10 kultowych filmów, które nie zwróciły kosztów realizacji
Obok tradycyjnych zwycięzców i przegranych corocznego box office najciekawszym przypadkiem są obrazy, które w swoim czasie spotkały się z niezrozumieniem widowni, zaliczając kasową klapę, dopiero po jakimś czasie zostały docenione, zyskując status filmów kultowych.
Choć wielu współczesnych twórców, którzy przegrali walkę o zainteresowanie widzów kinowych, pewnie życzyłoby sobie aby ich dzieła powracały później na fali ponownego zainteresowania, spowodowanego weryfikacją początkowych ocen, niestety obecnie jest to mało prawdopodobne. Fenomen niedocenionych filmów związany jest bowiem przede wszystkim z erą przedinternetową, gdy dostęp do wielu tytułów był mocno ograniczony, a produkcji pojawiających się w drugim obiegu również nie było tak wiele jak dziś. Finansowa klapa wielu tytułów z tej listy to głównie efekt słabego marketingu, ograniczonej dystrybucji w multipleksach albo premiery filmu w bardzo złym okresie, co stało się w ostatnich latach udziałem choćby “Teneta” Christophera Nolana i “Pustego człowieka” Davida Priora.
Wybuch
Trzymający w napięciu film Briana de Palmy z 1981 roku opowiada o młodym dźwiękowcu, który zupełnie przypadkowo zostaje wplątany w sprawę morderstwa amerykańskiego kongresmena. Dla wielu jest to jeden z najważniejszych filmów lat 80’, objaw wielkiego talentu Briana de Palmy, a także film, który pokazał jak znakomitym aktorem jest John Travolta. Widzowie kinowi jednak nie docenili wizji reżysera, bo przy 18 milionach budżetu film w box office zarobił niewiele ponad 13 milionów.
Król komedii
Jednym z najczęstszych tytułów, pojawiającychsię przy omawianiu pierwszego filmu Todda Phillipsa o Arthurze Flecku, jest właśnie obraz w reżyserii Martina Scorsese z 1982 roku. Fleck bowiem bardzo mocno przypomina granego przez Roberta de Niro Ruperta Pumpkina, mało zdolnego komika, który jednak za wszelką cenę chce zrobić karierę w estradzie. Jego wysiłków, by zrealizować ów cel, nie doceniła również publiczność kinowa, bo “Król komedii” przy budżecie rzędu 19 milionów dolarów w kinach nie zarobił nawet 3 milionów.
Brazil
Premierę jednego z najsłynniejszych filmów Terry’ego Gilliama naznaczył wielki spór z producentami o zakończenie tego obrazu, ale ostatecznie pojawił się on w kinach w 1985 roku i mimo dzisiejszego kultowego statusu, jak również uznania za jedną z najwspanialszych filmowych dystopii wszech czasów, nie został doceniony, nie zarabiając nawet 10 milionów dolarów, przy 15 milionach budżetu.
Trzech facetów z Teksasu
Wes Anderson nigdy nie był reżyserem kojarzonym z wielkimi kasowymi widowiskami, z czasem jednak zaczął być uważany za jednego z najoryginalniejszych twórców amerykańskich, u którego chcą grać wszyscy. Początki nie były jednak łatwe, bo jego debiut reżyserski zatytułowany “Bottle Rocket”, w którym zagrali m.in. Owen i Luke Wilsonowie, a także James Caan zaliczył stratę w box office, przy 5 milionach budżetu zarabiając niewiele ponad 10% tej kwoty. Fiasko nie spowolniło jednak kariery Andersona i już dwa lata później zrealizował “Rushmore”, które spodobało się widowni dużo bardziej, a pięć lat później za sprawą “Genialnego Klanu” przyniósł Touchstone Pictures spory zysk.
Las Vegas Parano
O tym, że nazwisko Terry’ego Gilliama nie kojarzy się z wielkimi hitami w box office niech zaświadczy przypadek kultowego obrazu z 1998 roku, który do dziś pojawia się w licznych nawiązaniach, choćby we wzorach na koszulkach. Luźna ekranizacja powieści Huntera S. Thompsona, należącego do słynnej grupy beatników to szalona podróż przez Amerykę, w której przewodnikami jest dwójka, granych przez Johnny’ego Deppa i Benicio del Toro bohaterów, chętnie raczących się alkoholem i narkotykami. Osobliwa wizja jednego z członków Latającego Cyrku Monty Pythona spotkała się z chłodnym przyjęciem widowni kinowej, zarabiając 13.7 miliona dolarów, przy 18 milionach budżetu.
Ludzkie Dzieci
Stratę finansową przyniósł również inny film dystopijny, który dziś powraca w wielu nawiązaniach do współczesnych problemów, a jest dziełem meksykańskiego reżysera Alfonso Cuarona. Ekranizacja powieści P. D. James przedstawia posępną wizję przyszłości, w której ludzkość traci zdolności reprodukcji, a wykreowanie niezwykle sugestywnej wizji planety na skraju katastrofy kosztowało producentów 75 milionów dolarów. W kinach obraz zarobił ledwie 70, pozostając jednym z tych filmów, który początkowo nie zwrócił kosztów produkcji.
Idiokracja
Mocno specyficzny film Mike’a Judge’a nigdy nie był pomyślany jako wielka produkcja, ale mimo wszystko z czasem zyskał na znaczeniu, pojawiając się w wielu zestawieniach niedocenionych filmów z pierwszej dekady XXI wieku. Osobliwa wizja, w której żołnierz i przedstawicielka najstarszego zawodu świata zostają zahibernowani i budzą się za 500 lat jako najmądrzejsi ludzie na świecie może obecnie wciąż budzić kontrowersje, ale nadal znajduje swoich amatorów. Początkowo jednak również nie zwróciła niskich, bo wynoszących zaledwie 2.4 miliona dolarów, kosztów produkcji.
W stronę słońca
W swych fabularnych założeniach niemal kompletnie idiotyczne, ale niezwykle wciągające, zwłaszcza za sprawą posępnej atmosfery, widowisko Danny’ego Boyle’a na podstawie scenariusza Alexa Garlanda początkowo również nie spodobało się publiczności. Zatrudnienie wielu gwiazd, na czele z Cilianem Murphy, Michelle Yeoh, Chrisem Evansem, Hiroyuki Sanadą, Rose Byrne czy Benedictem Wongiem było kosztowne; budżet ostatecznie sięgnął 40 milionów dolarów, a sam film zarobił niewiele ponad 34 miliony.
Dredd 3D
Sporym sukcesem artystycznym, ale i klapą w box office zakończył się powrót znanego bohatera z przeszłości, przy którym również maczał palce - autor scenariusza - Alex Garland. Mimo dobrych recenzji, jak również entuzjastycznych ocen widzów, mówiących o tym, że mamy tu do czynienia z niezwykle wciągającym widowiskiem, w ostateczności nie udało mu się zwrócić kosztów produkcji. W tej sprawie głos zabrał zresztą sam odtwórca głównej roli, Karl Urban, winiąc za tę klapę kiepski marketing.
Under the Skin
Jeden z najoryginalniejszych filmów science fiction XXI wieku powrócił za sprawą powszechnie chwalonego, ale również wywołującego liczne dyskusje ostatniego obrazu Jonathana Glazera “Strefa interesów”. Nic zresztą dziwnego, bo te produkcje wiele łączy. W obu przypadkach Brytyjczyk podchodzi bowiem bardzo luźno do adaptowania materiału źródłowego, w tym wypadku powieści Michela Fabera, opowiadającej o kosmitce, która poluje na męskie ciała. Nietypowa wizja Glazera początkowo nie spotkała się z ciepłym przyjęciem, przy 13-milionowym budżecie zarabiając niewiele ponad 7, ale może to jeszcze nadrobić. Niedługo bowiem wchodzi do ponownej dystrybucji w Polsce, za sprawą działalności firmy Resetowanie.
Przeczytaj również
Komentarze (27)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych