniejszym wyzwaniom postawionym przez twórców gier. Gdy ktoś mi mówi, że to domena gier From Software, wtedy kieruję jego wzrok w stronę Wolfenstein II: The New Colossus. To nie tylko świetna produkcja dumnie kontynuująca dzieje BJ Blazkowicza, współczesnego egzekutora nazistów - na szczęście w alternatywnej wersji historii od studia Machinegames. To tytuł niosący ze sobą arcytrudny puchar do zdobycia - Mein Lieben. Tylko dla odważnych. Wskazane leki na uspokojenie.
Wolfenstein II: The New Colossus wciąż uznaję za jedną z najlepszych strzelanin dostępnych na rynku. Poprzednik, o podtytule New Order pojawił się jeszcze na konsolach 7. generacji, więc był grą o cross-genowej naturze. Studio Machinegames zaoferowało arcyciekawą, alternatywną wersję historii gdy III Rzesza zwycięża i tworzy swój, nieludzki porządek świata. Postać BJ Blazkowicza do złudzenia przypomina mi jednego z bohaterów filmu „Bękarty Wojny” w reżyserii Tarantino. Jeśli kiedykolwiek obejrzeliście ten świetny film, przypomnijcie sobie postaci Hugo Stuglitza. Grający go aktor, Til Shweiger wygląda zupełnie jak główny bohater gry, Blazko.
Wolfenstein II: The New Colossus pojawiło się jesienią, 2017 roku. Graficznie tytuł bardzo dobrze się zestarzał. Niejeden współczesny shooter może pozazdrościć jakości grze Machinegames. Studio założyli byli pracownicy Starbreeze Studios. Współczesna gawiedź kojarzy zapewne produkcje takie jak Dead by Daylight czy Payday. Starszyzna powinna mieć jeszcze szczątkowe wspomnienia z hitów pokroju The Darkness, kultowe Chronicles of Riddick: Escape from Butcher Bay wydane jeszcze na klasycznym Xbox. Studio dał nam niedawno o sobie znać za sprawą wyśmienitego remastera Quake II.
Cel: Nazi
Blazko w pozbywaniu się nazistowskich żołnierzy osiągnął poziom wręcz artystyczny. Wolfenstein II: The New Colossus każe pozbywać się posthitlerowskich oprychów z finezją. To zasługa mistrzowskich animacji. Warto je przestudiować, jeśli chcecie faktycznie przezwyciężyć Mein Leben. Swoją drogą, co za masochista wpadł na taki pomysł. Z ciekawości sprawdziłem poczynania śmiałków w Sieci. YouTube podał mi na tacy garstkę kompilacji. Niektórzy padli po 20 minutach, a ci lepiej zaprawieni w boju wytrwali i dwie godziny. Wiem, że istnieje glitch pozwalający na zdobycie Mein Leben, lecz chwała wszystkim tym, którzy poświęcili swój czasy, nerwy i wykazali się tytaniczną wytrwałością, aby ujrzeć na prawym, górnym rogu „You have earned a trophy…” - któryś z naszych Czytelników tego dokonał?
Wolfenstein II: The New Colossus to nierzadko gra przesycona sarkazmem i absurdem. Strzelamy się na wózku inwalidzkim, aby wskoczyć w supermocny kombinezon i toczyć walkę z najcięższymi zbrojnymi. W chwili premiery media doceniły zarówno wykonanie jak i rozgrywkę. Doom (2016) pokazał czym jest taniec z bronią, a New Colossus połączył najlepsze mechaniki ze współczesnych gier Bethesdy. Blazko potrafi zrzucać na głowy wrogów tony ołowiu, lecz nieobce mu są umiejętności skradania. Do zdobycia Mein Leben są niezbędne. W grze podoba mi się swoboda oddana w nasze ręcę. Produkcja nie promuje żadnego wzorca, choć mechaniki pozwalają na wiele kombinacji. Wielka szkoda, że do tej pory nie doczekaliśmy się godnego następcy. Wolfenstein: Youngblood nie do końca sprostało naszym oczekiwaniom.
Blazko, wracaj
Bethesda trzyma w produkcji Doom: The Dark Ages. Na ten moment nie znamy przyszłości marki Wolfenstein. To właśnie od tej serii rozpoczyna się wielka kariera Johna Carmacka, który od programowania gier wywindował do projektowania statków kosmicznych. Oryginał nie zabijał oprawą nawet w chwili swojego debiutu, lecz gra była szybka, dzięki dobrej optymalizacji kodu. W dalszych latach seria trzymała się różnie. Dopiero Wolfenstein: The New Order pokazało jak zachować tradycję i jednoczesne faszerować grę nowościami. Gdy pojawiła się kontynuacja, graficznie nie miała sobie równych. W 2017 roku pojawiło się również wyborne gry od Arkane na czele z Prey.
Wolfenstein II: The New Colossus pojawiło się również na Nintendo Switch. I wcale nie traktowałbym tego portu tylko jako ciekawostki. Do jakości z konsol stacjonarnych troszkę brakło, lecz tytuł bywa częstym gościem na promocjach w sklepie Nintendo. Gra doczekała się również aktualizacji, więc dzisiaj zadziała lepiej na PlayStation 5 oraz Xbox Series X. Dlaczego to piszę? Być może jeszcze ktoś odważy się zdobyć Mein Leben, tylko tak bez używania glitchy. Trofeum wymaga bardzo wytężonej pracy. Musicie uzbroić się w cierpliwość i wprost zapamiętywać, gdzie i w danym momencie pojawi się wróg. Wolfenstein II: The New Colossus oprócz drastycznych wymogów, aby zdobyć calaka jest po prostu wyborną, brutalną i całkiem nieźle napisaną strzelaniną. To jak, odważycie się wrócić do drugiej krucjaty BJ Blazkowicza?
Przeczytaj również
Komentarze (43)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych