Abonamenty zmieniły moje podejście do gier. Ale czy na lepsze?
Jedni z nich korzystają, a inni wprost nie znoszą. Niemniej jednak trzeba przyznać - abonamenty miały gigantyczny wpływ na branżę gier. Spora część wielkich firm posiada własną usługę, a każda z nich charakteryzuje się czymś zupełnie innym. Na początku nie byłem wielkim fanem tych rozwiązań, ale z czasem dostrzegłem kilka dużych plusów, które wcześniej pomijałem.
No właśnie. Są plusy, ale nie można zapominać o minusach powodujących, że trudno jest mi dokonać jednoznacznej oceny. Poniżej opiszę, dlaczego abonamenty zmieniły moje podejście do gier i dlaczego nie potrafię stanąć po jednej ze stron. Zaznaczę jednak, że interesuje mnie tylko i wyłącznie perspektywa gracza, a nie to, jak dana firma wychodzi finansowo na tym biznesie.
Najpierw kilka słów o PlayStation Plus, gdyż z tej opcji korzystam najczęściej. Usługa całkowicie zmieniła swój kształt w 2022 roku. Droższe warianty oferują nie tylko kilka gier co miesiąc i rozgrywkę online, ale także dostęp do olbrzymiego katalogu, w którym znajdziemy setki tytułów. PlayStation Plus Premium opłacam od samego startu, więc mogę uczciwie stwierdzić, czy warto było wydawać pieniądze na gry z dostępem ograniczonym czasowo.
Jest w czym wybierać
Opłacało się? Jak najbardziej. Po pierwsze, zagrałem w kilkanaście dużych gier, które wcześniej ominąłem. Po drugie, przeszedłem całą masę tytułów, których normalnie raczej bym nie zakupił, a skoro już były w abonamencie, to nic nie stało na przeszkodzie, aby je sprawdzić. Często w ten sposób odkrywałem wiele interesujących dzieł, przy których spędziłem dziesiątki godzin. To pierwsza duża korzyść wynikająca z abonamentów. Tyczy się to nie tylko Plusa, ale i Game Passa.
Obecne ceny nowych gier są tak wysokie, że czasami portfel aż błaga o litość. Nawet tytuły od niezależnych twórców potrafią być dość kosztowne. Nie twierdzę, że usługi Sony i Microsoftu należą do ekstremalnie tanich, ale w przypadku Plusa regularnie możemy liczyć na spory rabat. Te 390zł za Extra i 440zł za Premium (bo mniej więcej tyle najczęściej kosztuje roczne abo na promocji), to moim zdaniem naprawdę dobra oferta. Rok PS Plus Extra to tylko trochę więcej niż jedna gra od Sony na premierę.
I stąd właśnie wynika kolejna korzyść. Masa gier za dość przystępną cenę. Mowa tu nie tylko o grach dostępnych w momencie zakupu abonamentu, ale także o tych wpadających do usługi w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy. Czasami są to duże produkcje, a czasami mniejsze gry na premierę, które też swoje kosztują. Podobnie jest w Game Passie od Microsoftu, tyle, że „Zieloni” znacznie częściej oferują nowości, w tym własne gry. XGP jest droższe niż Plus, ale możliwość zagrania w hity first i third-party już pierwszego dnia jest naprawdę kusząca.
Wiele niespodzianek do odkrycia
Jest też druga strona medalu. Abonamenty sprawiły, że po prostu rzadziej kupuję gry, czy to w pudełku, czy cyfrowo. Wcześniej zdarzało mi się rozszerzać kolekcję na zapas, a „kupka wstydu” stopniowo się powiększała. Od kiedy opłacam subskrypcje takie sytuacje są niezwykle rzadkie. Dlaczego? Ponieważ dana produkcja może w międzyczasie wpaść do usługi. Niektóre gry otrzymują ode mnie nawet specjalne oznaczenie: „zagram w abonamencie”. Nie uważam jednak, aby była to całkowicie słuszna praktyka.
Spójrzmy na pewien przykład. Z serią The Dark Pictures zapoznałem się dopiero, gdy trafiła do PS Plus Extra – mowa konkretnie o Man of Medan i Little Hope. Później oferta została rozszerzona o trzecią część antologii (House of Ashes), a mi wówczas pozostała do ogrania ostatnia odsłona pierwszego sezonu – The Devil in Me. Patrząc na to, że wszystkie poprzednie części pojawiły się w Plusie, to uznałem, iż kwestią czasu będzie dodanie czwartej gry. Tak też się stało. The Devil in Me będzie częścią oferty na ten miesiąc (październik 2024). Przyznam szczerze, że trochę sam się w ten sposób ograniczam. Niby chętnie zagrałbym w określony tytuł, ale mam przeczucie, że niedługo pojawi się w subskrypcji. I po prostu czekam.
Kolejna sprawa – presja czasowa. Rotacja w abonamencie jest rzeczą naturalną, dlatego usuwanie gier nie powinno dziwić. Niejednokrotnie zdarzyło mi się jednak zmienić plany dotyczące ogrywania danych tytułów ze względu na informacje o planowanym usunięciu gier, które miałem na swojej liście. O ile Microsoft bardzo rzetelnie przypomina o usuwanych produkcjach, tak w przypadku Sony nie możemy liczyć na pewną informację. Czasami dowiadujemy się o zmianach na tydzień lub dwa przed rotacją. Skoro gra już jest w usłudze, to preferuję ograć ją właśnie tam, gdyż oszczędzę sobie dodatkowego zakupu. No ale czasami trzeba się pospieszyć.
Obrót o 180 stopni?
I tak to właśnie wygląda. Praktycznie wszystko na tym świecie ma swoje wady i zalety. Abonamenty także. Niemal całkowicie zmieniły one moje spojrzenie na kolekcjonowanie gier, ale nie zawsze są to zmiany pozytywne. Kupowanie sprawia, iż nie musimy obawiać się presji czasu i w każdym momencie możemy do danej produkcji wrócić. Problem w tym, że gdybym miał kupić wszystkie gry, z którymi zapoznałem się dzięki Game Passowi i PS Plus, to moje fundusze byłyby w naprawdę opłakanym stanie.
Abonamenty to bardzo ciekawe rozwiązanie i z pewnością będzie to istotna część mojej dalszej przygody z grami. Nie zamierzam jednak ograniczać się wyłącznie do subskrypcji. Wielkie tytuły AAA stosunkowo rzadko wpadają do usług, więc w tym przypadku można śmiało pokusić się o bezpośredni zakup. Kiedyś bardzo zależało mi, aby pudełka mogły dumnie prezentować się na półce. Teraz po prostu wybieram tę opcję, która wydaje się być najbardziej opłacalna.
Przeczytaj również
Komentarze (39)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych