Ubisoft logo

Ubisoft, dokąd zmierzasz? Pora wrócić do korzeni...

Kajetan Węsierski | 13.10, 13:00

Zanim przejdę do sedna tekstu, chciałbym już na starcie podkreślić, że zawarte w dalszej części opinie i wrażenia są kwestią stuprocentowo osobistą. Nie zamierzam tym tekstem silić się na zmienianie świata czy kogokolwiek światopoglądów. Liczę, że zachęcę nim do dyskusji, ale mam przy tym nadzieję, że uda się ją realizować w kulturalny sposób - wszak gry są elementem rozrywkowym. A przynajmniej fajnie, gdyby był przede wszystkim właśnie nim.

Wracając jednak do samego tematu - Ubisoft. Od jakiegoś czasu mam nieodparte wrażenie, że znamienite studio, które wydało na świat całą masę fenomenalnych gier, zatraca swoją magię. I nie dzieje się tak bez ich ingerencji. Kroki, które podejmują, zdają się stać w całkowitej opozycji do potrzeb graczy, a ruchy, którymi się chwalą, zdają się dyktowane chłodną kalkulacją. Ta ma to do siebie, że nie zawsze rezonuje z rzeczywistością. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Ostatnie gry

Ale by nie kłaść słów bez poparcia. Przyjrzyjmy się ostatnim premierom Ubisoftu, a także ich odbiorowi. Skupimy się tu jednak wyłącznie na tych większych debiutach, wszak na wszystkie z ostatnich lat, które wydawali, zwyczajnie nie starczyłoby miejsca. I nikomu nie chciałoby się czytać tak encyklopedycznego tekstu. Tak czy inaczej, rozpocząć musimy od świeżynki…

Mowa tu o Star Wars: Outlaws, które w serwisie MetaCritic ma ocenę 75 od krytyków i 5.4 od graczy. Przy obecnych standardach są to wyniki raczej średnie. Co było wcześniej? Przelećmy przez to! Najpierw Skull and Bones! I tutaj jest nawet gorzej - od recenzentów 59, a od graczy 3.3. Cofając się jeszcze kilka miesięcy mamy w końcu przełamanie, bowiem takim bez wątpienia jest Prince of Persia: The Lost Crown, gdzie od recenzentów i graczy mamy kolejne 86 i 8.5. 

Wcześniej dostaliśmy natomiast Avatar: Frontiers of Pandora, gdzie obie grupy oceniających były zgodne - 72 i 7.2. Cóż, ponownie średniak (choć osobiście bawiłem się tam dobrze). Co ciekawe, bardzo zbliżone wyniki osiągnęły także Assassin's Creed: Mirage oraz The Crew: Motorfest. I to na pewno lepiej niż długo wyczekiwane The Settlers: New Allies, które krytycy oceniali średnio na 54, a gracze na marne 3.4. 

A co dużego poprzedzało Settlersów? Far Cry 6, który może się obecnie “pochwalić” 72 punktami od recenzentów i 5.2 od fanów. Dalej mamy całkiem przyzwoicie odebranego Immortals: Fenyx Rising i Assassin’s Creed: Valhalla, ale… Jak pewnie pamiętacie - to już 2020 rok. Cofnęliśmy się o niemal pół dekady i gołym okiem widać, że gry Ubi (z malutkim perskim wyjątkiem) są ostatnio albo słabe, albo przeciętne. 

Z czego wynika obniżka formy

Dane to jedno, ale wspomniałem, że wyrażę tu także swoją opinię. A ta z każdym kolejnym ogłoszeniem i potknięciem Ubisoftu coraz bardziej klaruje mi się ona w głowie. Jak napisałem we wstępie - ich ruchy zdają się efektem chłodnej kalkulacji, która ma na celu… Przyciągnięcie jak największej liczby nowych graczy do projektów. I próbują to robić sposobami, z których wcześniej nie korzystali - bo “standardowe” działania nie przynosiły na tym polu efektów. 

Czy jest w tym jednak coś złego? Nie - przecież to normalne, że nie rzuca się sieci, by złapać ryby, które już się złowiło. Problem zaczyna się w momencie, kiedy chcąc zdobyć nowych odbiorców, całkowicie zapomina się o tych, którzy już są. I którzy od dawna byli. Gdy pogoń za kolejnymi grupami fanów odbywa się kosztem tych, którzy zostali już zdobyci, to może być to kosztowym ruchem. Może się bowiem okazać, że nowych nie przyjdzie wcale tak wielu, a starzy odejdą. 

I niestety tak to wygląda w Ubisofcie. Wiele osób pokochało gry tej ekipy za znakomicie napisane postacie i cudownie wykreowane światy. Takie, z którymi nie tylko mogliśmy się utożsamiać, ale które zachęcały do ich odkrywania. Nie chcę zabrzmieć jak boomer, ale… Ezio był bohaterem rodem z najlepszych powieści, Książę Persji nie musiał nic mówić, a robił wrażenie, a Vaas to antagonista na miarę tych najlepszych z komiksów. 

Wszyscy byli jacyś. Światy były jakieś. Teraz dopada nas nijakość. Mam wrażenie, że te gry straciły głębię. Że pogoń za sięgnięciem po nowych odbiorców odbija się na tym, co jest tworzone - na zacieraniu granic. Chęć wykreowania gry, by nikogo nie uraziła, sprawia, że staje się ona nijaka. Jest poprawna, ale na tym kończy się jej poziom. Nie ma mowy o wybitności, bo nie ma odwagi, by do niej dążyć. Ograniczenia nigdy nie sprzyjały kreatywności - zdecydowanie częściej są powodem jej śmierci.

Plaga nijakości

Wielokrotnie powtarzałem, że jestem przeciwnikiem doszukiwania się wszędzie kwestii ideologicznych. I dalej się tego trzymam. Nie przeszkadza mi, że w nowym Star Wars Outlaws sterujemy Kay. Przeszkadza mi, że jest ona nijaka. Nie ma charakteru. Można wstawić za nią dowolną inną postać, albo po prostu dać generator. Absolutnie nic by się w odbiorze gry nie zmieniło. I to jest przykre. 

Dlaczego jednak dotyka to tak mocno Ubisoftu? Cóż - powiedzmy sobie szczerze - zarzut odnośnie do niemal schematycznego produkowania gier pojawiał się od dawna. Gracze punktowali wtórność od lat. Z czasem jednak zaczęło obejmować to także fabułę, a powoli przeniosło się także na światy i postacie. A dokładając do tego wszystkie inne potknięcia, tworzy się otoczka… Cóż, negatywna, co pokazują oceny. I mocne wahania na giełdzie.

Czy coś się zmieni? 

I to wszystko rodzi pytanie... Czy jest perspektywa na zmiany? Czy coś się w tej kwestii zmieni? Przeniesienie premiery Assassin’s Creed: Shadows zdaje się sugerować, że być może rzeczywiście tak będzie. Nie spodziewałbym się rewolucji, bo przez trzy miesiące, realnie rzecz postrzegając, nie da się za wiele zdziałać, ale… Cóż, kto wie, co będzie się kryło za tym poślizgiem. I czy był on ostatnim?

Martwiące jest natomiast to, że z roku na rok zarzutów nie ubywa. Ba - pojawiają się nowe, które tylko napędzają irytację graczy. Ta nie wynika przecież z nienawiści do Ubisoftu. Uważam, że związana jest z zawodem. Z bolesną perspektywą tego, jak miłowana przez graczy i niesamowicie utalentowana grupa popełnia podobne błędy i zdaje się zachowywać niczym rowerzysta z mema, który wkłada kij we własne szprychy, a potem ma pretensje do całego otoczenia.

Faktem jest bowiem, że wpadki można mnożyć. Wspomniane przeze mnie w tekście są tylko tymi z ostatnich lat. A mamy przecież jeszcze niefajne mikrotransakcje, potknięcia wizerunkowe, antykonsumenckie praktyki przedsprzedażowe i tak dalej… Ubisofcie, mam tylko jedną prośbę - spróbuj zmienić priorytety. Walcząc o nowych odbiorców, pamiętaj też o tych, którzy są tu od lat. I pamiętaj, co ich tu przyciągnęło. Wróć do korzeni i daj nam więcej tej magii, która kiedyś przyciągała.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper